Rozdział 2

2.8K 111 20
                                    

Wtorek zaczął się fatalnie. Wstałam 5:30. Próbowałam zasnąć ale nie umiałam. Poszłam więc do łazienki się ogarnąć. Załatwiłam się, umyłam zęby i zaczęłam czesać włosy. Postanowiłam iść dzisiaj w 2 kucykach. Zrobiłam je i wróciłam do pokoju. Zegarek pokazywał 6:15. Poszłam wyjąć ciuchy z szafy w których dzisiaj pójdę. Mój wybór padł na czarną sukienkę do kolan. Od razu zaczęłam szukać czarnych podkolanówek. Po chwili poszukiwań odnalazłam je. Chwilę zajęło mi wybieranie butów ale w końcu zdecydowałam, że ubiore czarne tenisówki. Pójdę cała na czarno. Niewiem dlaczego ale zaśmiałam się. Czas zrobić makijaż. Poszłam usiąść przy biurku. Gdy już zajęłam miejsce wyciągnęłam tusz do rzęs z szufladki i zaczęłam nim malować rzęsy. Gdy skończyłam, odłożyłam tusz do szufladki i wstałam. Tak, to mój makijaż. Czas ubrać się w te ciuchy. Ubrana w sukienkę zeszłam z plecakiem na dół. Położyłam go z butami w przedpokoju. Po tym od razu udałam się do kuchni by zrobić śniadanie do szkoły. Zegarek w kuchni pokazywał 6:49. Zdążę zrobić śniadanie i zostanie mi trochę czasu. Po zrobieniu śniadania poszłam spakować je do plecaka. Śniadanie już spakowane więc mam czas 'wolny'. Poszłam pogadać mamą.
-Hej mamo- uśmiechnęłam się do niej.
-Dzień dobry Daisy- powiedziała jeszcze zaspanym głosem- idziesz tak do szkoły?
-No tak a co?
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.
Nastała chwila ciszy.
-Dla kogoś się tak ubrałaś?- zapytała z dziwnym wyrazem twarzy.
-N-nie, może tak, nieważne- zarumieniłam się.
-To dla kogo?
-Dla takiej Nancy.
-Jesteś homo?- zapytała.
-Tak- spuściłam głowę.
Moja mama wstała z łóżka i mnie przytuliła.
-Daisy nieważne czy podobają Ci się chłopacy lub dziewczyny, zawsze będziesz moją córką.
-Kocham cię mamo.
-Ja ciebie też Daisy.
Stałyśmy tak bodajże 10 minut. W końcu przypomniałam sobie, że idę do szkoły.
-Muszę iść.
-Okej, miłego dnia kochanie.
Poszłam do przedpokoju i ubrałam buty.
-Kocham cię mamo, pa!- krzykłam i wyszłam.
Dopiero wtedy sprawdziłam godzinę w telefonie. Była 7:18. Troszkę za szybko wyszłam ale no trudno. Przez ten park leciałam jak głupia. Nie chciałam się spóźnić. Przy szkole byłam już 7:37. Jestem o 8 minut za wcześnie. Może Nancy już idzie i ją zauważe. Odwróciłam się w stronę parku i próbowałam wypatrzeć sylwetkę mojego obiektu pożądań. Nagle ktoś mnie wystraszył.
Odwróciłam się przestraszona. Tak, to Nancy mnie wystraszyła.
-Hejo- powiedziała uśmiechnięta i mnie przytuliła.
-Hejka.
-Wystraszyłaś się?
-Troszkę.
-Przepraszam- powiedziała udając smutek- to idziemy do szkoły?
-No tak.
-Wiesz co mamy?
-Angielski.
Gdy już dotarłyśmy do klasy koleżanka Nancy pobiegła do nas.
-Nancy siedasz ze mną czy z nią?- zapytała dziwnie wypowiadając z nią.
-Po pierwsze Susie to jest Daisy a nie ona a po drugie siadam z nią.
Jej koleżanka poszła do ławki szepcząc mi do ucha.
-Idiotka.
To nie moja wina, że Nancy woli ze mną siedzieć niż z nią. Eh...
Angielski i inne lekcje minęły mi też dosyć szybko. Na ostatniej przerwie (potej przerwie miałyśmy ostatnią lekcję) Nancy poszła do łazienki a ja poszłam do miejsca w szkole w którym lubiłam przesiadywać sama. Nie zauważyłam, że koleżanka mojej kraszi idzie za mną z jakąś dziewczyną. Gdy dotarłam na miejsce dziewczyna która była z Susie chwyciła mnie od tyłu i obróciła jej stronę.
-Puszczaj mnie- krzyczałam.
-Mam do ciebie prośbę- powiedziała Susie ignorując moje krzyki by mnie wypuściły.
-Co mam zrobić- warknęłam.
-Odczepisz się od Nancy?
-Aaa, tobie o to chodzi. Nie, nie odczepie się od Nancy- uśmiechnęłam się do niej. To był błąd. Dostałam z liścia. Dosyć mocno. W tym samym momencie jej koleżanka mnie puściła i dlatego upadłam na ziemię. Byłam w szoku. Trzymałam się za policzek a ta do mnie krzykła.
-Mam nadzieję, że się od niej odczepisz!
I poszły. Ja jeszcze chwilę byłam oszołomiona aż zaczęłam płakać. W tym momencie zadzwonił dzwonek. Nie idę na lekcje. Płakałam tak jeszcze z 10 minut aż w końcu postanowiłam iść do łazienki zmyć ten tusz. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Gdy byłam juz w łazience i zmywałam tusz przypomniało mi się że mam Nancy na Facebooku. Napiszę jej, że się źle czuje i poszłam do domu. Tak, to jest plan. Napisałam jej ''Hejka Nancy ^^ źle się czułam i poszłam do domu, do zobaczenia jutro <3''. Dobra to teraz do domu. Pół godziny szłam do domu aż w końcu dotarłam.
-Hej mamo.
-Dzisiaj skończyłaś szybciej?
-Nie... Źle się czułam i chciałam wrócić.
-Naszykować ci leki?
-Sama sobie naszykuje tylko buty zdejme.
Zdjełam buty i poszłam do kuchni, wyjełam APAP i wycisłam 1 tabletkę. Nalałam wody do szklanki i popiłam tą tabletkę. Dopiero wtedy moja mama poszła do salonu. Poszłam po plecak do przedpokoju i poszłam na górę. Jest 15:21. Trudno, idę się umyć. Naszykowałam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Mam już dość na dzisiaj. Położyłam się do łóżka. Nie wiem kiedy ale zasnęłam. Gdy się przebudziłam była 23:49. Poszłam na dół, nalałam sobie do szklanki trochę wody i ją wypiłam. Teraz mogę wracać spać. Podreptałam na górę i znowu się położyłam. Tak zakończył się wtorek...

-----------------------------------------------------------
TAK JAK OBIECAŁEM TEN ROZDZIAŁ JEST DŁUŻSZY. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁ.

Pokochana [YURI] ~zakończone~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz