W pułapce

234 19 46
                                    

Wieko czarnej trumny stało oparte o ceglaną ścianę kapliczki, a tłum żałobników otaczał trumnę, w której spoczywało blade i pozbawione życia ciało blondyna. Tuż obok niego stał zapłakany, czarnowłosy chłopak. Nie wiedział co dzieje się wokół niego za to wystarczająco mocno odczuwał pustkę w sercu. Bolała go utrata ukochanej osoby. Dopiero kiedy było już za późno zdał sobie sprawę z tego jak bardzo kochał Jimina i jak bardzo mylił się sądząc, że jest to jedynie przyjacielskie uczucie. Od trzech dni żył już ze świadomością, że nigdy więcej nie zobaczy uśmiechu na pulchnej twarzy, nigdy więcej nie usłyszy tego radosnego śmiechu, a co najważniejsze... Już nigdy więcej nie będzie w stanie poczuć ciepła jakim darzył go starszy chłopiec.
Kolejna łza spływała na posadzkę kapliczki, a dłoń zaciskała się na czarnym, lakierowanym drewnie. W umyśle nastolatka odtwarzały się na nowo sceny z ich wspólnego życia. Słyszał wyraźnie śmiech przyjaciela. Bał się jedynie że po pewnym czasie jego umysł zatrze ślady, a wyobraźnia nie będzie w stanie odtworzyć już tego anielskiego głosu. Jego serce po raz kolejny łamało się na miliardy kawałeczków, a mały chłopiec, który był w nim uwięziony przykuł do swej kostki duży kamień zaraz po tym jak dookoła siebie wybudował mur z cegieł.
Całą ceremonia odbijała się jedynie echem w jego uszach. Nie pamiętał ani jednego słowa, które padło z ust pastora. Nie pamiętał ani jednego słowa, które padło z ust żałobników. Nie pamiętał kto składał mu kondolencje i nie pamiętał listu jaki został odczytany. Doskonale za to pamiętał moment, w którym wieko trumny zostało zamknięte. Doskonale pamiętał moment, w którym ziemia zasypała czarne drewno, a ogromne, kwiatowe wieńce zakryły całą powierzchnię grobu. Pamiętał moment, w którym został odśpiewany Anielski Orszak i pamiętał moment, w którym jego serce już nie wytrzymało, a ciałem targnął szloch. Nie pamiętał za to jakim cudem znalazł się w domu Jimina, w jego pokoju i jego łóżku. Nie pamiętał kiedy zasnął zapłakany jednak doskonale pamiętał co mu się śniło.
Jego umysł na nowo odtwarzał różne scenariusze ostatniej rozmowy jego i Jimina. Za każdym razem blondyn jednak zabijał się na jego oczach. Za każdym razem było już za późno i za każdym razem Anioł oraz Żniwiarz stali zasmuceni. Za każdym razem Damon przemieniał się w Yoongiego po czym klęczał przy ciele swojego pana i łkał głośno. Za każdym razem przychodził Chanyeol wraz z Baekhyunem by namaścić ciało swego władcy. Za każdym razem widział oskarżycielski wzrok ojca i dziadka swojego przyjaciela. Za każdym razem cierpiał kiedy słyszał w głowie głosy swych przodków, które tylko utwierdzały go w przekonaniu, że zniszczył wszystko. Nie tylko Jimina ale i szansę na to by ich rody połączyły się tworząc jedną całość.
Jungkook stracił wszystko wraz z chęciami do życia. Jedyne co przynosiło mu ukojenie to zapach, który unosił się w pokoju zmarłego blondyna. Jego zdjęcia oraz przedmioty osobiste.
Czarnowłosy złapał za pluszaka i wtulił w niego twarz.

-Chimmy tak bardzo cię kocham skarbie...

*

Białe ściany szpitala psychiatrycznego otaczały drobną postać z każdej strony sprawiając, że osoba czuła się przytłoczony.

--------------------------------------
Dzisiaj tak krótko. Nie czuję się jeszcze pewnie w tym co piszę jednak staram się do was wrócić. Mam nadzieję, że szybko się rozkręcę.
Kocham was misiaczki. Dbajcie o siebie ❤️❤️❤️

Promise || Jikook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz