𝒯𝑜 𝓈𝓂𝒟𝓁𝑒 𝓌𝒜𝒟𝓁𝑒 𝓎𝑜𝓊 𝓈𝓊𝒻𝒻𝑜𝒞𝒶𝓉𝑒 𝒶𝓃𝒹 𝒹𝒟𝑒 - List 8

317 33 6
                                    

2 listopada

Drogi Danielu!

Nie umiem opisać, jak mi cholernie wstyd. Pójście na ten bal nie było dobrym pomysłem i żałuję, że zepsułem zabawę Ronowi i całej reszcie. Najwyraźniej nie potrafię się już nawet się bawić. Gdybyś siedział teraz ze mną dostałbym pewnie niezły opieprz, mam rację? Ale spokojnie, Ron cię wyręczył.

Dzień po balu budziłem się z ogromnym kacem, co raczej nikogo nie dziwiło. Czułem się fatalnie nie tylko przez alkohol, ale też przez fakt, że mój najlepszy kumpel będzie wściekły. Poszedłem wymiotować i starałem się go nie obudzić, ale niestety się nie udało. Gdy tylko wstał, wygłosił mowę na temat tego, że się martwił i mogło mi się coś stać. Obiecałem już nie pić, ale raczej mało to pomogło. Uświadomiłem sobie, że zawiodłem też Ciebie ale nie wiem, czy to nowość. 

Nadal mam ogromne luki w pamięci co do tamtej nocy. Z całej imprezy kojarzę tylko Salę Balową i to, że chyba z niej wyszedłem. Chciałem iść na Wieżę Astronomiczną, ale nie jestem pewien gdzie skończyłem ostatecznie. Tak po prawdzie, pojęcia nie mam co robiłem i z kim. Pamiętam tylko Rona, bo położył mnie spać. Według niego przyprowadził mnie Malfoy.

Na początku wyśmiałem ten pomysł, ale nie był przecież nierealny. Nawet jeśli to Malfoy mnie pilnował, nie mogliśmy siedzieć razem długo, inaczej już bym nie żył. Chyba, że mam na sobie urok albo wypiłem jakiś wywar a on czeka na dobry moment. Chciałem znaleźć gnoja i torturować, aż nie powie co odpierdolił ale byłem zbyt skacowany. Wymiotowałem jeszcze parę razy i pół dnia przeleżałem w łóżku. Ostatecznie uznałem, że najlepiej będzie poczekać i użyć Mapy Huncwotów. Wieczorem Ron poszedł z Hermioną na spacer, a ja czułem się już wiele lepiej. Trzeba było to wykorzystać, a nie chciałem czekać.

Trafił się idealny moment, bo Draco akurat kręcił się po sowiarni. Poszedłem tam w pelerynie-niewidce, przy okazji chcąc poszpiegować. Wszedłem najciszej jak się dało, chociaż sowy nie pomagały. Parę wystraszyłem i to chyba mnie zdradziło, bo Malfoy prawie od razu zauważył kurz na mojej sylwetce. Złapał pelerynę i ją ściągnął, chociaż wydaje mi się, że nie wyglądał na wściekłego. Zanim przybrał swoją typową Malfoy'ową minę przez chwilę widziałem zamiast niej swojego rodzaju strach na mój widok. Bał się, co jeszcze bardziej mnie zaintrygowało. 

"Mama cię nie nauczyła, że to brzydko szpiegować, Potter?" Próbował brzmieć wyniośle jak zwykle. Byłem na to przygotowany, chociaż coś się nie zgadzało. Nie był agresywny, tylko sarkastyczny Wyjątkowo olałem jego zaczepki.

Przeszedłem do sedna od razu. Zapytałem co się stało wczoraj, ale nie dostałem odpowiedzi od razu. Nawet jeżeli coś było na rzeczy, nie zdradził ani jednej emocji. Oparł się o mur i uśmiechnął triumfalnie. 

"Oj, Złoty Chłopiec przesadził z Ognistą?" Doskonale się bawił tą całą sytuacją i nie zamierzał nic powiedzieć, co tylko bardziej mnie zirytowało. Postanowiłem rozegrać to inaczej.

"W takim razie pamiętaj, że Veritaserum trudno wyczuć w soku dyniowym" rzuciłem tylko, odwracając się na pięcie. Byłem pewien, że wymięknie. Ma za wiele do ukrycia, żeby choćby ryzykować takie zagranie. Doszedłem prawie do drzwi gdy usłyszałem za sobą ciche, zirytowane "Potter" i zatrzymałem się. 

"Będziesz gadał?" Spojrzałem na niego wiedząc, że teraz to ja byłem górą. 

"Zrobimy tak, ty nie wciśniesz mi Veritaserum a ja powiem, co robiłeś wczoraj najebany. Układ?" Zaproponował, na co skinąłem głową. Nie zamierzałem łamać warunków, chociaż wizja dolania mu paru kropel jest kusząca. Ostatecznie usiedliśmy na szerokim, kamiennym parapecie, oparci o framugi ogromnego okna służącego do puszczania sów pocztowych. Ja z obiema nogami podkurczonymi, on z jedną swobodnie wiszącą. Głupio to zabrzmi, ale pomyślałem wtedy, że włosy Malfoy'a ślicznie odbijają światło. Było już późne popołudnie, więc Słońce akurat zachodziło i tworzyło niesamowity klimat. Pamiętam, że obiecałem sobie przychodzić tu częściej.

𝙂𝙀𝙡𝙙𝙚𝙣 𝙏𝙚𝙖𝙧𝙚 [Drarry]Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz