❄ trzeci kubek gorącej czekolady;

1.4K 126 2
                                    

Zbliżała się szósta. Kilka osób siedziało w głębi kawiarni, niektórzy rozmawiali ze sobą, odpoczywali, pisali coś w swoich zeszytach lub w laptopach, nie przejmując się niczym innym. Byli i tacy, który z rozmarzeniem spoglądali za okna, na oświetlone ulice. Chontelle była w podobnym nastroju. W przydużym, brązowym swetrze, dopadła ją przyjemna melancholia, która nie przeszkadzała w wykonywaniu obowiązków.

Malując kolejną choinkę, panna Todd usłyszała jak po pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwoneczka, który przywiesiła nad drzwiami, uważając to za świetny pomysł. Szatynka nie zwróciła większej uwagi na kolejnego klienta, aż do momentu, kiedy usłyszała znajomy głos. Podniosła głowę i jej oczom ukazał się niebieskooki blondyn, który opierał się przed nią o ladę.

– Powinnaś bardziej skupić się na pracy – roześmiał się, zdejmując jasno brązowy szalik.

– I kto to mówi, dziś trzy razy w ciągu godziny się przejęzyczyłeś. – Wystawiła język w jego stronę, również nie mogąc powstrzymać uśmiechu. – To co zwykle?

– Tak, plus bądź tak miła i tym razem dołóż kawałek tego czekoladowego ciasta twojej babci. – Puścił jej oko, odstawiając swoją torbę na jeden z wiklinowych foteli blisko kasy. – I jak dzisiejsza audycja? Tylko ja mam wrażenie, że stają się one monotonne?

Chontelle spojrzała na chłopaka, zaparzając mu kawę. Nie znali się długo, chociaż chodzili od dziecka do tych samych szkół, a ich matki pracowały razem w domu kultury. Ellie wprawdzie słyszała całkiem sporo o Niallu, wiedziała jak wygląda, czym się interesuje, ale nigdy nie potrafiła do niego jakoś podejść. Blondyn również miał opory przed wcześniejszym zapoznaniem się z niebieskooką, mimo że znali się z widzenia, z korytarzy szkolnych. Dopiero kilka miesięcy temu coś się przełamało. Horan codziennie przychodził do kawiarni podczas przerwy, bądź po skończonej pracy, a Ellie tylko czekała na to, aż się zjawi. Uśmiechała się wtedy częściej, udawało im się zamienić kilka słów, pożartować. Nie spędzali ze sobą wiele czasu, ona zajęta była własną pracą, on również miał obowiązki. Jednak co chwila któreś zerkało w stronę drugiej osoby, nie mogąc się pohamować, a iskierki w ich oczach mogłyby rozświetlić całą kawiarnie bardziej niż wszystkie lampki choinkowe.

– Co? Nie, nie. Była bardzo interesująca. I taka klimatyczna. Uwielbiam święta!

Szatynka postawiła kubek z kawą na stoliku blondyna, po czym cofnęła się, aby nałożyć mu kawałek ciasta, którego nie mógł się nachwalić. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, doniosła mu talerzyk i przystanęła, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko ugryzła się w język i zrezygnowała, powoli się cofając. Niall natomiast, nie myśląc długo, wykorzystał jej wahanie i złapał jej dłoń, zadziwiając dziewczynę, a przy tym samego siebie.

– Coś jeszcze?

– Może usiądziesz? – zapytał z nadzieją, wskazując fotel naprzeciw siebie.

– Wybacz, mam sporo pracy. Może następnym razem – mruknęła cicho, poprawiając kosmyk włosów, który spadł na jej twarz. Bardzo chciała dołączyć do chłopaka, jednak coś ją powstrzymywało. Pewien rodzaj strachu.

– Tak, bo malowanie choinek w zeszycie to część twoich obowiązków. – Roześmiał się, wskazując niewielką ilość osób, będących w pomieszczeniu. – Ale mam nadzieję, że jednak następnym razem wypijemy gorącą czekoladę we dwoje.

– Też mam taką nadzieję – mruknęła jeszcze ciszej, przymykając oczy. Niall uśmiechnął się delikatnie, kiedy ona wróciła na swoje miejsca.

Mijały kolejne minuty, a Ellie co chwilę spoglądała na Horana, przeglądającego pocztę w swoim tablecie, karcąc się w myślach za to, że nie skorzystała z okazji, aby się do niego dosiąść. A te były częste, szczególnie wieczorami, kiedy ludzi było mniej niż za dnia i nie miała tyle pracy. Od dawna wyobrażała sobie moment, kiedy będzie w stanie się przełamać i po prostu, bez wahania, spędzić z nim trochę więcej czasu i naprawdę go poznać. Nie miała jednak na tyle odwagi, aby zaryzykować. Owszem, rozmowa z nim przychodziła jej w sposób naturalny, wymiana uśmiechów czy spojrzeń też nie sprawiała problemu, ale nic poza tym. Dalej żyła w dystansie przed resztą świata, w swojej spokojnej i cichej krainie.

– Serio, nie musisz się mnie bać, Ellie. Ludzi nie gryzę. – Podszedł do niej, odstawiając puste naczynia.

Dziewczyna roześmiała się, odkładając ołówek. Czuła lekkie zakłopotanie taką bezpośredniością dwudziestojednolatka i wiedziała, że jej policzki delikatnie się zaróżowiły, kiedy on nie odrywał od niej wzroku.

– Zapamiętam.

– Macie tutaj otwarte w wigilię, nie?

– Tak, do czwartej, a co, chcesz się wymigać od ostatecznych przygotowań świątecznych? – zapytała, przygryzając wargę, chcąc jeszcze na chwilę przedłużyć pobyt chłopaka.

– Pracuję. Rodzice jadą do brata, więc pomyślałem, że chociaż na chwilę będę mógł przyjść do najlepszej, mojej ulubionej, kawiarni w mieście. – Puścił jej oko, powoli ubierając się do wyjścia.

Chontelle podobała mu się od dawna, ale czuł dystans, jakim obdarza innych ludzi. Kłóciło się to z jej otwartością i delikatnym wyglądem, jednak taka była. Pulsowała w niej mieszkanka wszystkiego po trochu, co choć na chwilę zawitało w jej życiu i pozostawiło po sobie ślad. Niall mimo wszystko nie poddawał się, wysyłał w jej stronę sygnały, próbując zrobić pierwszy krok. I za każdym razem jej słowa sprawiały, że się cofał.

– To jak, mogę liczyć na kawę?

– Jasne, i na ciasto czekoladowe! – odparła zadowolona, machając mu, kiedy wychodził.

❅ ❅ ❅

a/n: Mam sentyment do tego fragmentu, bo napisałam go przed poprzednimi świętami i teraz znalazła się okazja, aby go wykorzystać. Nie będzie tu fajerwerków czy czegoś w tym stylu, ale mam nadzieję, że spodoba się wam to, co planuję x

Dear Santa... ❅ Niall Horan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz