Poprawiono: 09.05.20
OKEY misie!
Kolejny rozdział wpadł i mam nadzieję, że wam się spodoba^^
Zapraszam gorąco do rozdziału!❤️
𓆈𓆈𓆈
– Co ty taka przybita? – mruknęła brunetka wpatrując się w koronę drzewa nad sobą. Za to rudowłosa westchnęła i opadła obok niej na trawę.
– Mamy łączony trening z chłopakami. – burknęła niezbyt zadowolona kwasząc przy tym minę.
– I co z tego? – odparła Maki, patrząc się na dziewczynę spod ukosa.
– Tsukishima tam będzie. – powiedziała niemal szeptem, lecz zielonooka i tak usłyszała.
– To już nie mówisz o nim po imieniu? – parsknęła krótkim śmiechem Ushijima i wstała z trawy, zabierając z niej swoją torbę. – Kto wpadł na tak głupi, a zarazem mądry pomysł? – zagadnęła także stojącą już czarnooką.
– Chyba kapitanowie. – wzruszyła ramionami i obie ruszyły w kierunku szkoły. Brązowowłosa uśmiechnęła się lekko do siebie, co zauważyła zdziwiona tym Koise. Uśmiech Ushijimy był czymś niespotykanym, na co długo można było czekać.– Czemu się uśmiechasz?
– Mam szansę, by uprzykrzyć komuś ze dwie godzinki życia.
– I tylko to jest powodem?
– Oczywiście. Na pewno przez następny dłuższy czas nie będzie łączonych treningów, więc to jedyna taka okazja. – mruknęła zadowolona i przeciągnęła się.Kiedy dziewczyny weszły na salę, omal mniejsza z nich nie dostała piłką w twarz. I tylko refleks bursztynowookiej pozwolił Washi uchronić swoje oblicze przed spotkaniem z tak nieprzyjemnym uczuciem jak piłka uderzająca w czyjąś twarz.
Ushijima przejechała wzrokiem po ćwiczących nastolatkach i zatrzymała wzrok na wysokim blondynie, który teraz uśmiechał się niemal nie zauważalnie pod nosem.
– Co za przychlast. – prychnęła i zacisnęła usta w wąską kreskę. – Nie przejmuj się tym. – burknęła do czarnookiej i ruszyła do kosza z piłkami, a ruda krok w krok za nią. Gdy ciemnowłosa już trzymała okrągły przedmiot w dłoniach odnalazła wzrokiem wolne miejsce na parkiecie i ustawiając się na nim zaczęła odbijać piłkę do innej koleżanki. Szło im bardzo dobrze, póki ktoś nie wpadł na Maki, przez co się przewróciła. Spojrzała się w górę i jej źrenice spotkały się z tymi za oprawkami szkieł kontaktowych.– Och, przepraszam. Przez przypadek się...
– Nie obchodzi mnie to. – podniosła się na nogi i poprawiła kitkę z tyłu głowy. – Jak się jest wielkim Tytanikiem, to powinno uważać się na lodowce. Mogą w łatwy sposób uprzykrzyć życie. – syknęła i ignorując pierwszoklasistę, który najzupełniej w świecie zapomniał języka w buzi, odeszła w inne wolne miejsce. Patrząc na nią i czarnooką przy jej boku pytającą się, czy nic jej się nie stało. Tsukishimie przyszło na myśl porównanie. Ta mała latała za brunetką jak smród po gaciach. Co gorsza, ta wyższa miała podobnie gadane, jak on, co go nieźle poirytowało.– Nic ci się nie stało, Ushi-chan?!
– Mówiłam żebyś tak do mnie nie mówiła.
– Jejku, jejku... – usłyszał i zmarszczył trochę nos.– Tytanik... – prychnął patrząc na nią z pogardą w oczach, wiedząc już, że to ciemnowłosa przyczepiła się do niego o jego zachowanie.
~°~
– Ushijima! – znów ta sama sytuacja i znów piłka uderzająca o parkiet za blondynem, który coraz bardziej był wprowadzany z równowagi. Na myśl przychodził mu Bokuto z Fukorodani. Miał on tak samo giętkie ciało, jak atakująca drużyny przeciwnej. Na dodatek nie potrafił dobrze wyczuć momentu, kiedy Maki uderzy i gdzie. Zdecydowanie była jedną z lepszych graczek klubu dziewczęcej siatkówki w Karasuno. I teraz przyznał jej po części rację, co do wcześniejszej uwagi. Góry lodowe na prawdę mogą uprzykrzyć życie, a w tym momencie grę. Lecz jego zirytowanie sięgnęło zenitu, gdy stał na linii obrony. Ręce omal mu się nie połamały (oczywiście w przenośni) , kiedy przyjął jej serw. Miał jej dość. Dość tego treningu. Dość... Nie, siatkówki nie miał dość i w głębi serca chciał grać z nią dalej. Chciał ją w końcu zablokować i popatrzeć na nią z wyższością, ale nie chciał się do tego przyznać. Kiedy ta myśl przyszła mu do głowy, od razu wypchnął ją daleko za siebie. Przecież to tylko klub. Ale ona... Ona go zainteresowała.
Gdy Ushijima po raz kolejny miała posłać w jego stronę zabójczego serwa, zebrani na sali usłyszeli gwizdek oznaczający koniec treningu. Kei odetchnął lekko z ulgą, za to nienasycona grą brunetka zaklęła cicho pod nosem. Bawiło ją to, jak Kei próbował ją zatrzymać i chciała jeszcze popatrzeć na jego, zdenerwowaną przez przegraną, buzię.
Zbierając piłki do kosza blondyn, co chwila łypał na nią z ukosa, lecz to w ogóle nie zraziło brązowookiej, przed celnym rzuceniem w jego głowę piłki. Kiedy się odwrócił od razu skierował w jej stronę swoje spojrzenie, którym ciskał w nią gromami. Podeszła do niego i podniosła piłkę.
– Och, przepraszam. Po prostu mi się wymsk...
– Uważaj... Bo Mont Everest też może sprawić wiele problemów niepełnosprawnemu wspinaczowi. – odgryzł się za wcześniejszą zagrywkę słowną nastolatki, uwzględniając przy tym jej inność. Mierzyli się spojrzeniami, z których niemal można było zobaczyć lecące gromy. Po chwili jednak okularnik prychnął, po czym odłożył swoją piłkę do kosza i jakby nigdy nic, leniwym krokiem wyszedł z sali.– Coś między nimi zaszło? – zagadnął piegowaty chłopak czarnooką menadżerkę klubu dziewczyn.
– Tak jakby... – mruknęła widząc, jak humor jej przyjaciółki się pogarsza. I to ona będzie musiała ją później znosić...– Zostanę na sali jeszcze trochę. – mruknęła w kierunku kapitanki, a ta z uśmiechem rzuciła w jej stronę klucze.
– Tylko nie zapomnij posprzątać po sobie i zamknąć sali. – pomachała do niej i wyszła z pomieszczenia.
– O nie... – szepnęła rudowłosa, a stojący nadal obok niej chłopak zmarszczył brwi.
– Co się...
– Zostaniesz ze mną, Koise. – powiedziała nie znoszącym sprzeciwu głosem.To o to chodzi... - powiedział do siebie w myślach piegowaty i zerknął na czarnooką, której wyraz twarzy mówił: ,, Umrę!''
– Ja też chciałem zostać, w-więc myślę, że Koise-san może już iść. – mruknął, ale wcale nie był pewny swoich słów.
– Niech będzie. – mruknęła i wzięła do ręki inną piłkę.
– W takim razie, cześć Ushi-chan! – krzyknęła rudowłosa i sekundę później nie było jej już na sali gimnastycznej.
– Mówiłam, żeby się tak do mnie nie zwracała. – burknęła i zaraz westchnęła. – Co chciałbyś u siebie poprawić? – zagadnęła czarnowłosego, a ten lekko speszony odpowiedział:
– Myślę, że serwy i odbiór.
– W takim razie stań kilka metrów przede mną i zaczynamy. Nie chcę dawać Ci takich petard, jak czterookiemu. On sobie na nie zasłużył, a tobie nie chce robić krzywdy. – oznajmiła, a Yamaguchi zmarszczył brwi niezbyt rozumiejąc sytuację i stanął tak jak poleciła mu brunetka.– Jeśli mogę wiedzieć... Czym Tsukki zalazł ci za skórę? – zadał pytanie i zaraz odebrał piłkę stylem dolnym.
– Jest dupkiem. – wzruszyła ramionami i złapała piłkę w dłonie i znów do niego zaserwowała. Tym razem odebrał górą, chociaż trochę niepoprawnie. – Musisz bardziej usztywnić palce. – poruszyła swoimi palcami dodając autentyczności swoim słowom. Piegus kiwnął głową na zgodę i znów odebrał piłkę stylem górnym, już odrobinę lepiej.
– Nie ma innego powodu waszej... utarczki słownej?
– Jest... Głównie chodzi o to, że zbeształ Koise z błotem, gdy powiedziała mu, że go kocha. – burknęła niechętnie. – Poćwicz serwy, następnym razem pomogę ci z odbiorem. Potrzebuję w coś mocno uderzyć...Do zoba!🍂
CZYTASZ
Kilka Słów || TSUKISHIMA KEI
Fanfiction𝕂𝕚𝕝𝕜𝕒 𝕤𝕝𝕠𝕨, 𝕒 𝕡𝕠𝕥𝕠𝕔𝕫𝕪 𝕤𝕚𝕖 𝕔𝕒𝕝𝕒 𝕙𝕚𝕤𝕥𝕠𝕣𝕚𝕒 𝕟𝕚𝕖𝕡𝕣𝕫𝕖𝕨𝕚𝕕𝕫𝕚𝕒𝕟𝕪𝕔𝕙 𝕫𝕕𝕒𝕣𝕫𝕖𝕟... *** Czas wydarzeń w tym opowiadaniu, nie jest taki sam, jak w mandze, czy anime!!! ^^ Część pierwsza (Kilka słów): Zakończon...