Duże dłonie błądziły po alabastrowej, wręcz kryształowej skórze, a malinowe usta zostawiały za sobą krwiste ślady. Zęby zdobiły ciało przez co to wyglądało jak płutno najlepszego artysty.
Drobne ciałko wiło się z przyjemności wśród szkarłatnej pościeli, a delikatny głosik przebijał się przez szum ciszy.
Czarne włosy falowały niczym na wietrze pomimo iż powietrze gęste było od pożądania, a wokół panował względny spokój.
Dwa ciała ocierały się o siebie dając sobie niezwykle wiele przyjemności.
Dla tych dwóch spragnionych duszy nawet najdrobniejszy kontakt cielesny był czymś w rodzaju uniesienia duchowego. Dwie na zawsze połączone ze sobą osoby tkwiły w zapętlonym świecie szukając w nim odrobiny przyjemności.Pulchne usta trwały rozchylone w rozkosznym jęku, a ciche westchnienięcia opuszczały je raz za razem. Wystarczył jedynie drobny dotyk dużych dłoni, a kryształowe ciało buchało żywym ogniem.
*
Jungkook zerwał się ze snu zlany potem. Ciemne kosmyki lepiły się do czoła, a oczy pomimo zaspania błądziły nerwowo po każdym elemencie pokoju. Jego serce biło niewyobrażalnie szybko, a oddech drżał niczym po wyczerpującym biegu.
Chłopak spojrzał na swoje rozstrzęsione dłonie po czym krzyknął przerażony widząc na nich ślady krwi.
Niemal od razu zerwał się z łóżka przez co skończył na podłodze zaplątany w kołdrę.
Chwilę później biegł już do łazienki.
Odbicie w lustrze nie było już jego odbiciem. Za każdym razem widział umęczoną i wyblakłą twarz, szare i smutne oczy oraz usta zaciśnięte w wąską linię. Teraz jednak coś się zmieniło. Nie widział już jednego, a dwa odbicia. Swoje oraz Jimina.
Całą sytuacja niezwykle go przerażała.*
Cichy jęk rozniósł się po znajdującym się na poddaszu pomieszczeniu. Odbił się od pokrytych zielenią ścian po czym wrócił by czarnowłosy mógł go usłyszeć. Małe dłonie błądziły po rozgrzanym i umięśnionym ciele, a ich właściciel zdawał się być w innym świecie.
-Jungkookie kochaj mnie. Proszę. Kochaj mnie mocno. Tylko tego pragnę.-Cichutko skarbie. Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie. - nastolatek uśmiechnął się promiennie po czym wpił się w usta swojego przyjaciela tracąc niemal przytomność od wstrzymywanego w trakcie pocałunku oddechu.
*
Czarnowłosy krzyknął cały zlany potem. Usiadł na łóżku, a jego oddech drżał. Oczy po raz kolejny błądziły po ścianach pokoju. Jednak tym razem coś się zmieniło. Powietrze pachniało nim. Pachniało Jiminem.
Delikatnie różany zapach mieszał się z wonią soczystej pomarańczy, a delikatnie wyczuwalna nutka wanilii koiła nerwy Jeona tak samo jak zapach wrzosów.
Z każdą sekundą, minutą, godziną, dniem... Tygodniem i miesiącem. Z każdą chwilą Jungkook tracił nadzieję.
Jego codziennością były białe ściany pokoju, biała pościel i białe zasłony. Jego jedynym oknem na świat były kraty, a jedynym kolorem jaki widział każdego dnia było czarne piórko na żółtym niczym cytryna czy piłeczka dywanie.*
Promienny uśmiech był dla niego zbawieniem. Ukojeniem jego nerwów po ciężkim dniu. Jednak krwawe ślady za każdym razem go martwiły. Jego ukochany nadal był zbyt słaby. Nadal musiał kraść coś co dla innych ludzi było bardzo cenne. Cenne niczym ich życie... Ich życie... Życie.
-Jiminnie... Dlaczego wciąż to robisz?- młodszy chłopak usiadł obok narzeczonego.
-Po to by żyć skarbie.- blondyn uśmiechnął się po czym przeczesał włosy pokazując tym samym kilka czarnych pasemek.
-Nadal nie znikają. Martwi mnie to.- duża dłoń pociągnęła lekko za kosmyk. - Czy Yoongi był u ciebie?
-Nie. Dlaczego miał by u mnie być?
-Myślałem, że się przyjaźnie.
- Oczywiście, że tak. Ale Jungkookie...- chłopiec objął małymi rączkami twarz ukochanego.- On nie może mnie odwiedzać. Ja nie żyje. Musisz się z tym pogodzić.
*
Krzyk rozniósł się po małym pokoju. Tym razem zapach róż i pomarańczy był zbyt silny by Jeon go sobie wyobraził. Szybko podniósł się z łóżka . Bose i poranione stopy zetknęły się z zimną posadzką, a duże dłonie złapały biały materiał szlafroka. Chłopak jednak nie założył go na siebie. Krążył kilka minut po pokoju po czym spojrzał do góry.
Zrobił jeszcze kilka okrążeń by na koniec rzucić materiał na znajdującą się pod sufitem kamerę. Nie miał zbyt wiele czasu. Wyciągnął spod poduszki kilka igieł, które udało mu się ukraść pielęgniarkom wraz ze wsówkami do włosów. Podbiegł do kraty po czym próbował ją otworzyć.*
Dwa ciała trwały w miłosnym uścisku, a dwaj chłopcy nie zwracali uwagi na to co dzieje się za oknem. Nie obchodziły ich krzyki i piski, płacz ani skomlenie o litość. Napawali się sobą nie przejmując się cierpieniem jakie zadają ludziom.
Tkwili w swoim własnym świecie, świecie gdzie wszystko było dobrze. Dobrze dla ich dwójki. Dobrze bo razem. Jungkook i Jimin. Dwie dusze połączone świętym węzłem wieczności.*
Poranione i bose stopy po godzinach wędrówki kamienną ścieżką zetknęły się nareszcie z wilgotną trawą. Oddech ulgi uleciał spomiędzy malinowych ust, a duże dłonie ogarniały gałęzie. Wzrok podążał za błękitną łuną, a ciało zgrabnie manewrowało wśród drzew.
-Jungkookie...- przeraźliwy bulgot roznosił się wokoło, a z drzew zaczęły kapać krople krwi.- Jak długo mam czekać Jungkookie?- tym razem cichy szept dało się słyszeć tuż za nim.
-Jimin?- czarnowłosy rozejrzał się wokół jednak nie widział nikogo.- Gdzie jesteś?
-Znajdź mnie...- dziecięcy śmiech niósł się przez las. - Znajdź mnie gdzie rośnie las... Znajdź mnie gdzie bulgocze kwas...
Gdzie trawa się zieleni... Gdzie mój głos barwę zmieni.
Znajdź mnie gdzie łąki kres...
Znajdź mnie gdzie ptasi śpiew... Gdzie słychać jest mój śmiech... Jungkookie... Wiesz gdzie Jimin jest?Nastolatek ruszył biegiem. Nic go w tej chwili nie obchodziło. Potrzebował zobaczyć swojego chłopca. Potrzebował czuć jego dotyk. Dotyk tych małych, ciepłych łapek. Czuć jego zapach. Zapach róż i pomarańczy. Słyszeć śmiech. Radosny śmiech. Potrzebował go. Potrzebował Jimina jak najszybciej.
------------------------------
Czy ktoś z was czuję się już jakby potrzebował leczenia psychiatrycznego?
Ja czasami tak tak się czuję.
Jak mija wam dzień skarby?
Jak wasze samopoczucie?
Pamiętajcie dbać o siebie ❤️
Kocham was ❤️❤️
CZYTASZ
Promise || Jikook
FanfictionGranica między prawdą, a legendą zaciera się każdej nocy kiedy serce przebija niewidzialny sztylet kryształowych łez. W miejscu gdzie wszystko się zaczęło wszystko może się skończyć, a demony swym uśmiechem zmazać mogą każdą winę. Postanowiłam równ...