•Rozdział 3•

3.8K 339 217
                                    

Przez kilka następnych dni, Syriusz próbował spełnić prośbę Jamesa i choćby w niewielkim stopniu nawiązać kontakt z chłopakiem, z którym od pewnego czasu dzielił ławkę na zajęciach transmutacji. Niestety,mimo szczerych chęci, wszystkie jego starania kończyły się fiaskiem. Ilekroć usiłował zainicjować rozmowę, krukon zwyczajnie go zbywał. Na wszystkie pytania Blacka odpowiadał zdawkowo, niekiedy nawet w ogóle nie siląc się na jakikolwiek odzew ze swojej strony, ograniczając się jedynie do kontaktu wzrokowego. Syriusz zupełnie nie rozumiał jego zachowania. Postawa chłopaka skutecznie zniechęcała go do podjęcia dalszych prób porozumienia się. Koniec końców, mimo, że minęło już sporo czasu odkąd ta dwójka za sprawą profesor McGonagall została zmuszona do wspólnego siedzenia, Syriusz nadal nie wiedział nic o swoim towarzyszu włączając w to chociażby jego imię i nazwisko, co nie było zbyt pocieszające. Mimo kończących się zasobów cierpliwości, brunet zdecydował się jednak próbować dalej i wykorzystywać każdą nadającą się ku temu okazję, aby zrealizować swój cel. Jedna z tych okazji pojawiła się przed nim dzisiaj, gdyż za parę minut miała rozpocząć się lekcja transmutacji.

Nieco spóźniony Syriusz przemierzał właśnie korytarze Hogwartu poruszając się szybkim i zdecydowanym krokiem. Wyjątkowo nie towarzyszyła mu reszta Huncwotów. Stało się tak za sprawą samego bruneta, który tuż przed porannym wyjściem z dormitorium przypominając sobie o zostawionej w pokoju pracy domowej dla profesor McGonagall, opuścił dwójkę przyjaciół i wrócił do pomieszczenia tracąc tym samym kilka minut swego cennego czasu. Wolał jednak nie ryzykować brakiem zadania, więc pospiesznie zabrał potrzebne rzeczy, a następnie ruszył w kierunku sali. Wkrótce dotarł na miejsce i widząc, że reszta grupy musiała już wejść do środka chwycił za klamkę i starając się nie narobić za dużo hałasu, wszedł do klasy.

- Przepraszam za spóźnienie pani profesor - rzekł na wejściu spoglądając na nauczycielkę i nie czekając na odpowiedź kobiety ruszył, aby zająć swoje miejsce.

Coś dziwnego rzuciło mu się w oczy kiedy dotarł do właściwej ławki. Ten chłopak. Miejsce obok było puste. Było to naprawdę niecodzienne, gdyż szatyn słynął ze swej obowiązkowości i tego, że prawie nigdy nie opuszczał żadnych zajęć. Jednak wkrótce po tym jak Syriusz zdążył usiąść rozległo się pukanie do drzwi, a zaraz potem do środka wszedł spóźniony krukon. Nie siląc się na żadne wyjaśnienia, bez słowa zajął miejsce obok Blacka. Syriusz odwrócił się delikatnie w jego stronę i rzucił mu zaciekawione spojrzenie. Chłopak wyglądał... Inaczej. Widać było, że coś jest nie tak. Był upiornie blady, odcień jego skóry przypominał kolor pergaminu. Wydawał się też okropnie niewyspany. Odwrócił się nagle  jakby czując na sobie wzrok Syriusza. Coś w jego spojrzeniu sprawiło, że Black speszył się delikatnie na widok zmęczonych, zielonych tęczówek swojego towarzysza. Chłopak szybko jednak odwrócił wzrok i wypakował swoje rzeczy, a Syriusz postanowił o nic nie pytać, przynajmniej na razie i zajął się robieniem notatek.

Remus tymczasem za wszelką cenę próbował zignorować ból roznoszący się po całym jego ciele. Dziś wypadała pełnia. To właśnie dlatego tak paskudnie się czuł. Właściwie to od rana powinien przebywać w skrzydle szpitalnym. Zawsze tak było w dzień przemiany, ale bardzo często Lupin ignorował polecenia pani Pomfrey i decydował się pójść na tyle lekcji, na ile tylko zdołał, nie chcąc narobić sobie zaległości. Oczywiście
sama pielęgniarka, jak i wszyscy nauczyciele z Albusem Dumbledorem na czele, nie pochwalali takiego zachowania, ale  wiedzieli, że tak naprawdę nie zdołają powstrzymać przed tym Remusa. Dlatego gdy chłopak spóźnił się na dzisiejsze zajęcia z  transmutacji, McGonagall rzuciła mu tylko przelotne spojrzenie i nie skomentowała całej sytuacji. Krukon był jej za to szczerze wdzięczny. Nie chciał czuć się wykluczonym z lekcji tylko dlatego, że był wilkołakiem. Starał się więc jak mógł, aby jak najbardziej skupić się na omawianym materiale, jednak było to bardzo trudne ze względu na jego pogarszające się z każdą minutą samopoczucie. Oprócz jego stanu zdrowia dochodziło jeszcze ogólne rozdrażnienie i poirytowanie. A te z kolei ulegało znacznemu podwyższeniu w obecności czarnowłosego chłopaka towarzyszącego mu na zajęciach prowadzonych przez opiekunkę Gryffindoru. Remus sam właściwie nie rozumiał dlaczego brunet tak działał mu na nerwy. Tym bardziej, że wyjątkowo dzisiaj jeszcze ani razu się do niego nie odezwał. Ale dlaczego się tak gapi? Czy Remus istotnie wygląda aż tak źle? A może Black czegoś się domyśla? Nie. Niemożliwe. Nikt nigdy nie dowiedział się prawdy i  nigdy się jej nie dowie. Taki był najważniejszy cel chłopaka i to jego zamierzał się trzymać.

W końcu lekcja transmutacji dobiegła końca, a Remusowi udało się jakoś wytrzymać. Większość uczniów wyszła już z sali i on sam właśnie podniósł się z miejsca jednak nagle zakręciło mu się w głowie i zachwiał się lekko. W ostatniej chwili ktoś chwycił go pod łokieć i pomógł zachować równowagę.

- Hej, wszystko w porządku? - zapytał znajomy głos i Lupin nawet nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć do kogo należał.

- Tak. Możesz już iść - uciął chłodno i zaczął pakować swoje
rzeczy.

Syriusz uniósł brwi w geście niezrozumienia.

- Spokojnie, przecież tylko zapytałem...

Remus przeniósł na niego swoje pełne irytacji spojrzenie i skrzyżował ręce na piersiach.

- Słuchaj, o co ci właściwie chodzi co? Od tygodnia nie robisz nic innego tylko zadajesz mi jakieś głupie i nie mające żadnego sensu pytania. Wiecznie próbujesz mnie zagadać, nie widzisz że nie mam ochoty z tobą rozmawiać? - zapytał nie mogąc się powstrzymać - Po co to robisz? Przed tym jak McGonagall nas przesadziła nie zwracałeś na mnie uwagi, ba, nawet nie wiesz jak mam na imię! Więc z łaski swojej daj mi wreszcie święty spokój i uszanuj to, że nie jesteś moim przyjacielem, abym ci się spowiadał z tego jak się czuje,bo nie jest to twój cholerny interes - dodał.

Black patrzył przez chwilę na krukona analizując jego słowa. Nagle poczuł ogromną złość, która wzbierała w nim od początku jego bezskutecznych prób kontaktu z chłopakiem, a teraz w końcu dała upust jego emocjom.

- O co mi chodzi? O co TOBIE chodzi! Próbuję do ciebie zagadać, tak? Z tobą nie da się zagadać. Za każdym razem wszystkich zbywasz. Masz jakiś ewidentny problem człowieku. Masz rację, nie wiem jak masz na imię, ale wiesz co? Wcale nie żałuję. Nie dziwię się, że nie masz przyjaciół, a jedyne z kim się zadajesz to ta wspaniałomyślna, dobra samarytanka Evans, która jako jedyna zdecydowała się okazać ci trochę współczucia - odparł wściekle.

Remus przez chwilę wyglądał jakby chciał coś powiedzieć jednak zamiast tego popatrzył tylko na Syriusza i nic nie mówiąc, wyminął go i wyszedł z sali.

Black dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że chyba lekko przesadził. No dobra. Nie lekko. Definitywnie przesadził. Ale co miał zrobić? To on na niego naskoczył. I to za co? Za to, że zwyczajnie zapytał go czy dobrze się czuje? Czy to jest normalne? Według niego nie było. Ale to nie zmieniało faktu, że mógł trochę załagodzić sytuację, a teraz wszystko spieprzył. Chociaż, właściwie sam nie wiedział czy nadal jest sens to wszystko ciągnąć. Ten krukon nie był typem osoby, z którą można się dogadać. A tak przynajmniej wydawało się Syriuszowi na ten moment. Czegokolwiek by nie robił jego wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem. Chłopak miał tego wszystkiego serdecznie dość. Ta cała sytuacja okazała się jeszcze trudniejsza niż pierwotnie przewidywał.

Stał jeszcze przez chwilę bez ruchu pozwalając,aby towarzyszące mu przed chwilą emocje nieco opadły, po czym również wyszedł na korytarz, gdzie czekali już na niego Peter z Jamesem.

- Co się stało stary? - zapytał James na widok nadal poirytowanego Syriusza.

- Nic. Ten twój świetny pomysł dogadania się z przyjacielem Lily totalnie nie wypalił. Poddaję się. Nie będę więcej próbował.

- Ale dlaczego? Posprzeczaliście się, czy jak? - chciał wiedzieć Peter.

- Delikatnie mówiąc. Sprowokował mnie i trochę za dużo mu nagadałem. Przy najbliższej okazji go przeproszę, ale potem już nie będę go więcej nagabywał. Sorry James - westchnął patrząc na przyjaciela przepraszająco - Wiem, że ci zależało, ale od samego początku mówiłem, że to kiepski pomysł.

- Czyli sugerujesz, że w końcu twój urok osobisty na kogoś nie zadziałał? Nie poznaję cię przyjacielu - powiedział James z udawaną powagą.

- To nie jest śmieszne - odparł rozdrażniony Black.

James zaśmiał się, zaczepnie trącając Syriusza w ramię.

- Dobra dobra, przecież żartuję. Masz szczęście, że na mnie nadal działa - rzucił rozbawiony puszczając mu oczko i wraz z śmiejącym się Peterem ruszył w stronę dormitorium - A tak całkiem serio to jak masz zamiar go przeprosić, jeżeli tak trudno się z nim dogadać?

Syriusz zrównał się z przyjaciółmi i westchnął ciężko.

- Nie mam zielonego pojęcia.

W innym świetle || 𝑤𝑜𝑙𝑓𝑠𝑡𝑎𝑟 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz