Prolog

1.6K 51 15
                                    

Otworzyłam oczy zagubiona, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej. Leżałam na trawie w wakańdzie. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Podniosłam się z ziemi i w panice zaczęłam poszukiwania kogokolwiek. Po chwili przede mną pojawił się pomarańczowy okrąg, przez który przeszedł dr. Strange. 

- W super skrócie połowa populacji wyparowała na pięć lat. Ty byłaś w tej połowie. - wytłumaczył pośpiesznie. - Jednak teraz nie czas na wyjaśnienia. Czas na dogrywkę. 

Nie musiałam wiedzieć nic więcej. Szczegółów dowiem się później. Przeszłam przez portal. Kiedy go opuściłam, moim oczom ukazał się obraz niczym z najgorszego koszmaru. Zupełnie tak jakbym była świadkiem apokalipsy. Resztę zdarzeń pamiętam jak przez mgłę. Walka z armią Thanosa. I to, co miało zmienić moje życie bezpowrotnie. Ostateczne użycie rękawicy nieskończoności. Potem obraz umierającego ojca. 

Uklękłam przed jego ciałem. Słowa sztucznej inteligencji uświadomiły mi, że on umiera. Spojrzałam na niego ten ostatni raz i położyłam dłoń na jego dłoni. 

- Wszystko rozumiem... Bardzo cię kocham. - z trudem wypowiedziałam to jedno zdanie przez łzy. 

Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Po prostu przy nim byłam. I tyle w tych ostatnich chwilach mi wystarczyło. Bo to ich zabrakło mi, kiedy umierała mama. 

—°—

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Czarna pogrzebowa sukienka zlewa się z moimi włosami. Ciemny ubiór i włosy jedynie podkreślają jak niezdrowo blada jestem. I to nie tylko dlatego, że nienawidzę się opalać. Ostatnio niemal w ogóle nie sypiam, a przez to jestem jeszcze bledsza, co uważałam za niemożliwe. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na białą kartkę, po raz kolejny czytając przemowę. Chciałam przed wystąpieniem zrobić to chociaż jeden raz bez zająknięcia. Wydawało się to niemożliwe. To miał być już drugi pogrzeb mojego ojca. Z tą różnicą, że ten, który miał się za chwilę odbyć nie był dla najbliższych. Przeklinałam się w duchu za to, że zgodziłam się na wzięcie udziału w tej szopce. Tony Stark zasłużył na coś więcej, jak pogrzeb pełen ludzi, którzy nawet dobrze go nie znali.

Odkładam kartkę. Mój wzrok przenosi się na telefon. Biję się z myślami. Dzwonić a może lepiej nie? Złapałam go i sprawdziłam godzinę. Mam jeszcze dwadzieścia minut. W końcu trzęsącymi dłońmi wybieram numer. Nikt nie odbiera. Straciłam niemal całkowicie kontakt z Peterem. Nasza relacja nie przeżyła próby czasu i śmierci. Chociaż czego ja więcej mogłam się spodziewać? To było tylko szczenięce zauroczenie. Nic więcej. Sama nie wiem po co dzwoniłam. W końcu nie chciałam go wciągać w tą szopkę. Nie umiałam mu tego zrobić. Nie chciałam, by musiał przechodzić jego śmierć jeszcze raz. Jednak go potrzebowałam. Tak cholernie potrzebowałam, kogokolwiek z kim mogłabym porozmawiać. Nie nawet nie porozmawiać. Potrzebowałam kogoś kto przytuliłby mnie i powiedział, że wszystko jest okej. Kogoś, kto powiedziałby mi te wszystkie banały w stylu: "Tam gdzie jest teraz, jest mu lepiej". Jednak nikogo takiego przy mnie nie ma. 

Odczuwam niewyobrażalny żal do mścicieli. Nigdy nie uważałam, że są mi cokolwiek winni. Wręcz przeciwnie, to siebie uważałam za ich dłużniczkę. W końcu tyle dla mnie zrobili. Czuję żal, bo uważam, że są winni mojemu ojcu swoją obecność tutaj. Powinni tutaj być i mnie wspierać a może raczej pilnować, bym nie powiedziała nic głupiego. A oni nie przyszli. Na sali są tylko dziennikarze i przedstawiciele świta show biznesu. Bohater jego pokroju zasłużył na więcej. 

Czarna Wilczyca II ・Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz