Koty szły tak dobre kilka godzin, przemykają się, przez wieże ze strażnikami.
- Ile ich jeszcze jest!? - szepnęła zdenerwowana Ester.
- Jeszcze tylko ta, i będziemy mogli się wydostać. - powiedział cichym głosem Bicz.
Drużyna ostrożnie stawiła kolejny krok. Zostało im już kilka metrów, by wydostać się z pola widzenia strażnika.
- Bicz, uważaj! - powiedziała Letnia.
Jednak kocur nie zdążył zareagować na ostrzeżenie ukochanej. Wojownik spadł do głębokiego dołu. W tej chwili jedynym pozytywem, była mała ilość hałasu wytworzonego przez Bicza.
- Pomocy! - miałknął.
Jake zobaczył duży pień, oparty o drzewo. Natychmiast przytoczył go pod dziurę.
- Masz. - powiedział zrzucając pień pod kątem tak, aby Bicz mógł się wspiąć. Kocur po kilku chwilach wyszedł.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Lepiej już chodźmy.
Kiedy koty ominęły ostatnia wieżę, zatrzymały się, by coś przekąsić.
- No dobrze, może teraz co upolujemy? - spytała Letni Skok.
- Tak! - wszystkie koty odpowiedziały chórem.