Dlatego... Nie wiem co mam zrobić. Nie chce ustępować Trevorowi. Nie chce być tchórzem.
- Isaac ... spójrz na mnie- mówię delikatnie a gdy chłopak odwraca wzrok na mnie zaczynam ponownie mówić - Isaac ty nie jesteś tchórzem . Wiem to ja . Wie to nasze nienarodzone dziecko. Wie to cała wataha. Jesteś dzielnym przywódcą , doskonałym wojownikiem , idealnym kochankiem I będziesz idealnym ojcem.
- Masz rację nie zgodzę się na ten idiotyzm.
- Ale... Isaac powinieneś się zgodzić. Jasne nie chce narażać cię ale pomyśl czy to coś zmieni jeśli się nie zgodzisz? Prędzej czy później i tak ten dupek będzie próbował cię dorwać. Jesteś od niego silniejszy nie tylko masą mięśniową ale też intelektem więc wykorzystaj to i daj nie tylko mi ale całemu stadu bezpieczną przyszłość.
- Jesteś pewna?
- Kochanie oczywiście że boję się o Ciebie ale oboje w ciebie wierzymy- powiedziałam szczerze kładąc rękę na swoim brzuchu
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało- przyciąga mnie do pocałunku. Kładzie ręce na moje biodra a ja wkładam palce w jego mięciutkie włosy. Wtedy on podnosi się z fotela że mną na rękach a z moich ust wydobywa się pisk zaskoczenia.
- Co ty robisz głupku?- śmieję się
- Uważasz że jestem głupi?- pyta z przekąsem
- Tak jak najbardziej. Jesteś głupi- prowokuję go
- Radzę ci uciekać- odstawia mnie na ziemię
- Słucham?
- Masz 10 sekund
- Ale...
- 1...2...3- zrozumiałam o co chodzi i wybieram szybko z gabinetu. Isaac jest szybszy i silniejszy więc ja muszę być sprytniejsza. Biegałam przed siebie myśląc o miejscu gdzie Isaac mnie nie znajdzie. Nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Pokój Luny. Tam nawet jeśli mnie znajdzie to tam nie wejdzie. Ale jestem mądra. Zaczęłam biec właśnie w tamtym kierunku i gdy już tam dotarłam i miałam pociągnąć za klamkę coś albo raczej ktoś podniósł mnie w stylu panny młodej na ręce. Pisnęłam z zaskoczenia i spojrzałam na oprawcę przeprażona a za razem rozbawiona.
- Czy moja Luna chciała się właśnie od mnie odciąć w tym pokoju? - pyta retoryczne
- Em nie?- odpowiadam
- Oj nie ładnie księżniczko. Nie ładnie.- niesie mnie w stronę naszego pokoju.
- I co zamierzasz z tym zrobić? - pytam przygryzając wargę.
- Zamierzam pokazać mojej Lunie iż nie powinno się od mnie uciekać- mówi stanowczo
- Ah tak a w jaki sposób? - pytam całując jego szyję na co ten warczy I rzuca mnie na łóżko.
- Bardzo przyjemny...Tydzień później
To dziś. Dziś Isaac musi iść walczyć. Boję się jak cholera co bardzo po mnie widać gdyż od rana przyczepiłam się do Isaac'a jak rzep i trzęsę się jak opętana. Chciała bym to wszystko wziąć na spokojnie ale emocje i hormony mi w tym nie pomagają.
- Kochanie mogę tam nie iść- mówi nagle patrząc na mnie z troską
- Wszystko jest okej Isaac. Wiem że wygrasz to wszystko wina tych hormonów.- mówię próbując przekonać samą siebie.
- Powiedzmy że ci wierze- powiedział I delikatnie połączył dłoń na moim widocznym brzuszku. Wtedy jakby dziecko wyczuwając dłoń ojca kopnęło dokładnie w miejsce gdzie znajdowała się jego duża ciepła ręka.
- Wygram to- zapewnił mnie
- Czy ja... mogę iść tam z Tobą?- pytam
- Gabi... dobrze wierz że nie . Jeszcze coś się wam stanie.
- Ale...
- Gabrielo nie.
- Isaac. Pójdę tam z tobą- mówię stanowczo na co chłopak wzdycha ale nie komentuję. Uśmiecham się zwycięsko I przyciągam go do długiego pocałunku....Ja, Isaac i kilka naszych bet stoimy i czekamy właśnie na Alfę Trevora. Czuje lekki niepokój i strach przed tym co może się stać jeśli Isaac nie wygra. Ale on wygra prawda? Tak ... tak na pewno wygra...
Nagle czuję bardzo odrzucając zapach a za drzew wyłania się Trevor z swoimi betami. Jest to wysoki niższy odrobinkę od Isaac'a brunet o zielonych oczach. Jest przystojny lecz nie tak bardzo jak mój mate.
- Proszę proszę. Kogo my tu mamy ? Czyżby Lunę stada mojego kochanego kolegi? - zaczyna złośliwie patrząc na mnie- Ładną jesteś.... Aj już nie mogę się doczekać tego co z tobą zrobię jak tylko zabiję to ścierwo- powiedział wskazując Isaac'a na co ten warcząc ostrzegawczo zasłonił mnie swoim ciałem.
- Spróbuj ich tylko tknąć- warkną
- Ich? Czyli są dwie? Albo poczekaj czy największy ruchasz w szkole będzie miał dziecko?- zaśmiał się a mina mojego mate wskazywała iż zaraz się na niego rzuci.
- On chce cię sprowokować - mówię delikatnie do jego ucha stojąc na palcach- nie daj mu się. - Isaac jakby oprzytomniał , spojrzał na mnie oczami pełnymi miłości i zwrócił się do Trevora.
- Jakieś ostanie życzenia?
- To raczej ja powinienem o to pytać - odwarkną brunet i przemienił się w swoją wilczka postać co po chwili uczyniły również mój mężczyzna. Wilk Isaac'a budził respekt i był zdecydowanie dużo większy od wilka Trevora co najwyraźniej mu nie przeszkadzało gdyż to właśnie alfa Śnieżnego Kła zaczął walkę. Zadał mocny cios mojemu chłopakowi aż delikatnie zaskomlał. Zacisnęłam oczy i syknęłam. Boję się...POV. Isaac
Trevor zadał cios jako pierwszy, był on dość mocny dlatego delikatnie zaskomlałem. Spojrzałem w stronę mojej ukochanej . Miała zaciśnięte oczy i drżała że strachu. Nienawidzę widzieć jej w takim stanie.
Zagapiłam się przez co dostałem kolejny cios od mojego przeciwnika. Zdenerwowany wzięłam się w garść i zadałem swój pierwszy cios. Wilka odrzuciło na kilka metrów. Zaczął się podnosić ale wtedy doskoczyłem do niego i zadałem serię kolejnych ciężkich ciosów. Wygrywałem i wiedział to. Gdy nagle odrzucił mnie mocno rzucając się na mnie. Zdezorientowany nie zdążyłem nic zrobić gdy ten swoją wielką łapą zadrapał mój pysk. Zabolało. Odwróciłem głowę na bok z powodu bólu nie myśląc o tym. Dałem tym Trevorowi dostęp do mojej szyi w którą wgryzł się nią próbując rozgryźć mi tętnice. Zacząłem widzieć mroczki przed oczami. Traciłem siłę. Traciłem życie. Wtedy usłyszałem delikatny głos mojej mate w głowie.
~ Nie poddawaj się Isaac. Wygrasz to kochanie~
To dało mi więcej sił. Nie mogę zostawić Gabrieli na łaskę tego tyrana. Nie wiadomo co mógł by jej zrobić. Jak by mnie nie był przecież on mógł by ją.... Przez myśl przeszły mi tak okropne rzeczy I tak bardzo wkurzywszy się tymi obrazami jednym płynnym ruchem zwaliłem z siebie brązowego wilka. Przez moje żyły zaczęła płynąć adrenalina a ja prawie całkiem zapomniałem o bólu. Naskoczyłem s powrotem na Trevora łapami drażniąc jego brzuch i szyję. Wił się pod mną jak opętany a ja nie miałem litości.
~ Ja się tak łatwo nie poddaję~
Usłyszałem jego irytujący głos w głowie. Spojrzał na moją szyję z uśmiechem...
Przytrzymując łapą jego pysk rozerwałem jego tętnice jednym ruchem.
Zmęczony i usatysfakcjonowany podniosłem się z jego ciała na nowo zmieniając formę na ludzką. Moja mate podała mi spodenki które z pomocą bet założyłem. Wszystkie rany powoli zaczęły się goić. Po za jedną. Na szyi. Była ona bardzo głęboka a krew stawała się czarna.
Gabriela przytuliła mnie bardzo mocno co odwzajemniłem lecz delikatnie.
- Wszystko w porządku?
- Ja ... chyba odrobinkę mi słabo...
- Jestem z ciebie duma - szepnęła - Masz siłę żeby zrobić coś z betami Trevora?- zapytała nie chcąc aby coś mi sie stało. Czułem to.
- Tak- odparłem stanowczo choć wszyscy widzieli iż ledwo trzymam się na nogach. Dumnie podeszłam bliżej moich nowych poddanych.
- Zgodnie z umową jestem waszym nowym Alfą.... Nie jest wasza winą iż mieliście głupiego... przywódce dlatego możecie powiększając teren pozwalam wam również osiedlach się na dotychczasowej naszej mniejszej części... jesteśmy teraz jedną wielką watahą. Jesteśmy rodziną. ... przekaż wszystkim waszym iż wataha Śnieżnego Kła od tej pory nie istnieje..... teraz jest tylko.... wataha Wilczego serca. Wilka wataha Wilczego .... Serca .- mówiłem po mimo trudności z oddychaniem stanowczym głosem Alfy. Główny beta skiną na nas głową i ruszył w stronę swojej dotychczasowej watahy.Odwróciłem się do mojej mate i dotknęłam ręką swojej szyi. Rana wciąż tam była a czarna ciecz spływała teraz przez całą moją klatkę piersiową. Już wiem co to jest. Wiem czemu nie mogę się uleczyć.
- On chyba... on na pewno ... miał w pysku ....
___________________________________
Przedostatni rozdział dam dam dam...
DO NASTĘPNEGO...❤❤❤
CZYTASZ
(NIE) Jestem Twoja✔
LobisomemRose-15 letnia brunetka z błekitnymi oczami. Lubiana w szkole,miła i szalona.Razem ze swoja przyjaciółką Lucy jest w stanie roznieść pół szkoły. Nie trawłla sytuacji w których ktoś jej coś nakazywał poprostu nienawidziła być posłuszna.Wiedzie spokoj...