1.☆

2.3K 138 57
                                    

Obiecałam, to wstawiam!

   Stałem jak najgorszy palant i patrzyłem jak miłość mojego życia odchodzi, zamiast pobiec za nią w tej trudnej dla nas chwili. Jestem debilem, który zamiast wyłączyć film, który wszystko zniszczył, to oglądał to nie mogąc się ruszyć. Czułem się jakby ktoś przyspawał mnie do podłogi już na zawsze, ale całe szczęście się ogarnąłem i skończyłem całe show, które zaprezentowali Red Dragons.

   Potrząsnąłem głową, chcąc pobiec za Victorią, ale jej brat mnie stanowczo zatrzymał.

– A ty gdzie? – warknął David, łapiąc mnie za ramię.

– Jak to gdzie?! Muszę do niej iść, nie uważasz?! – Rzuciłem w jego stronę mordercze spojrzenie.

– Ty chyba już wystarczająco zrobiłeś, nie sądzisz? – Skrzywiłem się, słysząc jego oskarżający ton głosu. Miałem ochotę mu przywalić, ale musiałem się powstrzymać, żeby przekonać go, aby dał mi dojść do różyczki. Mojej ślicznej różyczki.

– Nic nie zrobiłem – sprzeciwiłem się, bo przecież to nie była moja wina. Nie miałem pojęcia, że coś takiego może się stać.

– Wykorzystałeś ją! – Uderzył pięścią w komodę, która stała obok niego. – Uwierzyłem Ci, że jej nie tkniesz! Nigdy bym nie przypuścił, że to właśnie ty złamiesz obietnicę i przelecisz mi siostrę! Nie potrafisz zrozumieć, że ona niedługo wróci do domu, do swojego normalnego życia bez Ciebie i będzie cierpieć, bo złamiesz jej serce? Kurwa Isaac, nie spodziewałem się tego po tobie...

– Nie waż się mówić, że ją wykorzystałem jak do chuja pana nie wiesz wszystkiego! – Napięty podeszłam bliżej niego, miałem ochotę po raz kolejny się na niego rzucić i obić mu tej jego głupi ryj. Wtrącał się, a nic nie rozumiał, nie wiedział, że nie chodziło mi tylko o seks, a o to jak czuję się w jej obecności.

– Nie wiem wszystkiego? To wytłumacz mi jak było, tylko nie próbuj mi wmówić, że się zakochałeś, bo nigdy w to nie uwierzę.... – Zamachnąłem się, nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Czułem jak żyła na mojej szyji niemiłosiernie pulsuje, jakby chciała wyskoczyć i sama spuścić łomot mojemu najlepszemu przyjacielowi.

   Potrząsnąłem głową, orientując się, że trzyma mnie dwóch braci, a David leży na ziemi trzymając się za nos, który najprawdopodobniej mu złamałem. Nie byłem z siebie dumny, ale w takich sytuacjach po prostu nie potrafiłem nad sobą zapanować.

– Puśćcie go – odezwała się Cloe, którą siedziała przy swoim chłopaku i obejmowała go swoim ramieniem. – Niech idzie do Victorii.

– Ale Cloe... – Próbował sprzeciwić się David.

– Ciii... Daj im załatwić to po swojemu.

   Skorzystałem z okazji j pobiegłem szybko na górę, ale widok jaki zostałem sprawił, że moje serce pękło na pół.  Victoria biegała po pokoju, pakując wszystkie swoje rzeczy do walizek.

   Chciała mnie zostawić. Po tym wszystkim chciała mnie zostawić - powtarzałem sobie w myśli, nie mogąc uwierzyć, że jedyna osoba, którą pokochałem, tak łatwo chce sobie nas odpuścić.

   Byłem tak zdenerwowany, że nawet nie zauważyłem kiedy, ale wpadłem w głąb pokoju, stając przed nią twarzą w twarz.

– Różyczko co Ty robisz? Nie zostawiaj mnie, proszę...  – Słowa ledwo wyszły z moich ust. Czułem, że ją tracę, a bardzo tego nie chciałem.

– Isaac... – Pokiwałam głową na nie, wiedząc co chce mi powiedzieć, tylko że  ja nie chciałem tego słuchać - nie mogłem.

– Proszę.

– Nie mogę tu zostać, nie po tym co się przed chwilą stało. – Przed oczami pojawił mi się ten okropny film z naszym udziałem, który oglądało tak dużo osób. Miałam ochotę pojechać do Red Dragons i wszystkich po kolei rozszarpać za to, że spróbowali zniszczyć mi związek, za to że spróbowali skrzywdzić moją różyczkę.

– To weź mnie ze sobą. – Pokręciła głową, a z jej oczu wypłynęły łzy, miałem ochotę podejść do niej i ją przytulić. Powiedzieć, ze wszystko bedzie dobrze, że razwm przez to przejdziemy, ale nie mogłem, bo to nie byłaby prawda. Nie chciałem jej okłamywać, nie chciałem robić nic przeciwko niej.

– Przykro mi Isaac...

– Nie, proszę. – Czułem jak magiczna moc, ściska moje serce, które od wielu lat było twarde jak skała i bez uczuć. To ona, to Victoria rozpaliła je, wskrzesiła  je do życia, a teraz wszystko miało przepaść w zapomnienie. Nie mogłem na to pozwolić, nie teraz gdy było jeszcze tyle dobrych chwil przed nami, tyle planów...

– Naprawdę przykro mi, ale musimy się rozstać. – Zakręciło mi się w głowie, gdy do mojego mózgu dotarły słowa, które wypowiedziała. Moje serce zacisnęło się przez co niewyobrażalny ból rozlał całe moje ciało. Miałem ochotę umrzeć.

– Różyczko, nie rób mi tego – zaszlochałem, czując bliski koniec naszego krótkiego związku.

– Kocham Cię Isaac.

   Złapałam walizki i ostatni raz spojrzała w moją stronę, tym samym łamiąc mi serce. Patrzyłem po raz kolejny jak odchodzi nie mogąc się poruszyć. Moje płuca zaczęły się buntować przez co oddychanie stało się nagle straszliwie trudne. Razem z trzaskiem drzwi, wszystko wróciło do normy. Krew zaczęła wrzeć w moich żyłach, przez co emocje zaczęły szaleć. Czułem się porzucony, zdradzony i postawiony na pastwę losu ze złamanym sercem. Nie mogłem uwierzyć, że moja różyczka tak szybko się poddała, że zostawiła mnie w tej trudnej chwili, zamiast przejść wszystko razem, a przecież tak było by prościej.

   Uderzyłem w calej siły pięścią parę razy w ścianę przez co na farbie powstały nowe wzory z mojej krwi, ale ani to, ani ból, który czułem na kostkach mnie nie uspokoił. Nie byłem wstanie się powstrzymać, żeby nie rozwalić połowy swojego pokoju, dlatego też to zrobiłem. Płacząc jak małe dziecko, zgarnąłem ręką wszystko z biurka i zrzuciłem na pogłodę. Zrzuciłem pościel z łóżka, które tak bardzo przypomniała mi o dziewczynie które od ponad miesiąca spała razem że mną w moim łóżku. Czułem się okropnie z myślą, że już więcej nie podzielę z nią swego łóżka, że już nigdy więcej nie będę mógł się do niej przytulić, ani poczuć jej zapachu z bliska.

   Pół godziny później zszedłem na dół do salonu, w którym było już tylko kilka najbliższych mi osób. Pomimo łez nie wstydziłem się usiąść między nich, czułem, że to nic takiego, że zrozumieją, że wiedzą iż cierpię, że to nie moja wina, że nic jej nie zrobiłem.

   Do chuja pana to ja byłem tu poszkodowany.

– Kurwa, Isaac, ty płaczesz? – zapytał zdziwiony David, podchodząc bliżej mnie.

– Nie widać kurwa? – prychnąłem, zakrywając twarz dłońmi. Miałem dość tego dnia i chciałem żeby jak najszybciej się skończył, tak samo jak ból, który czułem w klatce piersiowej, odkąd dziewczyna odeszła.

– Co się stało tam na górze? – zapytał David, a pomimo zakrytych oczu wiedziałem, że każdy się na mnie patrzy. – Co to były za odgłosy?

– Rozpierdoliłem wszystko...

– Dlaczego? – wtrącił się Rick. Zabrałem ręce w twarzy i spojrzałem niedbale przed siebie. Byłem jak w trasie, nic nie widziałem, a jedyna myśl w mojej głowie jaka była to, że wszystko się skończyło i, że...

– Zostawiła mnie. Zerwała że mną bez żadnych skrupółow, a przecież nic jej nie zrobiłem. Oddałem jej serce, a ona mi je złamała... – Spojrzałem morderczym wzrokiem na Davida. – Dlaczego mnie kurwa przed nią nie ostrzegłeś?! To ona mnie kurwa zniszczyła, a nie na odwrót. To ona była moją zgubą, a nie ja jej...

^^^
Rozdział niezbyt długo, ale nie daliście mi dużo czasu do napisania ❤. Napiszcie mi, czy chcecie, żeby były pisane te same wydarzenia, czy urywki wydarzeń tylko z dwóch innych perspektyw, czy wolicie, abym tego nie robiła.

Zakazany Chłopak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz