"Journey"✖️Jerrie (p.2/3)

509 34 14
                                    

PERRIE'S POV

Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Słońce właśnie wschodziło i wiedziałam, że muszę wstać, jednak naprawdę nie miałam ochoty. Jeszcze wczoraj cieszyłam się na wyprawę, ale teraz nie chciałam na nią jechać. Lecz słowo Królowej jest święte i gdybym się jej sprzeciwiła, musiałabym liczyć się z utraconą głową, a w najlepszym przypadku - wygnaniem. Westchnęłam ciężko, podnosząc się do siadu i rozglądając po swojej komnacie. Moje rzeczy były już spakowane; nie miałam ich wiele, więc tak naprawdę wystarczyła mi jedna większa torba. Zresztą, nie zamierzałam zabierać nie wiadomo czego. Musiałam być gotowa na ucieczkę i porzucenie swoich rzeczy w każdej chwili. Kto wie, co mnie spotka na drodze. Obstawiałam wilki, ale rabunek też był w grze. Tak samo zła pogoda czy po prostu zgubienie się. Nasze mapy nie były idealnie dokładne.

Kiedy byłam już umyta i ubrana, założyłam kołczan ze strzałami i wzięłam do jednej ręki łuk a do drugiej swoją torbę. Miałam stawić się w sali obrad razem z Jade, abyśmy dostały wszystko, czego potrzebujemy. Ostatni raz omiotłam spojrzeniem swój pokój i wyszłam, kierując się do zachodniej wieży zamku, gdzie znajdowała się sala. Czułam, że mi niedobrze ze stresu. Jeszcze nigdy się tak niczym nie stresowałam. Wiedziałam, że ta wyprawa może być moją pierwszą i ostatnią, ale chyba najgorsza w tym wszystkim była myśl, że jeśli coś by mi się stało, to tak naprawdę nikt za mną nie zatęskni, bo nikogo nie mam.

Weszłam do sali obrad. Było to spore pomieszczenie z okrągłym stołem na którym leżała duża mapa Królestwa. Wokół stołu stały krzesła, a jedno z nich zastąpione było czymś w rodzaju tronu. Było oczywiście przeznaczone dla Królowej, która właśnie na nim siedziała. Ukłoniłam jej się. Widziałam po jej minie, że nie jest zadowolona, ale szczerze, to chyba nigdy nie widziałam jej zadowolonej czy choćby uśmiechniętej. Zawsze była chłodna.

- Wasze konie są już gotowe - powiedziała kobieta, kiedy do sali weszła lekko zdyszana Jade. Chyba tu biegła, bo jej włosy były w nieładnie, zupełnie, jakby przed chwilą się obudziła.

- Dobrze. - Pokiwałam głową. Królowa wstała z mini tronu.

- Teraz omówmy wasz plan podróży - zaczęła, pochylając się nad stołem. Razem z Jade podeszłyśmy bliżej. - Według moich strategów podróż zajmie wam cztery do sześciu dni. W zależności od waszego tempa. Najpierw musicie przejść przez Leśną Dolinę. Jest tam gęsty las, niebezpieczny ze względu na wilki. Znajdziecie tam jednak jedną wioskę, w której proponuje wam zatrzymać się na nocleg. Następnie przechodzicie przez rzekę, bardzo szeroką. Powinien być tam most, ale do niego również trzeba przejść. Rzeka ta jest rwąca, a woda w niej lodowata. Musicie być spokojne, ponieważ konie mogą łatwo się spłoszyć szumiącą wodą. Po przejściu przez rzekę czeka was spokojna wędrówka przez lasy, łąki. Miniecie po drodze kilka wiosek; zatrzymajcie się w nich na noclegi. Taka spokojna podróż będzie trwała przynajmniej dwa dni. Potem znajdziecie się blisko granicy. Jak wiecie umowną granicą naszego Królestwa są wysokie góry. Musicie je przejść. Są tam szlaki, jednak nadal musicie uważać na skały. Możliwe, że wędrówka po tych górach będzie zbyt trudna dla koni i będziecie musiały pokonać ten dystans pieszo. Po przejściu na drugą stronę gór znajdziecie się poza granicami Królestwa. Wasza pozycja nie będzie już was chronić. Po wkroczeniu na teren Królestwa obok możecie napotkać się na złodziei, którzy będą chcieli was okraść. Nie pozwólcie im zabrać wam rozejmu. Po tym macie prostą drogę do stolicy, do Króla. Czeka was w miarę spokojna droga, przynajmniej taką mam nadzieję - mówiła kobieta, pokazując palcem odpowiednie miejsca na mapie. - Dostaniecie oczywiście mapy, by się nimi kierować. A teraz najważniejsze - oznajmiła i jeden ze służących podał jej dwa zwoje. - To jest rozejm, który musicie dostarczyć. Jest w dwóch egzemplarzach, w razie, gdyby jednej z was coś się stało. Macie tego pilnować jak oka w głowie. Nikt nie może tego dostać, a i wy tego nie przeczytacie. - Kobieta włożyła zwoje do specjalnych tub, w których można było je transportować. Służący podał jedną tubę mi, a drugą Jade. - Teraz udajcie się do stajni po konie. Czeka tam na was służba od której dostaniecie prowiant oraz monety, w razie, gdybyście musiały coś kupić po drodze. Życzę wam powodzenia. Niech bogowie mają was w opiece - dodała.

One shots [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz