Zapraszam do nowej książki mojego autorstwa
Krucza Królowa
————————————————————————Kobieta padła na zimne podłoże, trzymając się za miejsce postrzału. Cały biały kombinezon w pare sekund zmienił się w krwistą czerwień. Wypuściłam parę z ust, otwierając zaciśnięte oczy. Ręce drżały, a żołądek podskoczył do gardła. Dior puścił zaciśniętą rękę, zostawiając na mojej czerwony ślad. Strzeli.... Zastrzelił ją.
Latte opuścił broń, zaciskając mocno zęby.-Kurwa, człowieku...- wypalił, pełen ulgi Dior, uciskając miejsce rany. Zaczęłam słyszeć nadchodzące kroki, zwabionych przez huk, Łowców. Nie mamy dużo czasu. Spojrzałam prosto w oczy Latte. Moja mina wyrażała dokładnie to co chciałam powiedzieć: ,,Pomóż nam..."
-Idźcie. Ja ich zatrzymam.- powiedział Latte, porzucając broń. Widziałam jak drżały mu ręce, a jego oddech słyszałam na karku. Nie spojrzał już więcej na mnie... Zrobił pare kroków w kierunku leżących wilków.
Spuściłam wzrok i podniosłam go na Diora. Ten tylko chwycił mnie za rękę i razem zaczęliśmy biec. Kątem oka mogłam dostrzec mojego byłego przyjaciela...
-Cześć chłopaki! Tutaj ich ni...- rozległ się huk, a Latte złapał się za brzuch. Wyrwałam się z uścisku mojego Mate i zatrzymałam się na chwile. Szyszka obrócił się do mnie. Miał otwartą buzię, z której właśnie wylewała się struga krwi. Na jego rękach było coraz więcej szkarłatnej cieczy... On tylko się uśmiechał. Jego poranny uśmiech, był pełen ulgi i ukojenia... Latte padł na zimny mech i zamknął swoje niebieskie oczy.... Stał się wolny...
Moje serce przyspieszyło, a ja zapragnęłam krzyczeć na cały głos. Ręka Diora mi w tym przeszkodziła, zamykając mi usta. Z moich oczu lały się łzy... łzy bólu... Niebo spadło mi na barki, czyniąc je bardzo ciężkie. Nie mogłam złapać tchu.. nie mogłam oddychać. Każdy skrawek mojego ciała był sparaliżowany... Dior przytulił mnie mocno do siebie. Zakrył mi oczy i prowadził w drugą stronę.
~Opium musimy uciekać...- jego głos rozbrzmiał w mojej głowie. Straciłam swojego przyjaciela z oczu i nie tylko... ja go straciłam... Już nie zobaczę jego uśmiechu, nie usłyszę jego żartów...
Razem, trzymając się za ręce, pokonywaliśmy zimne drzewa, krzewy, a słoñce, które wydawało się teraz martwe i puste. Para zimna, unosiła się w powietrzu, dając efekt zawiesiny. Prowadziłam w miejsce gdzie zostawiłam Zante.
-Zante!- krzyknęłam ostrożnie. Mała główka wyłoniła się z pod konaru drzewa. Gdy mnie zobaczył, posłusznie wyszedł i cicho podbiegł do mnie. Przytulił mnie, a ja odetchnęłam z ulgą. Jest bezpieczny... objęłam go ramionami.
Zante spojrzał na obolałego Diora. W jego oczach zaistniał podziw...-TUTAJ SĄ!- krzyczeli za nami biegnący Łowcy. Poruszali się bardzo szybko. Razem we 3 zaczęliśmy biec tak szybko jak to tylko możliwe. Nie mogliśmy zmienić się w wilki. Dior był za bardzo ranny i zbyt dużo stracił krwi. Czułam jego ból. Czułam jak cierpiał.
Biegłam za Zante, a Dior za mną. Omijaliśmy drzewa w blasku wschodzącego słońca. Para wychodziła nam z ust ze zmęczenia. Już nie daleko...
Ból w klatce wydawał się coraz większy, obróciła głowę, a Dior walczył z, na nowo krwawiącym bokiem. Dosyć tego. Nie mogę pozwolić, by ktoś tak ważny dla mnie, dalej cierpiał. Dior i Zante nie mogli dalej zostać w tym miejscu. Poczułam wielką złość i pewność siebie. Dobrze wiedziałam czego chce. Po raz pierwszy od tak dawna, jestem wstanie zawalczyć o siebie, bez obawy, czy dzisiejszej nocy dostanę po twarzy czy nie. Po raz pierwszy poczułam co to znaczy chronić i dbać o siebie i swoich bliskich. Jestem wstanie obdarować drugiego człowieka czymś co kiedyś dla mnie było nie osiągalne.
Stanęłam nagle, a Dior spojrzał się na mnie z pytającym spojrzeniem. Zante obrócił się i zrobił to samo. Niby inni, ale bardzo podobni...
-Biegnijcie. Ja ich zatrzymam.- czułam, że to moje przeznaczenie. Chronić swoją rodzinę. W końcu być prawdziwą Luną to nie tylko same przyjemności, ale i poświęcenie. Dior zamierzał już zaprzeczyć.- Jeśli tego nie zrobię. Wszyscy zginiemy, a tak mamy przynajmniej szanse jakoś z tej sytuacji wyjść.
Widziałam łzy w o oczach Zante. Podeszłam do niego, ukucnęłam i je wytarłam, swoim rękawem, dotykając jego policzka.
-Nie możesz płakać. Jesteś silny..., jesteśmy silni. Od teraz słuchaj się Diora. Możesz mu tak samo ufać jak mi. Pamiętasz o naszych zasadach?- spytałam, lekko się uśmiechając. Zante troche się uspokoił i przytaknął głową.- Te same zasady obowiązują cię z Diorem. Musicie się na wzajem chronić.
Zante przysłuchiwał się temu bardzo uważnie. Zwróciłam wzrok na Diora, który nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
-To ja powinienem was chronić. To ja jestem Alfą...
-A ja jestem Luną- przerwałam mu, wstając i podchodząc do niego. Złapałam go przy skroni i pociągnęłam w swoją stronę. Nasze czoła się styknęły.- To jest mój obowiązek...
-Chrzanić obowiązki.- wypalił Dior podnosząc głos.- Ja nie chce cie stracić...
-I nie stracisz. Raz już mnie znalazłeś. Spróbuj jeszcze jeden jedyny raz...- szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w policzek. Puściłam jego głowę i zrobiłam kilka kroków w stronę wydobywających się okrzyków.- Idźcie już.
Dior uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję..- powiedział i złapał Zante za rękę. Obaj zniknęli za drzewami, biegnąc przez las.
Zimne powietrze powodowało ciarki an całym ciele. Słońce grzało skórę i świeciło jasno w oczy. Byłam pewna, że Latte gdzieś tu jest. Chce mi pomóc...Oddychałam głęboko zimnym powietrzem, wydychając parę z ust. Moje płuca były rześkie i jak nowo narodzone, przepełnione zapachem lasu. Wiatr przestał wiać, pozwalając, by powietrze nagrzała się trochę, zostawiając miłe wrażenie ciepła. Moje oczy, całe granatowe, miałam szeroko otwarte, wyłapując szczegóły na które kiedyś nie zwracałam uwagi. Na małe ptaki, ćwierkające, by zbudzić mieszkańców lasu, by przywitać nowy dzień. Liście, a raczej igły, porozrzucane na jasnozielonym mchu. Czułam jak rośnie, jak w jego kanalikach płynęła woda. Pierwsi Łowcy, zaczęli wynurzać się z zza drzew. Biegnąc prosto na mnie.
To mój moment. Moment na udowodnienie, że złamana może stać się niezwyciężoną.
————————————————————————
Nie wiem, czy zakończyć książkę na tej akcji :/
Jeśli chcecie kontynuację, napiszcie mi w komentarzu ^^
Mam nadzieję, że wam się podobało ;-;Buziaczki :*
CZYTASZ
Złamana/ Korekta
WerewolfOpium to Luna jednej z Mrocznych watach w kraju. Jest nią nie z własnej woli. Jej partner i Alfa stada znęca się nad nią, zmusza do więzi, której nie ma... Czy jest jeszcze dla niej nadzieja i szansa na lepsze życie? Czy spotka swojego Mate? A może...