11. Jedziemy do szpitala

1.1K 51 5
                                    

- Czekam tylko aż się obudzisz i spytasz co tu robię i jak wszedłem. Tylko się nie wystrasz - uśmiechnął się i zniknął.

Obudziłam się w objęciach Mateusza. Sięgnęłam po telefon. Po odblokowaniu zaczęłam odczytać wiadomości wysłane przez chłopaka.

Od MATEUSZ:
Słyszałem, że Julka się znalazła!
Opijamy sukces?
Jadę już do ciebie! ❤️

Gdy wyszłam z aplikacji, poczułam jak uścisk na moim brzuchu się umacnia. Jednocześnie do moich uszu dobiegały pomruki.

- O! Nie śpisz już - odezwał się zaspany.

- Jak widać - mówiłam olewająco.

- Mała, co jest? - podniósł się lekko na łokciach.

- Co ty tu robisz?

- Przyjechałem do ciebie - pocałował mnie w policzek.

- Po co? - odsunęłam się.

- A co, niewolno mi? - uśmiechnął się.

- Po tym co zrobiłeś wolałabym nie - usiadłam, zerkając na niego - Dlaczego mi nie powiedziałeś?

- To było niespodziewane.

- Ta... - parsknęłam - z dnia na dzień poinformowali cię o koncercie i o tym, że w ogóle będziecie się do tego przygotowywać.

- Ciągle robisz mi o coś awantury - westchnął. Od razu połączyłam tą wypowiedź ze snu, jednak nie chciałam, żeby tak się to potoczyło.

- Najwidoczniej mam powody.

- Niby jakie? Przecież zostałaś poinformowana.

- Tak, po tym jak wróciłam i spytałam się gdzie jesteś. Do tego to Adrian mi to powiedział, a ty nawet nie napisałeś głupiego sms'a przez cały dzień!

- Co w tym złego? - wzruszył ramionami.

- Wszystko! - wykrzyczałam - Nie rozumiesz po prostu, że się boję. Nie dość, że kiedy byłeś mi potrzebny to cię nie było to jeszcze nie wiedziałam nawet czy żyjesz. Jedziesz gdzieś jak gdyby nigdy nic, zero wiadomości, niczego.

- Ale jak widzisz żyje i mam się dobrze - pociągnął mnie do siebie, kolejno zaciskając w ramionach - Następnym razem napiszę ci dziesięć takich wiadomość. Wracasz ze mną do Warszawy?

- Wracam do Milanówka - schowałam twarz w jego szyi.

- To chociaż pojedź ze mną na urodziny babci w niedzielę, a w poniedziałek na koncert do Krakowa z chłopakami.

- Przemyśle - rozłożyłam ręce, mocniej się w niego wtulając.

- Też tęskniłem - musnął czubek mojej głowy.

- Powiesz mi która godzina? - oderwałam się lekko, by spojrzeć na niego.

- Trochę po piątej - zerknął na zegarek.

- To dobranoc - ponownie się położyłam, żeby zasnąć.

- Jezu, chodź już - ciągnęłam go za rękę, gdy ten w najlepsze zagadywał moich rodziców.

- A właśnie, może poznasz mnie z tą całą Julką?

- Innym razem, naprawdę potrzebuje coś załatwić, nie utrudniaj mi tego.

- Tylko chwilę, Róża - rzucił mi krótkim spojrzeniem oraz uśmiechem.

- Mateusz - podniosłam głos - nie wkurwiaj mnie. Idziemy i to teraz.

Chłopak popatrzył na mnie zaskoczony, tak samo rodzice. Pożegnaliśmy się z nimi. A przy wyjściu poprosiłam Adriana by napisał, gdy będzie już w mieszkaniu.

- Wytłumaczysz mi co to miało być? - zamknął drzwi samochodu i ruszył.

- Czuję się beznadziejnie - zsunęłam się z fotela pasażera - boli mnie głowa, mam ochotę zwymiotować, ogólnie nie jest najlepiej. Dlatego nie chciałam tam długo siedzieć, tylko po prostu wrócić już do domu.

- Nie mogłaś tak od razu? - westchnął.

- Nie chciałam, żeby każdy za mną latał. A zwłaszcza matka. Jakby się dowiedziała kazałaby mi zostać, nafaszerowała lekami czy jakimiś herbatami i nigdy bym stamtąd nie wyszła - rzuciłam pół żartem.

- Jak wrócimy to ja się tobą zaopiekuje - zaśmiał się. Po długiej chwili zaparkował pod moim blokiem - Idź po mieszkania, ja jadę po parę moich rzeczy i zaraz będę - musnął moje usta. Wysiadłam z pojazdu, wchodząc na odpowiednie piętro. Gdy weszłam w głąb pokoju, wyciągnęłam z szafki tabletki przeciwbólowe. Po ich zażyciu, położyłam się na łóżku. Ból stawał się nie do zniesienia. W pewnym momencie z moich oczu spłynęły pojedyncze łzy.

- Jedziemy do szpitala - oznajmił Mateusz, który chciał mnie podnieść. Od razu się sprzeciwiam, obejmując go z całej siły. Ten wyciągnął telefon, a drugą rękę położył na mojej głowie - W Internecie piszą, że ciepła kąpiel, zimne okłady, spacer lub odpoczynek z zaciemnionym pomieszczeniu powinien ci pomóc. Próbujemy wszystkiego?

- Nie jestem w stanie wstać, człowieku - spojrzałam na niego, a on otarł słoną ciecz, lecącą mi po policzku.

(NIE) JEST DOBRZE || ŻabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz