To nie tak miało być

289 25 5
                                    

Patrzyłem jeszcze przez chwilę, na piękną twarz, rozrzucone włosy i myślałem o tym jak wiele straciłem. Z tego stanu wyrwał mnie hałas, który wywołała budzącą się Emily.
Podbiegłem do inkubatora i wziąłem w ramiona moją żonę.
– Co... co się stało? – wymamrotała.
– Już nic. Już wszystko jest dobrze – powiedziałem.
Kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem, ale po chwili zmarszczyli brwi.
– Czy to... ?– zapytała sięgając po kolczyki, których użyłem jako broszkę.– Miraculum Biedronki? No nie, nie wierzę! A tu ... – ściągnęła pierścień z mojego palca – miraculum Czarnego Kota! Mistrz Fu dał Ci je i pokazał jak użyć by nikt nie zginą?
Pokręciłem głową. Bałem się tego momentu.
– Ale przecież... – wyrwała się z moich ramion i popatrzyła na martwą Nathalie – obiecaliśmy coś sobie. Obiecaliśmy, że znajdziemy inny sposób. Ale widzę, że nie dotrzymałeś słowa.
– Chciałem tylko, żebyś się obudziła. Za bardzo Cię kocham, by patrzeć jak powoli umierasz!
– A ja wolałam umrzeć, niż pozwolić by ktoś inny przeze mnie stracił życie! Pomyślałeś o moich uczuciach?!
Zakłopotałem się. Zawsze wierzyłem, że robię to wszystko, żeby było lepiej. Nie wziąłem pod uwagę, że zaszedłem za daleko.
– Mamo! – Adrien postanowił o sobie przypomnieć i pobiegł do kobiety, mocno ją przytulając. – Ja nienawidzę taty! Był Władcą Ciem i pogrążał cały Paryż w strachu, a potem uwięził mnie, kiedy dowiedział się że jestem bohaterem!
Zabolały mnie te słowa.
– Ale synu ja...
– Nie ma żadnego „ synu "! To już za dużo, Gabrielu! Wcześniej jeszcze mogłam Ci wybaczyć, ale uwięzić własnego syna?! Zawiodłam się na Tobie! – krzyknęła Emily – Adrien idziemy! – rzekła, po czym wzięła go za rękę.
– A-ale...– nie umiałem powiedzieć nic więcej.
– Chcę rozwodu! – rzuciła jeszcze i odeszła.
Opadłem na podłogę ze łzami w oczach. To nie tak miało być! Totalnie nie tak. Wszystko miało się skończyć dobrze. Mieliśmy być szczęśliwą rodziną. A teraz nie mam nikogo. Jestem sam.
W złości ściskając dwa miracula: Pawia i Motyla, poszedłem nad Sekwanę, po czym ze wściekłością cisnąłem w wodę dwa talizmany, które przyniosły mi tylko cierpienie.
Wspomnienia. Znowu wróciły, kiedy spoglądałem na tonące broszki. Młoda piękna bohaterka, Pawica. Ogromna szansa jaką od niej dostałem, gdy dała mi miraculum. Dla niej zawsze ważniejsze było cudze dobro od własnego. Ujawnienie jej tożsamości, gdy zakochałem się w niej po raz drugi. Wspólne chwile. Wspólne szycie, kiedy jeszcze bawiłem się tym. Nasz syn, Adrien. Wspólne wieczory kiedy czytaliśmy mu książki. Czym zasłużyłem sobie na to, że to wszystko straciłem?
– Czy wszystko dobrze, proszę pana? – usłyszałem za sobą głos i odwóciłem się. Marinette. No tak, w tej małej ewidentne siedzi Biedronka.
– Nie – odparłem szczerze – ale to nie twoja sprawa.
    Wiedziałem, że poczuła się urażona, ale niezbyt mnie to obchodziło. Ona była jeszcze dzieckiem. Tylko dzieckiem.
– To mam nadzieję, że się poprawi – rzekła odchodząc.
   I nie wiedziała nic o życiu.
___________________________________________________________
   No hej!
   Nie było mnie całe wieki, wiem i przepraszam! Szkoła mnie zjadła. Ten rozdział jest już ostatnim, ale spokojnie – jest jeszcze epilog, który rzuci na to zakończenie trochę inne światło i więcej optymizmu. A potem, może druga część, kto wie?
   Epilog NIE długo!
Komentarz ? Gwiazdka?

Druga twarz Gabriela Agreste/Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz