5. Ucieczka

994 31 3
                                    

Znalazłam wyjście z tego lochu i znajdowałam się chyba w środku lasu. Rozejrzałam się i zobaczyłam niedaleko niskie domki. Pewnie tam mieszkała cała watacha.

Nie czekając na obmyślenie nowego planu ruszyłam przed siebie. Woń wysokich drzew, mchu otaczała mnie z każdej strony. Biegłam przemieniona w swoją wilczą posturę. To było jak sen... zachodzące słońce ogrzewało moją sierść co powodowało, że mieniła się jak diament. Księżyc był już na niebie w pełni. Gwiazdy zaczęły się pojawiać na niebiesko-różowym sklepieniu. Biegłam jako wolna dziewczyna... wolna...

Gdy pokonywałam swój życiowy maraton już dobre 2 godziny, byłam pewna, że już mnie nie znajdzie. Mój zapach mieszał się z zapachem lasu, ale teraz puszcza wydawała się trochę bardziej straszna. Niebo było już brudno niebieskie, ale słońce nadal rozjaśniało delikatnie mrok. Byłam wykończona. Zmieniłam się w człowieczą postać. Moje stopy na których miałam tylko zwykle buty były obolałe, a nawet lekko krwawiły. Zdjęłam je, nie widziałam sensu męczenia się w nich dłużej. Szlam dalej w poszukiwaniu schronienia na noc. Nagle, zaczął padać śnieg... ŚNIEG WE WIOSNĘ. No ja przepraszam bardzo, ale to nie miało sensu. Teraz to napewno zapowiadała się zimna noc.

Poczułam dziwny zapach... jakby goździki... tylko był mały problem... W LESIE NIE ROSNĄ GOŹDZIKI. Pomyślałam, że to pewnie zapach z jakiegoś domu się ulatnia. Tyle, że ja stałam w miejscu, a zapach się wzmacniał.

Nie czekając na to, że to coś mnie pożre zaczęłam uciekać. Lekko utykałam, ale myśl o tym, że ktoś mnie zje żywcem była silniejsza. Zmieniłam się w śnieżnego wilka, który trochę kamuflował się w tym zimnym śniegu. Zaczęłam biec i usłyszałam, że coś za mną podąża. No pięknie...

Nie miałam już siły dalej uciekać, powoli zwalniałam, aż w końcu zatrzymałam się i odwróciłam. Nie zobaczyłam tam, żadnego niedźwiedzia, czy jakiegoś stwora, tylko....
wilka. Był taki sam jak w moim śnie. Wielki, ze lśniącą szarą sierścią, która wpadała w czarny. Nie miał żadnych białych punktów, kolor sierści był jednolity. Takiej maści nigdy nie widziałam..., jego czerwone ślepia patrzyły na mnie z intrygą.

Nie warczałam, bo wiedziałam, że nie wygrałabym tej walki. Wyglądał na bardzo silnego, a ja? Patrzyłam na niego z przerażeniem kuląc ogon jak jakaś pierwsza lepsza wilczyca. Byłam przecież kiedyś Luną więc powinnam być trochę bardziej odważna.

Nie myśląc za wiele odwróciłam się i biegłam dalej. Mój wilk był za bardzo wyczerpany więc zamieniłam się znowu w człowieka. Teraz to na pewno mnie dogoni... Dobiegłam do końca, a raczej do momentu gdzie droga była urwana przez przepaść. Widok był nieziemski. Las jako jeden wielki organizm. Wyczułam jego moc...

Odwróciłam się, ale zamiast wilka zobaczyłam mężczyznę. Był wysoki, dobrze zbudowany, zamiast czerwonych ślepi miał żółte, mądre oczy. Włosy były czarne, ale na końcówkach wpadały w ciemny brąz.

Moje białe włosy rozwiewał wiatr, a oczy miałam szeroko otwarte. Stałam nad przepaścią, od której dzielił mnie tylko jeden krok.

————————————————————————
;-; Wiem, znowu krótki rozdział, ale za to dużo się dzieje ^^

Dajcie znać jak wam się podoba i co mogłabym zmienić, a co dodać! :)

Do następnego!

Złamana/ KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz