Wycieczka po Tartarze i rozmazani ludkowie

185 13 8
                                    


pov. Ciri

Wracając do obozu ciągle zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam zgadzając się na to. Bałam się, że moja ciemna strona zacznie wariować i nikt jej nie powstrzyma. Ale nie chciałam być sama a w ten sposób mogłam być z moim jedynym przyjacielem. W sumie przyjechał, a ja od razu z nim poszłam co mi się raczej nie zdarza. Powinnam bardziej uważać. Gdy doszliśmy do obozu po prostu czułam wrogie spojrzenia skierowane w moją stronę. Miałam ochotę schować się w takie miejsce gdzie nikt mnie nie znajdzie. Skierowaliśmy się do lecznicy. Nie miałam pojęcia po co tam idziemy ale nie chciałam robić kolejnej afery. Już i tak miałam wystarczająco problemów na głowie. W lecznicy było prawie pusto. Zdziwił mnie jednak widok leżącego na łóżku Harry'ego. Poczułam wyrzuty sumienia. Byłam pewna, że to wszystko przez moje grzebanie mu w głowie. Ale przecież nie wiedziałam jak to się skończy. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. Moje zdolności z każdym dniem mnie coraz bardziej przerażały. A widok leżącego nieprzytomnie Harrry'ego tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że nie powinno mnie tutaj być. Tylko krzywdzę wszystkich dookoła. Usłyszałam kroki. Gdy się odwróciłam zobaczyłam wściekłą Sofię. Gdy na mnie spojrzała w jej oczach zobaczyłam pogardę i gniew. W niczym nie przypominała tej pogodnej dziewczyny którą spotkałam przychodząc do obozu. Odepchnęła mnie i podeszła do chłopaka. Nie odwracając od niego wzroku spytała:

- Co ona  tu robi?! - W jej głosie dało się wyczuć gniew który wcześniej widziałam w jej oczach.

- Bogini która przemówiła przez Rachel powiedziała, że mamy ją do niej przyprowadzić a ty będziesz wiedziała gdzie ją znaleźć.

- Już wam mówiłam, że nie wiem gdzie ona jest! Po prostu gdy się chcę z nią spotkać - albo raczej ona ze mną - po prostu idę. I miejsce do którego dojdę nigdy nie jest tym co wcześniej. Ale teraz czuję, że ona chce się z nami spotkać w swoim domu. Zła informacja jest taka, że ja nie zamierzam z nią nigdzie iść a beze mnie nigdy do niej nie dojdziecie. 

Powiedziała wskazując na mnie. Poczułam smutek. Rozumiem, że żywi do mnie urazę i jest na mnie wściekła z to co zrobiłam jej chłopakowi, ale bez przesady. No nie. Znowu czytam w czyjejś głowie. Przecież ja tego nie chcę. Czemu to się nie skończy. Mam dość tego, że ludzie przeze mnie cierpią. Chciałam się schować przed całym światem. Coś ze mną było nie tak. I nie mówię tu o tym, że mój ojciec jest bogiem a ja panuję nad powietrzem i wodą. Nawet w porównaniu do herosów byłam dziwna. Nie pasowałam nigdzie. Nawet moja rodzina to wiedziała. John i Mary nigdy nie traktowali mnie jak siostrę. Odnosili się raczej do mnie z chłodną obojętnością. Nieraz czułam, że jestem tam obca. Jakbym się wepchała. Teraz przynajmniej rozumiem czemu tak było. 

- Czy wiesz co to za bogini? - Spytał Jason dziewczyny. Ta informacja bardzo by nam ułatwiła poszukiwania.

- Wiem. Ale nie wiem czy mogę wam je powiedzieć. Jest bardzo drażliwa jeśli o to chodzi.

- Czyli masz do wyboru : albo nas do niej zaprowadzisz, tak jak tego chciała, albo nas do niej nie zaprowadzisz i może powiesz jej imię - żeby nam pomóc - narażając się na jej gniew. Dobrze zrozumiałem?  - Spytał Peter. Byłam zdziwiona, że się odezwał. A potem zorientowałam się, że wciąż nie wiem kto jest jego boskim rodzicem. Będę musiała go spytać jak tylko stąd wyjdziemy. Mam po dziurki w nosie białych pomieszczeń. Zorientowałam się, że Sofia coś mówi.

- ....dlatego pójdę z wami.

- To świetne. Mam tylko nadzieję, że mnie nie zabijesz zanim dojdziemy na miejsce. Bo gdyby twój wzrok mógł zabijać już dawno byłabym trupem. - powiedziałam z sarkazmem.

- A skoro wszystko już ustaliliśmy to ja wychodzę. - skierowałam się w stronę drzwi nie czekając na resztę. Na dworze odetchnęłam. Nawet nie zauważyłam jaka byłam spięta. Po chwili dogonił mnie Peter. Szliśmy chwilę w milczeniu ale nie wytrzymałam.

Zbuntowana BoginiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz