Rozdział 5

44 2 0
                                    

Wtorek nadszedł bardzo szybko dla reprezentantów szkół z transmutacji. Tak było też w przypadku Coralie. Już od rana dziewczyna lekko się stresowała a sytuacja z przed soboty jej w tym nie pomagała.

- Coralie rozchmurz się, powinnaś z nim o tym pogadać.

- nie chce z nim gadać - warknęła i wzięła swoją torbę, kiedy miała już wyjść, Amelia złapała ją za rękę.

- wypytywał się wczoraj o ciebie, pytał dlaczego poszłaś tak wcześnie i  dlaczego nie było cię na kolacji.

- może dlatego że nie miałam ochoty siedzieć i patrzeć jak ślini się do Evans - powiedziała do siebie, po czym wyszła z Dormitorium a Malfoy za raz za nią. Dziewczyny szły w ciszy do wielkiej Sali, kiedy były już przed drzwiami, usłyszały one nawoływania.

- Coralie, zaczekaj... - czarnowłosa odwróciła się i spojrzał na Pottera, który zdyszany do niej dobiegł.

- Coralie...

- Cześć James, chcesz coś bo trochę mi się spieszy?

- przepraszam cię za sobotę, Lily przyszła i...

- nie musisz się tłumaczyć, rozumiem, że ci się podoba - powiedziała i chciała odejść ale Potter złapał ją za rękę.

- nie, naprawdę muszę, posłuchaj Coralie, zachowałem się jak dupek, wiem i bardzo cię przepraszam. Umówiłem się z tobą na randkę a jak tylko przyszła Lily, przestałem się tobą interesować. Nie dziwię się że sobie poszłaś. Ale to nie jest tak, jak to wygląda. Proszę wytłumaczę Ci to ale nie tu i nie teraz, przyjdź proszę o 20 na wierzę atmosferyczną - powiedział i odszedł, zostawiając zdziwioną pannę Black. Coralia spojrzała na Amelie a ta tylko wzruszyła ramionami. Kiedy dziewczyny weszły do wielkiej Sali, podeszła do nich profesor McGonagall.

- och Coralie, dobrze że już jesteś. Zjedz szybko śniadanie i razem ze wszystkimi pójdziesz do sali. Mam nadzieje ze pamiętasz o pierwszym teście turniejowym?

- oczywiście pani profesor. Jak skończę jeść to udam się z moją konkurencją - odpowiedziała jej opyskliwię i usiadła do stołu. Profesorka transmutacji była tak zestresowana że zignorowała słowa czarnowłosej i po kolei zaczęła podchodzić do reprezentantów. Black w tym czasie nakładała sobie tosty na talerz, nie miała ochoty nic jeść, ale wiedziała że jak nie zje, to jej przyjaciółka będzie jej truła przez resztę dnia. Właśnie dlatego Coralie się przemogła i zjadła dwa tosty. Kiedy skończyła, wstała i podeszła do chłopaka z jej domu, był na 7 roku i startował z nią w konkursie.

- idziemy? - zapytała, przez co chłopak na nią spojrzał. Znała go z widzenia, nazywał się chyba Jack Malor. Chłopak kiedy tylko to powiedziała, wstał od stołu i poszedł za dziewczyną. Po drodze zgarnęli jeszcze resztę reprezentantów z Hogwartu, tych z Gryffindoru mniej chętnie ale jednak. Cała szóstka poszła do sali transmutscji, gdzie czekali na nich aurorzy, którzy mieli towarzyszyć w każdym zadaniu w turnieju, nawet tak prostym i niedorzecznym. Każdy z uczniów został sprawdzony czy nikt nie wnosi do sali "pomocy naukowych". Kiedy każdego sprawdzili, zaczą się test. Mieli na test 2 godziny, dla jednych było to bardzo mało, ale dla innych w tym Coralie, było to nadto czasu. Dziewczyna skończyła pierwsza, oddała test i wyszła z sali a profesor McGonagall za raz za nią.

- Coralie, moim zdaniem powinnaś pisać do końca, ale to twój  wybór. Ja wraz z nauczycielami transmutscji naszych gości, sprawdzimy testy dzisiaj, wyniki zostaną ogłoszone na kolacji, mam nadzieję że się zjawisz.

- jakbym śmiała nie przyjść, a teraz przepraszam pani profesor, ale chciałabym się położyć.

- emm oczywiście, jesteś zwolniona z całego dnia zajęć, ale proszę cię Coralio, przyjdź na kolacje.

- dobrze, do zobaczenia - powiedziała jej i poszła w stronę lochów. Jako iż każdy uczeń miał teraz lekcje, Coralie miała cały pokój wspólny dla siebie. Właśnie ten czas postanowiła poświęcić na naukę zaklęć czarno magicznych. Czarnowłosa przymknęła oczy i wyszeptała kilka niezrozumiałych słów, po chwili  jej ręce pojawiła się czarna, gruba i stara księga zaklęć z zakresu czarnej magii. Panna Balck długo czytała i uczyła się nowych zaklęć, w tej samej księdze znalazła też zaklęcia z białej magii, które są nie znane u czarodziejów ale są legalne. Po kilku godzinach, Coralie usłyszała jak lochy się otwierają, dlatego szybkim zaklęciem ukryła książkę i spojrzał jak do salonu slizgonów zbierają się uczniowie. Kiedy Amelia weszła do salonu, od razu pobiegła do Coralie i zaczęła ją wypytywać o to jak jej poszło.

Parę minut przed 19, dziewczyny wyszły z lochów i zaczęły kierować się do wielkiej Sali. Mimo iż z początku Coralie nie interesowały wyniki z transmutscji, to entuzjazm jej przyjaciółki chyba się jej udzielił i ona rówżnież zaczęła się stresować. Dziewczyny jako ostanie weszły do wielkiej Sali i usiadły przy stole Slytherinu. Wtedy Profesor McGonagall zabrała głos.

- Drodzy uczniowie, mamy już wyniki waszego konkursu wiedzy z transmutscji. Za chwilę przeczytam trzy pierwsze miejsca, które napisały najlepiej ale jeszcze przed tym chciałabym wspomnieć że wyniki wszystkich uczniów, po kolacji zawisną przed wielką salą. Oczywiście wasze wyniki będą wpływać na punkty jakie uzyskacie. A teraz chciałabym ogłosić trzy najlepsze wyniki.

- trzecie miejsce panna Agens Guise z akademii magii Beubatons z wynikiem 89% gratuluję - w tym momencie w sali rozeszły się brawa, a uczieszona dziewczyna wstała z miejsca i lekko się ukloniła.

- drugie miejsce Pan Viktor Flamount ze szkoły magi Dumstrangu, z wynikiem 92%- znów rozeszły się brawa, głównie z Dumstragu

- oraz pierwsze miejsce, z radością oświadczam że zajęła panna Coralie Black ze szkoły magii i czarodziejatwa Hogwart z najlepszym możliwym wynikiem 100% - w tym momencie cały Hogwart zaczął wiwatował a dziewczyna nie mogła się nie uśmiechnąć. Ku jej zdziwieniu cieszyli się nawet ludzie z Gryffindoru w tym James.

- dobrze, dobrze, reszta wyników po kolacji, smacznego. Kiedy każdy zajął się jedzeniem, Amelia z uśmiechem patrzyła na przyjaciółkę.

- widzę, że Potter nie odpuszcza - powiedziała blondynka, zerkając ukradkiem na okularnika, który przez cały posiłek patrzył się na pannę Black.

- ehh tak, tak myślę. Nie wiem czego mam się spodziewać, w końcu nie codziennie James Potter zaprasza mnie na wierzę atmosferyczną - zaśmiała się po czym zajęła się jedzeniem. Resztę kolacji minęło im na swobodnym rozmawianiu. Panna Black nie chciała dać po sobie poznać że się stresuję, dlatego chciała zająć się czymś innym. Kiedy kolacja dobiegła końca, Coralie wstała od stołu w tym samym momencie co Potter. Kiedy dziewczyna wyszła z wielkiej Sali, James do niej dobiegł i razem poszli na wierzę. Momentalnie stres jaki czuła czarnowłosa uleciał  a zastąpiło go zawiedzenie.

- a więc, co chciałeś mi wytłumaczyć? - w tym momencie James spojrzał na Coralie i podszedł do niej bliżej.

-  powiem Ci ale mi nie przerywaj, dobrze? - kiedy Cora pokiwała głową, chłopak zaczął mówić, oboje nie byli świadomi tego, iż nie byli tutaj sami. Zza murem stał Tom Riddle we własnej osobie, słuchając co Potter ma do powiedzenia Coralie.

- w sobotę, kiedy byliśmy w trzech miotłach, naprawdę świetnie się bawiłem, ale nie byłem z tobą do końca szczery. Po naszym pierwszym spotkaniu, założyłem się z Syriuszem że cię w sobie rozkocham a potem rzucę. Sprawy jednak się skomplikowały. Kiedy przyszła Lily, Syriusz patrzył na mnie z wyczekiwaniem i nie wiem dlaczego ale zacząłem cię ignorować, mimo iż słyszałem każde słowo. Bolało mnie to, ale musiałem to zrobić. Teraz jednak jest mi głupio, naprawdę. Jesteś świetną dziewczyną i jeśli jeszcze zdołasz mi wybaczyć, chciałbym odbudować naszą relacje - na dłuższą chwilę zapadła grobowca cisza, którą po kilku minutach przerwała panna Black.

- muszę to przemyśleć, zaufałam ci a ty mnie... ach nie ważne. Jak już mówiłam, potrzebuję czasu, do zobaczenia James...

Czarna Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz