Niecałe dwie godziny później Ellie zamknęła kawiarnię i podeszła do Nialla, który nadal siedział przy stoliku, czytając kolejny list. Podniósł głowę, kiedy dziewczyna odchrząknęła i uśmiechnął się, widząc jak niekomfortowo czuje się w tej sytuacji. Bawiło go to trochę, jednak chciał, aby panna Todd była taka jak podczas tych jego krótkich wizyt w czasie przerw, gdzie bywały momenty, kiedy wszystkie bariery opadały.
– Kuchnie mamy u góry, więc jeżeli nie masz nic przeciwko… – zawiesiła głos.
Poczuła jak jej twarz robi się cała czerwona, z powodu sytuacji, jaka między nimi nastała. Opuściła palec, którym wskazywała lokal ponad nimi i splotła ręce na klatce piersiowej. Uśmiechnęła się tylko lekko, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. To były ich pierwsze chwile, które spędzili tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie i Ellie miała jednak nadzieję, że szybko uda jej się znowu być tą samą dziewczyną, która zagadywała czasem chłopaka, kiedy przychodził na kawę.
– Mówiłem ci już, że nie musisz się mnie bać.
– Nie boję się! Tylko trochę głupio się czuję – przyznała, przymykając oczy. – Gdybym się bała to nawet nie pomyślałabym o tym, aby spędzić z tobą chwile sam na sam.
Dopiero po chwili do dziewczyny dotarło jak głupio zabrzmiało jej ostatnie zdanie i tylko zmarszczyła czoło, przykładając do niego rękę. Nialla roześmiał się i kręcąc głową wrzucił rozłożone na stoliku dokumenty do torby, po czym ruszyli do mieszkania szatynki. Blondyn nucił pod nosem jedną ze świątecznych melodii, którą Chontelle dobrze znała i sama zaczęła podśpiewywać, chichocząc zarazem. Kiedy już znaleźli się u góry, chłopak dyskretnie zaczął rozglądać się za mieszkaniem, zauważając, że jest ono urządzone w podobnym stylu jak kawiarnia niżej. I nie zdziwił się wcale widząc świeczki, ozdoby świąteczne, a nawet średniej wielkości wiklinowego renifera stojącego obok wejścia na balkon. Mógłby się założyć, że wszystkie wnętrza wyglądały podobnie, a nawet może jeszcze bardziej klimatycznie.
W tym samym czasie Ellie podeszła do komody, na której stał odtwarzacz i włączyła go, uruchamiając dobrze już znaną płytę ze składanką ulubionych piosenek świątecznych, znajdującą się w środku. Codziennie, pomagając babci w pieczeniu czy sprzątaniu, odtwarzała playlistę, wiedząc, że nawet mimo początkowych narzekań, kobiecie też przypadła ona do gustu. Horan spojrzał na Chontelle, kiedy pierwsze dźwięki melodii wypełniły pomieszczenie.
– Mogłem się tego spodziewać.
– Czego? – spytała, nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Uwielbiasz święta i aż do przesady chcesz tym wszystkich zarazić.
– Wcale nie!
– Ale okay, mi się to przyda, zwłaszcza, że u mnie w domu nie ma nawet choinki. – Wzruszył ramionami, siadając na sofie i wyjął z teczki plik nieprzeczytanych jeszcze listów. – Zaczynamy?
– Jasne. – Szatynka dołączyła do niego, biorąc kilka kartek. – Czemu nie masz choinki? Nie lubisz świąt?
– Kocham, ale i tak rzadko jestem teraz w domu, ciągle tylko praca i praca, a nawet jeśli byłoby inaczej to siedziałbym u rodziców, więc zaoszczędziłem. – Roześmiał się, otwierając jedną z prac.
Przez następne dwie godziny oboje czytali kolejne listy, wymieniając się wrażeniami, spostrzeżeniami czy uwagami. Ostatecznie uporali się z ich większą stertą, wybierając kilka naprawdę świetnych, które Ellie określiła mianem „magicznie świątecznych”. Rozmawiali przy tym, żartując, pijąc gorącą czekoladę i poznając się jeszcze bardziej. Wspominali też czasy, kiedy mijali się w szkole i co nieco o sobie słyszeli. Oboje byli zaskoczeni tym, że mimo tylu okazji poznali się dopiero kilka miesięcy temu, jednak Niall zauważył, że cieszy się, iż w ogóle udało im się bliżej zaznajomić.
– Bo wiesz, nie byłaś zbyt miła, kiedy zagadałem do ciebie pierwszym razem. – Podrapał się w tył głowy. – Prawie się ciebie przestraszyłem.
– Mnie? – Roześmiała się, uroczo przykładając dłoń do czoła. – To dlatego, że byłeś nachalny!
– Wcale nie!
– Wcale tak.
– Może trochę, ale było warto. – Szatynka zarumieniła się, nie odwracając wzroku.
Po kolejnych kilku minutach i dalszej rozmowie, Chontelle otwierała się przed Niallem coraz bardziej, zapominając o dystansie, który towarzyszył jej przez większość życia. Nie przeszkadzała już jej ta bliskość z blondynem, który nie raz umyślnie, albo i nie, dotykał jej dłoni, bądź szturchał w ramię, rozbawiony jej wypowiedzią. Czuła się swobodnie i cieszyła się, że skorzystała z rady Natalie.
– Uwielbiam to.– Uśmiechnął się Niall, kiedy z płyty zaczęły lecieć nieco mocniejsze dźwięki i tekst 12 Days of Christmas w wersji Relient K. Ellie roześmiała się, odpowiadając, że też jest to jej ulubiona wersja.– Biorąc pod uwagę całą płytę, to szczerze stwierdzam, że mogłabyś pracować ze mną w radiu.
– Jak zamknę kawiarnię to będę wiedzieć, gdzie się zgłosić – oznajmiła.
Niall jednak od razu odpowiedział, że nie dopuści do tego, aby jego ulubione miejsce w mieście, a nawet na całej Ziemi, przestało funkcjonować.
– Będę płacił ludziom, aby tu przychodzili, nie ma tak łatwo! – Szturchnął ją w ramię, kiedy dziewczyna roześmiała się z jego planu.
❅ ❅ ❅
a/n: Zostało 10 dni do świąt, omg!
CZYTASZ
Dear Santa... ❅ Niall Horan ✓
FanficNadchodził wieczór. Za oknem padał śnieg. Pokój rozświetlały lampki choinkowe i kilka zapalonych świec o zapachu cynamonu. Z radia leciała kolejna piosenka o miłości, pocałunkach pod jemiołą i oczekiwaniu na świętego Mikołaja z workiem prezentów. Po...