Pierścień został zniszczony. Akuma złapana. Biały Kot pokonany. A ja stałem nie mogąc wykonać choćby ruchu, nie wiedząć co myśleć i czuć. Bardzo powoli dochodziło do mnie co to wszystko oznacza. Bo o pomyłce nie mogło być mowy. Adrien Agreste był tylko jeden w Paryżu. Wynikało z tego, że przez ten cały czas walczyłem z własnym synem. Że starałem się go chronić, a z drugiej strony on ciągle ratował miasto przede mną. To było straszne. Jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Zawsze myślałem, że dzięki temu co robię będzie nam lepiej. A teraz nagle zdałem sobie sprawę, że może będzie gożej.
– Nooro, detransformacja!– lateksowy strój znikną, a obok pojawiło się moje kwami. Wjechałem windą na górę i postanowiłem poczekać na syna.
Kiedy przyszedł, głowę miał opuszczoną, szedł powoli. Wiedziałem, że jest smutny bo dał się zaakumować.
– Czy... możemy chwilę porozmawiać?– zapytałem. Chłopak podniusł na mnie wzrok i skiną głową. Zaprowadziłem go do swojego gabinetu, wskazałem fotel, i sam też usiadłem. W środku emocje buzowały, nie wiedziałem jak przeprowadzić tą rozmowę. Bałem się. Bałem się powiedzieć prawdę.
– Nie będziemy rozmawiać o treningach, ocenach i twoim zachowaniu – zastrzegłem. – Chodzi o coś innego. Skąd masz ten pierścień? – wskazałem rękę Adriena. Chłopak się zaniepokoił. Widziałem to wyraźnie.
– Dostałem... kiedyś... na urodziny – wydukał. Nie chciałem dłużej go męczyć, bo wiedziałem że się nie przyzna.
– Słuchaj, wiem że jesteś... Czarnym Kotem – wyrzuciłem z siebie. Chłopak patrzył na mnie z przerażeniem, jakby się pytał: „ Jak, gdzie, kiedy?". Nie pozwoliłem mu zadać ani jednego pytania. – Chciałbym ci coś pokazać.– gestem ręki wskazałem, żeby poszedł za mną. Podeszliśmy do obrazu zachowując milczenie. Nacisnąłem odpowiednie części, a wtedy podłoga pod nami zaczęła opadać. Naszym oczom ukazało się ogromne drzewo i inkubator, a w nim Emily.
Adrien podbiegł do niej, zaszokowany.
– Ma-ma? – powiedział łamiącym się głosem.– Ale jaki to ma związek ze mną?
– Twoja matka jest... nieuleczalnie chora. Leży w tym inkubatorze, bo gdyby nie on już dawno by umarła. Staram się przywrócić jej życie i ... – poczułem nieprzyjemny ucisk w żołądku. To był ten moment. Moment w którym tajemnica przestanie nią być. Przynajmniej przede mną i nim. – Może tak będzie łatwiej – westchnąłem – Nooro daj mi Mroczne Skrzydła! – krzyknąłem i już po chwili stałem się Władcą Ciem.
Chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
– Nie wierzę - wyszeptał. – Jak mogłeś?!– łzy napłynęły do jego oczu.
– Zrozum, robiłem to wszystko dla Emily. Potrzebuje waszych miraculi po to by uleczyć. Pomóż mi. Razem ją uratujemy, a potem wszystko wróci do normy. Będziemy zwykłą, szczęśliwą rodziną. Proszę, synu.
– Nigdy wicej mnie tak nie nazywaj!– wycedził przez zaciśnite zęby – NIENAWIDZĘ CIĘ! Zakończmy to raz na zawszę! Plagg wysuwaj pazury!– jego ciało obją lateksowy strój. – Kotaklizm!– chłopak rzucił się na mnie a ja z bólem serca złapałem go za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie blokując jego ruchy. Próbował się szarpać, ale trzymałem mono. Jednocześnie wezwałem do siebie Natalhie i poleciłem jej wziąść gruby sznur. Kiedy Adrien się przemienił zabrałem mu miraculum.
– Zwiąż go – rozkazałem mojej asystentce. Natalie zabrała się do tego bez pytania za co bardzo ją ceniłem. Tymczasem ja odwróciłem się i poszedłem do windy. Gdy byłem już na górze dopadły mnie wyrzuty sumienia. Może nie powinienem tak postępować z synem? Ale z drugiej strony co innego mogłem zrobić? Emily musi żyć. Adrien mi jeszcze za to podziękuje.
____________________________________________________________
No cześć!
Wstawiłam wreszcie kolejny rozdział, mam nadzieje że się podobał.
Oglądaliście odcinek Ladybag? Jak nie to polecam bo tam jest trochę naszego ulubionego shipu! Ja się tymczasem rzegnam, papa.👋🏻
Kolejna część NIE długo!
Komętarz? Gwiazdka?😁😁😁
CZYTASZ
Druga twarz Gabriela Agreste/Miraculum
FantasyMiłość jest pięknym uczuciem. Ale czy ryzyko straty nie jest zbyt wielkie? To jest opowieść o mężczyźnie, który utracił ukochaną żonę. I o ojcu, który bał się pokochać syna. I o człowieku, który stał się złoczyńcą, choć nigdy nie pragną...