2.♡

2.3K 114 48
                                    

Usiadłam na dobrze znanej mi sofie w salonie i zakryłam rękoma oczy. Miałam dość, dość tego dnia i nie tylko. Zastanawiałam się, czy nic takiego by się nie stało, gdyby rodzice pozwolili mi zostać samej w domu.

Pewnie, że nie... W końcu nie poznałabym Isaaca, który był miłością mojego kruchego i burzliwego życia, chociaż wcześniej tak bardzo mnie od siebie odpychał i zachowywał się jak najgorszy na świecie palant.

Teraz to nie ważne, bo wszystko się skończyło, a w tym moje życie publiczne. Jak ktoś w szkole się o tym dowie albo dotrą do niego nagrania, to będę pośmiewiskiem. Z lubianej stanę się najgorszą porażką. Nie byłam na to przygotowana.

- Victoria, naprawdę dobrze się czujesz? - Z myśli wybudził mnie głos Harry'ego, który poszedł ze mną i miał pełnić funkcję mojego ochroniarza, którego nie byłam pewna czy tak jak wcześniej myślałam, że nie potrzebuję. Po tym, co się stało, nie byłam już tego taka pewna, bałam się, bałam się o swoje bezpieczeństwo, bo nie wiadomo do czego jeszcze mogą się posunąć.

- Jest okey - powiedziałam bez wyrazu. Sama sobie nawet w to nie wierzyłam, a od kilkunastu minut wciąż powtarzałam sobie te dwa słowa w mojej głowie.

- Nie jestem pewien czy Ci wierzysz. - Spojrzałam na niego, próbując ukryć cierpienie wymalowane na mojej twarzy, jak i w moim sercu. - Cała się trzęsiesz - zauważył, a ja spojrzałam po siebie i musiałam się Z nim zgodzić. Trzęsłam się jak galareta z nerwów.

- Masz rację.

- Chcesz może jakieś tabletki na uspokojenie? - zapytał cicho, jakby bal się, że jego pytanie wprawi mnie w furię.

- Poproszę, są w szafce nad zlewem. - Chwilę zajęło mu znalezienie odpowiednich leków, a ja zajęłam się z powrotem moimi paskudnymi myślami.

Zaczęłam zastanawiać się, czy, gdyby nie ta cała sytuacja z rana, to czy nasz związek z Isaacem by przetrwał, a jeżeli tak to, jak długo? Przecież chłopak był, z tych co nie lubują się w związkach, to czy możliwe, że prędzej czy później by mnie zdradził, albo stwierdził, że jednak nic do mnie nie czuje? Bardzo możliwe, że tak by się stało... Może masz związek i tak był skazany na niepowodzenie, w końcu nasza znajomość nie miała zbyt przyjemnego początku.

- Proszę. - Wyciągnął rękę, w której trzymał szklankę wody i tabletkę na uspokojenie, która mam nadzieję, że pozwoli uspokoić moje szybko bijące serce, oraz zdruzgotane myśli, które jak rzepy przyczepiły się do mojej głowy i za nic nie mogłam ich wyrzucić.

- Dziękuję. - Posłałam mu lekki uśmiech i wzięłam od niego rzeczy, od razu połykając pigułkę. - Myślę, że pójdę się przespać.

Kiwnął głową bez żadnego, ale i został a dole w salonie, włączając sobie telewizor i rozsiadając się wygodnie na sofie. Czekał do długu dzień, bo musiał pilnować mnie i domu, alby Red Dragon mnie nie zaatakowali.

Właściwie to nadal nie wiedziałam kim oni tak naprawdę byli... Wiedziałam tylko tyle, że z ich strony coś mi grozi. Nie wiedziałam nawet tak naprawdę co i czy to było naprawdę tak straszne, że ktoś musiał mnie pilnować. Nie powiem, że to, co zrobili dzisiaj rano to nic takiego, bo byłoby to kłamstwo, ale jeżeli będą robić takie rzeczy, to nikt, ani nikt nie pomoże mi, będąc obok mnie.

Tak naprawdę nie chciałam spać, ale pobyć sama, aby nie myśleć o chłopakach, a zwłaszcza o tym jednym, który zawładnął moim sercem.

Włączyłam sobie film na moim tablecie, który zostawiłam w domu, przez co prawie o nim zapomniałam. Nie wiem dlaczego, ale wybrałam " Trzy metry nad niebem", który był jednym z filmów, w którego trakcie cały czas płakałam, jakby nie miało było mi już przykrości, które same mnie dopadły. Z tego wszystkiego nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Obudziła mnie Cloe, mówiąc swoim cichutkim i spokojnym głosem, który zawsze był dla mnie kojący.

- Victoria, obudź się, proszę.

- Co jest? - Otworzyłam zaspane oczy, nie do końca chcąc wybudzać się ze snu.

- Powinnaś coś zjeść - nakazała lekko. - Już jest piętnasta, a ty od wczoraj nic nie jadłaś.

Poczułam, jak mój żołądek boleśnie się skurcza.

- Nie jestem głodna. - Złapałam się za brzuch, który zaczął burczeć.

- Właśnie słyszę. - Posłała mi zażenowane spojrzenie i podała mi miskę z zupą. Nie byłam zadowolona z takiego przebiegu wydarzeń. Pomimo że mój brzuch burczał, domagając się pożywienia, moje gardło mówiło coś innego. Wielki kamień w moim przełyku dawał znać, że nic nie przełknę.

- Naprawdę nie dam rady - jęknęłam, chwytając miseczkę.

- Powoli dasz radę. - Westchnęłam, zabierąc się za jedzenie.

Po koło dziesięciu minutach opróżniłam pół zupy, którą Cloe dla mnie przygotowała. Było mi ciężko, ale zmusiłam się, żeby nie zrobić jej przykrości.

Bawiłam się rogiem kołdry, odpowiadając jej krótko na pytania, które co jakiś czas mi zadawała. Rozmawialiśmy -, jeśli mogę tak powiedzieć, bo to ona w sumie ciągle mowiła - o najnormalniejszych rzeczach: szkole, nauce, "naszej paczce", która już nie była taka nasza, oraz o imprezie, na którą namawiała nas Sarah z Kate. Szczerze od początku nie chciałam tam iść, a teraz jeszcze bardziej mi się odechciało. Wiedziałam, że po tym wszystkim nie będę się dobrze bawić, oraz nie miałam pewności, że David pozwoli mi tam iść. Impreza miała odbyć się dwa dni przed świętami, ale podobno miała być jedną z największych imprez w tym roku.

- Sarah napisała, że trzeba przyjść z osobą towarzyszącą, bo inaczej nie wpuszczają. - Westchnęłam.

- Zajebiście... Widzisz, nie idę, bo nie mam z kim iść - powiedziałam, mało przejęta, że nie pójdę, chociaż zabolały mnie własne słowa, gdy dotarło do mnie, że znowu byłam singielką.

- To jeszcze sporo czasu - odpowiedziała, próbując mnie pocieszyć. - Do tego czasu na pewno kogoś sobie znajdziesz.

Pokręciłam głową, a z moich oczu wyleciały łzy.

- Cloe, ale ja nie chce nikogo innego, rozumiesz? Kocham go, ja to kurwa kocham! - krzyknęłam, aby pozbyć się negatywnych emocji.

- To się nie poddawaj, walcz o... - Nie zdarzyła dokończyć, bo drzwi do mojego pokoju się otworzyły.

- Kogo kochasz? - zapytał ciekawski David.

- Chuj Cię to obchodzi - splunęłam. Nie wiedziałam, dlaczego byłam dla niego niemiła, ale wiedziałam, że muszę taka być. Może gdyby nie był takim draniem i pozwolił mi na bycie z jego najlepszym przyjacielem, to nic takiego by się nie stało. Myślałam nad tym długo, nad powodem, dla którego chcieli pokazać ten film i niezaprzeczalnie chcieli, wkurzyć Dave i pokłócić tę dwójkę ze sobą. Nie wiedziałam jeszcze tylko dlaczego mieliby to zrobić.

Chcieli przeciągnąć jednego na swoją stronę? Nie, odpada, bo żaden z nich nie poszedł by do nich, po tym co zrobili... Może wiedzieli, że ta cała sytuacja odbije się na całym zespole, a przez to będą słabsi do pokonania...? Jakkolwiek to brzmi, myślę, że mam rację.

- Co ja Ci zrobiłem, że się na mnie wyżywasz? - Spojrzał na mnie niezadowolony. - Przecież nie kazałem mu Cię wykorzystać.

- Wykorzystać? Co ty kurwa mówisz, jak to kocham debilu, nie rozumiesz, kocham go! - Wstałam z łóżka, krzycząc. - A on mnie...

Zacichłam nie do końca wierząc w słowa, które wyszło z moich ust. Czy Isaac mnie kocha albo chociaż coś do mnie czuję? Jakby tak było przecież, by za mną pobiegł, nie pozwoliłby mi tak łatwo uciec... Ale z Ciebie kretynka, przecież sama kazałaś mu spadać, sama z nim zerwałaś! - nakrzyczałam na siebie w myślach, mając ochotę walnąć się z całej siły w łeb.

Zepsułam wszystko, wszystko zepsułam.

^^^
Wiem, że znowu krótki, dlatego dodaję go tak szybko, aby to jakoś wynagrodzić. Mam nadzieję, że pomimo niezbyt miłego nastroju i tak wam się podoba.

Zakazany Chłopak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz