Rozdział 9

47 2 0
                                    

Sobota przyszła bardzo szybko, chyba nawet zbyt szybko dla Coralie. Dziewczyna przez ich wyjście, zaczęła się stresować przez co od dziesięciu minut stała przed lustrem i poprawiała swoją czerwoną, zwiewną sukienkę. Miała to szczęście, że dzisiejsza sobota zaliczała się raczej do cieplejszych dni, właśnie dlatego pozwoliła sobie na założenie sukienki. Amelia cały czas przyglądała się przyjaciółce zirytowana, dopiero po jakimś czasie się odezwała.

- nie pocieraj już tej sukienki bo wypalisz w niej dziurę, pięknie wyglądasz więc nie wiem dlaczego się stresujesz.

- nie chodzi o wygląd Am, przecież mnie znasz... Chodzi o to, że jak pomyślę o moim bracie, żołądek mi się ściska.

- mogłaś powiedzieć, że zabierzesz mnie ze sobą, razem byśmy sobie jakoś poradziły - słowa blondynki były sensowne, w końcu dlaczego ona  miała nie wziąć swoich przyjaciół, skoro i tak jest to przyjacielskie spotkanie. Teraz jednak było już za późno i chcąc nie chcąc czarnowłosa musiała tam iść sama. Jej zwęglone oczy spojrzały wątpliwie na pannę Malfoy, po czym przeniosły wzrok na zegarek, który pokazywał jej godzinę spotkania, a dokładniej dwie minuty do spotkania. Nabrała dużo powietrza w płuca po czym wyszła u wcześnie mówiąc..

- życz mi szczęścia - kiedy wyszła, wzrok wszystkich osób z jej domu, spoczą na niej, zignorowała to jednak i szybko ich wyminęła, podążając na dziedziniec gdzie miała spotkać się z chłopakiem. Przyszła minutę po czasie, jednak James z przyjaciółmi nadal na nią czekali. Podeszła tam nieśmiało i uśmiechnęła się lekko.

- cześć - odezwała się głośno, chcąc choć stwarzać pozory pewnej.  Wzrok wszystkich momentalnie spoczą na niej. Wszyscy mieli sprzeczne emocje. James był widocznie szczęśliwy, Peter patrzył z przerażeniem, Remus z uprzejmością a Syriusz z irytacją.

- o Coralie, cieszę się, że przyszłaś. To co idziemy? - na jego słowa tylko kiwnęłam głową. Kiedy zaczęli iść w stronę wioski, dziewczyna podeszła do Remusa, którego nie miała przecież okazji poznać.

- cześć my się chyba jeszcze nie znamy, jestem Coralie Black - uśmiechnęła się do niego i podała mu rękę, którą chętnie przyjął.

- Remus Lupin.

- czyli to ty jesteś trzecią najlepszą osobą na roku? - zapytała uprzejmie, rozpoznając chłopaka z opowiadań Slughorna, który na klubie ślimaka, żalił się, że taki mądry chłopak nie ma  zamiłowania do eliksirów.

- Slughorn się wygadał - zaśmiał się, na co ta lekko się uśmiechnęła.
- mi też to mówił, podobno wyprzedza mnie tylko Lily i ty Coralie. - dziewczyna miała już coś odpowiedzieć, kiedy poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu.

- widzę, że się dogadujecie. Widzisz Coralie? Mówiłem, że moi znajomi są super - na słowa Jamesa dziewczyna się nieco speszyła, jednak odpowiedziała mu uśmiechem.

- możesz już zabrać tą rękę James - powiedziała w pewnym momencie, kiedy chłopak wciąż szedł obejmując czarnowłosą.

- ale mi tak wygodnie Cora - zrobił maślane oczka, na co ta tylko westchnęła. Machnęła ręką, zabierając dłoń chłopaka. Korzystając z jego zdezorientowania, odeszła kilka kroków.

- o Peter, my to akurat się znamy... - powiedziała nieco złośliwie. Nie lubiła tego chłopaka, to on mówił wszystko Riddlowi na temat Jamesa. Był po prostu tchórzem i nie raz już dziewczyna zastanawiała się, jakim cudem trafił do Gryffindoru.

- chyba tak pa... Coralie - powiedział na co ta miała ochotę się zaśmiać. No tak, Tom kazał mu mówić do niej pani, bo jak stwierdził, nie jest aż tak inteligentny aby mówić jej po imieniu. Pamięta ten dzień jak dzisiaj.

Z uśmiechem na twarzy postanowiła już nie męczyć chłopaka. Spojrzała ukradkiem na swojego brata. Wstrzymała powietrze, po czym podeszła do niego bliżej.

- witaj Syriuszu. Nadal się do mnie nie odzywasz - jej ciche słowa, spowodowały lekkie skrzywienie chłopaka.

- nadal ci nie ufam. Wiem jaka jesteś i wiem że coś kombi...

- och Coralie, powiedz mi jak wygrałaś te pojedynki, byłaś niesamowita i otrzymałaś najwyższą notę - znów przy dziewczynie pojawił się James, teraz jednak obją ją lekko w tali. Coralie w jakimś stopniu była mu wdzięczna, pomógł jej w końcu wybrnąć z sytuacji, chociaż to on do niej doprowadził.

- mówiłam Ci Jamie, nie wygrasz ucząc się zaklęć, wygrasz dopracowując zaklęcia które już znasz - to była dobra rada. Coralie znała dużo zaklęć, które były dopracowane do Perfekcji, James jednak starał się używać cięższych zaklęć, których nie opanował jeszcze tak dobrze.

- może więc mnie pouczysz - uśmiechną się, na co ta nie mogła odmówić.

- zastanowię się, w końcu jesteś moją konkurencją - odparła rozbawiona. Zanim się obejrzała, James otworzył jej drzwi, wpuszczając do środka. Dziewczyna była zdziwiona jak szybko doszli do trzech mioteł. Wchodząc do środka, czuć było zapach kremowego piwa i gdzie nie gdzie ognistej wisky. Chłopak pokazał dziewczynie stół, przy którym zaraz usiedli.

- to co, pięć piw kremowych? - zapytał James, na co każdy przytakną. Kiedy James zbierał pieniądze od przyjaciół żeby zamówić trunki, ominą dziewczynę przez co lekko westchnęła.

- James ja też mam pieniądze, umiem za siebie zapłacić - powiedziała lekko zirytowana. Spotkało się to tylko z szerokim uśmiechem bruneta.

- Coralie, przecież to ja cie tu zaprosiłem - no i poszedł. Dziewczyna musiała zostać z jego przyjaciółmi i choć Remusa zdążyła polubić, do reszty nie pałała sympatią.

- zastanawialiście się już, kim byście chcieli zostać po skończeniu szkoły? - zapytał Remus, na co Syriusz się ożywił.

- ja myślałem nad zostaniem uzdrowicielem - zaczą chłopak, na co spojrzałam na niego ciekawa.

- to dobry kierunek. Od dawna nad tym myślisz? - zaciekawiła się Cora, na co ten przytakną.

- praktycznie od zawsze. Moja mama była uzdrowicielką, chyba z tąd ten zawód. A ty Coralie? Myślałaś już nad czymś..

- w zasadzie to myślałam nad pracą Aurora...

- Aurora? Czarnoksiężników nie biorą na tę posadę - zakpił Syriusz, co lekko rozdrażniło dziewczynę.

- tak samo jak zapatrzonych w siebie kretynów - warknęła i zaczęła prowadzić wojnę na spojrzenia z bratem. Na szczęście James znów wyczuł moment i stawiając piwa kremowe, usiadł obok czarnookiej...

...

Oprócz sprzeczki pomiędzy Syriuszem a Coralie, było całkiem przyjemnie. Dziewczyna nawet dobrze się bawiła, czego sama się po sobie nie spodziewała. Kiedy wrócili do zamku, James oznajmił, że odprowadzi Coralie pod pokój wspólny. Kiedy więc szli w tamtym kierunku, odezwał się cicho.

- przepraszam za Syriusza a tym bardziej za moje wcześniejsze zachowanie. Nieco się z nim wczoraj pożarłem, kiedy powiedziałam, że zaprosiłem cię do wioski, dlatego też był taki oschły względem ciebie.

- nic się nie stało James. Było całkiem fajnie. Muszę teraz przyznać, że Remus jest naprawdę świetnym chłopakiem...

- ale nie tak świetnym jak ja oczywiście? - lekko się napieżył, co wywołało śmiech dziewczyny.

-oczywiście, że nie panie Potter - zażartowała i nim się obejrzała stanęła przed wejściem do pokoju wspólnego.

- dziękuję za dzisiaj, udowodniłeś mi, że mogę dać Ci jeszcze jedną szansę - pocałowała go szybko w policzek i zniknęła za marmurową ścianą, u wcześnie wypowiadając hasło. Jej serce dudniło jak szalone, jednak cały jej optymizm zaraz zmalał, kiedy zobaczyła popieliczkow Riddla.

- nasz pan chce cię widzieć...

Czarna Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz