𝒲𝒶𝓀𝒟𝓃𝑔 𝓊𝓅 𝒿𝓊𝓈𝓉 𝓉𝑜 𝒞𝒶𝓉𝒞𝒜 𝓎𝑜𝓊𝓇𝓈𝑒𝓁𝒻 𝒹𝓇𝑒𝒶𝓂𝒟𝓃𝑔 𝒶𝑔𝒶𝒟𝓃 - List 5

541 55 27
                                    

28 września

Drogi Danielu!

Do tej pory nie chcę mi się wierzyć w to, co się stało. Przepraszam, że tyle czasu nie pisałem, chociaż i tak tego nie przeczytasz. Nie wiem czy zdołam opowiedzieć wszystko, ale spróbujmy zacząć od początku. 

Ostatnim razem pisałem jak bardzo boję się zagrać mecz, do którego zgłosił mnie Ron. Cóż, od początku wiedziałem, że to chujowy pomysł. Zaskakujący jest sam fakt, że wyszedłem na boisko. Miałem wrażenie, że zaraz albo zemdleję, albo zacznę płakać. Oczywiście wszyscy mnie obserwowali, co nie pomagało. A to był dopiero początek.

Leciałem na miotle pierwszy raz od Twojej śmierci. Myślałem, że nie spanikuję, ale chyba się przeliczyłem. Jak zawsze, brawo Potter. Zamiast grać jedyne co miałem w głowie, to że już nigdy więcej nie pokonasz mnie w Quidditcha. W pewnym momencie po prostu zatrzymałem się i wisiałem w powietrzu. Nie mogłem się uspokoić, łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiem co sobie myślałem, bo sam przecież uczyłem, że stanie w miejscu w tej grze to najszybszy sposób na samobójstwo. Pewnie byś mnie za to solidnie opierdolił. Cóż za zaskoczenie: trafił mnie tłuczek. Prosto w brzuch. Zleciałem z miotły, słysząc tylko przerażone krzyki. Już ledwo kontaktowałem, ale ostatnie co zauważyłem to osoba, która mnie uratowała. Malfoy. Pierdolony Malfoy. Ze wszystkich osób, którym potencjalnie mogło zależeć na tym, żebym nie rozbił sobie czaszki był to własnie on. Złapał mnie i odstawił na ziemie, prawie sam się wywalając. W oczach miał coś, czego do dziś nie potrafię zdefiniować. Mieszankę bólu, nienawiści, strachu i czegoś jeszcze. Chyba cieszę się, że zemdlałem zaraz po tej całej akcji. 

Obudziłem się po 2 dniach w szpitalu. Okazało się, że Gryffindor wygrał mecz, co było jeszcze bardziej szokujące. Przecież Malfoy bez problemu mógł zdobyć znicz! To wszystko wydawało mi się strasznie dziwne. W szpitalu spędziłem jeszcze dwa tygodnie, bo pani Pomfrey upierała się, że jestem poważnie uszkodzony. Dzień w dzień piłem jakieś eliksiry. Okropieństwo. 

Malfoy nie przyszedł do mnie ani razu, żeby wyjaśnić cokolwiek ze swojego zachowania, uwierzysz? Mam kompletny mętlik w głowie przez tego kretyna. Jakim cudem ty go lubiłeś, Danielu? Chyba nigdy nie umiałem tego pojąć. Nie zrozum mnie źle, zero zazdrości. Chodziło tylko o sam fakt, że Malfoy jest nieczułą i wredną mendą. Jak ktoś tak dobry i uczciwy jak Ty wytrzymywał jego obecność? 

Może widziałeś w nim więcej niż ja? W końcu to Malfoy uratował mnie przed upadkiem i zabiciem się. Potrafisz wytłumaczyć mi, czemu to zrobił? Zgrywam się, przecież to list. I nie, nie stać mnie na lepsze żarty.

Dzisiaj wróciłem do swojego łóżka z Sali Szpitalnej. Przyznam, że było mi tam całkiem dobrze. Zero wymagań, zero obowiązków, zero ludzi. Oprócz okropnego bólu, mogłem leżeć i po prostu odpoczywać. Jak przystało na bezwartościowego śmiecia, nie robiłem absolutnie nic przez te dwa tygodnie. Jestem tak cholernie zmęczony. Powinienem nadrabiać zaległości, które mam już zdecydowanie zbyt duże, ale nie mogę znaleźć jakiejkolwiek motywacji. Chciałbym umieć powiedzieć ci, że radzę sobie i idę do przodu. Usłyszeć od Ciebie, że mam się nie martwić i że przecież jestem pierdolonym Wybrańcem, więc ze wszystkim dam sobie radę. Ale nie potrafiłem Cię uratować, a teraz mam wrażenie, że wszystko wali mi się na głowę. 

Chyba wiem, jak mogę odzyskać choć cząstkę Ciebie. Może już kompletnie zgłupiałem, ale chcę dowiedzieć się, co takiego widziałeś w Draconie Malfoy'u. Musiało być w nim coś, o czym nigdy  mi nie mówiłeś. Omijałeś temat, a przecież spędzaliście razem sporo czasu. Dowiem się, co knuliście. Tym bardziej, że przecież ta fretka ostatnio zachowuje się niesamowicie dziwnie.
To by chyba było na tyle, Ron zaraz przyjdzie z lekcji. Trzymaj kciuki, żeby jakimś cudem udało mi się nadrobić wszystkie zaległości i żebym nie zdechł .

Do zobaczenia? 
Na zawsze Twój,
Harry.

𝙂𝙀𝙡𝙙𝙚𝙣 𝙏𝙚𝙖𝙧𝙚 [Drarry]Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz