Nigdy nie chciałam być wilkołakiem. Niektórzy fanatycy świata nadnaturalnego o tym marzą, ale nie ja. Chciałam wieść normalne życie, lecz widocznie nie było mi to dane. Najgorsze w tym wszystkim było to, że bycie wilkołakiem nie wyglądało tak, jak pokazywano to w filmach, czy w książkach. Tam wszystko było fajne, ładne. A w rzeczywistości było o wiele wiele gorzej. Pełnia księżyca? Spoko, tylko będziesz cierpieć męczarnie, jakby wypalano cię od środka, a twój głód będzie nie do powstrzymania. Przemiana? Luz, płacisz jedynie rozdartym ubraniem i bólem. Powiedzenie komuś o swojej tajemnicy? Oczywiście, czemu by nie. Tylko potem musisz go zabić.
Dlatego też, mieszkałam sama, daleko w lesie w średniej wielkości chatce. Była całkiem nowoczesna i przytulna, ale, nadal, brakowało mi kogoś u boku. Pracowałam ze swojego biura na piętrze, więc nie miałam nawet kontaktów z ludźmi. Byłam pisarką. Nie jakąś wybitną, ale miałam na koncie kilka bestsellerów, a nawet swoje własne grono fanów, którzy z niecierpliwością czekali na kolejne książki. Kilka razy dostałam od nich zaproszenie, aby się z nimi spotkać i porozmawiać na temat swoich dzieł, jednak wiedziałam, że to zbyt ryzykowne. Może i miałam lekką paranoję, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Wolałam nie ryzykować, że ktoś zacznie się mną za bardzo interesować. Dlatego też pisałam pod swoim drugim imieniem i nazwiskiem, czyli jako Camila Estrabao. Również nie umieszczałam swoich zdjęć w internecie, miałam jedynie konto na Twitterze, na które i tak rzadko wchodziłam. Starałam się być tak anonimowa, jak to możliwe. Jednak pomimo swojej anonimowości, miałam jedną przyjaciółkę - Dinah. Nie byłyśmy nie wiadomo jak blisko, ale, właściwie, była jedyną osobą, którą mogłam nazwać przyjaciółką. Czasem przychodziła do mnie na wieczór filmów, albo na plotki. Dineh pracowała jako reporterka, więc wiedziała wszystko, co się dzieje w mieście i na bieżąco mnie informowała, nawet jeśli tego nie chciałam. Mimo, że byłyśmy od siebie różne, to wiedziałam, że nam na sobie zależy w jakiś pokręcony sposób. Mogłam na nią liczyć w każdej sprawie. No, każdej oprócz tej, że jestem wilkołakiem. Gdybym jej o tym powiedziała, to pomijając fakt, że dowiedziałoby się całe miasto, musiałabym również pozbawić Hansen życia, a naprawdę nie chciałam.
Tamtego dnia siedziałam u siebie w gabinecie pisząc swoją kolejną powieść. Tym razem, pisałam kryminał. Akcja rozgrywała się w Hawanie, stolicy Kuby, pod koniec ubiegłego wieku. W skrócie rzecz ujmując, chodziło o to, że mąż jednej z kobiet znika, a ta idzie z tym na policję i razem z seksowną panią detektyw szukają go, jednak po drodze lądują razem w łóżku. Na razie nie wymyśliłam jeszcze zakończenia, ale wiedziałam, że na pewno kobieta nie skończy ze swoim mężem, a z panią detektyw. Taki plot twist.
Kiedy właśnie zabierałam się za opis sceny seksu między kobietami, usłyszałam przeraźliwe wycie. Aż podskoczyłam na swoim krześle. Wstałam z miejsca, otulając się szczelniej swoim czarnym kardiganem. Wyjrzałam przez okno, jednak nikogo nie zauważyłam. Moja posesja była ogrodzona dość wysokim murem, więc wiedziałam, że raczej nikt nie wejdzie mi na mój teren, ale, nadal, trochę się przeraziłam. Mimo tego, co ludzie mówili o tym lesie, było tu nawet spokojnie. Zawsze rano piłam kawę na tarasie, a wieczorami siedziałam tam z lampką wina. Jeszcze ani razu nie spotkałam tutaj jakiegoś zwierzęcia, które odważyłoby się wkroczyć na moją posesję. Wycie rozległo się ponownie, a zaraz po nim coś w rodzaju szczekania, z tym, że o wiele groźniejszego. W ciągu kilku chwil pojęłam, co zakłóca mój spokój. Były to dzikie wilki. Od zawsze mieliśmy z nimi na pieńku. Co prawda, nie umieliśmy dojść do porozumienia, bo, po prostu, dzikie wilki nie potrafiły zamienić się w postać ludzką, a więc i rozmawiać. Po prostu mieliśmy niepisany pakt, że nie wchodzimy sobie w drogę. Każdy wilkołak unikał dzikiego i odwrotnie. Zastanawiałam się, czy w ogóle interweniować, ale wtedy usłyszałam wycie po raz trzeci. Tym razem wiedziałam, że to nie dziki wilk, a ktoś z moich. Byłam zaskoczona, bo w mieście nie było innych wilkołaków, a przynajmniej nigdy żadnego nie spotkałam. Podejrzewałam, że ktoś z moich po prostu wdał się w walkę z dzikimi i teraz nie umiał sobie poradzić. Oblizałam usta, po czym zeszłam na dół. Wycie było słyszalne co kilka sekund, więc raczej nie było za ciekawie. Zdjęłam z siebie kardigan, dresy i koszulkę, bo jednak, nie chciałam ich stracić podczas przemiany. Wyszłam przed dom. Zamknęłam oczy, dając mojej wilczej stronie wyjść na wierzch. Bardzo długo zajęło mi opanowanie kontrolowanej przemiany. Na samym początku często zdarzało się, że będąc chociażby pod prysznicem, potrafiłam się przemienić. Nie było to fajne ani przyjemne.
CZYTASZ
One shots [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOne shoty z różnymi parringami, głównie: Jerrie i Camren, ale będą pojawiać się inne. Sceny 18+, wulgaryzmy, przemoc.