XV

223 13 0
                                    

Weszłam do pokoju, porzucając plany na szukanie papierów dla Petera. Szczerze nie miałam teraz ochoty ani siły o nim myśleć. Potrzebowałam odpoczynku. Poza tym, jak ja wpadłam na tak głupi pomysł, jak szukanie papierów dla byłego w trakcie pełni. Jakbym była niewystarczająco niestabilna emocjonalnie. Przeżyłam już tyle pełni, a nadal popełniam te same błędy. Jednak Internet miał rację. Jestem po prostu głupia. I to nie tylko dlatego, że rozdrapuje stare rany. Tylko dlatego, że w ogóle pozwoliłam na to, aby powstały. Zawsze, kiedy tylko jedna rzecz posypie się w moim życiu ja muszę zniszczyć całą resztę. W mojej chorej logice jest coś takiego, co mówi mi, że jak na przykład rozpadnie mi się rodzina, to ja muszę zniszczyć swoje przyjaźnie. Bo naprawdę nie byłoby fajnie mieć przy sobie przyjaciół w takiej chwili. Nie no niby po co?

Otworzyłam szafę tylko po to, by stwierdzić, że nie mam pojęcia, w co się ubrać. Wyjście na nocną imprezę dla wilkołaków było dla mnie czymś nowym. Elegancie przyjęcia, czy dzikie imprezy dla nastolatków? Żaden problem. Mam w szafie pełno ubrań na taką okazję. Jednak na coś takiego to już nie za bardzo.

Zaczęłam przeglądać szafę, po kolei wykluczając różne możliwości. W zasadzie to sukienki i spódnice odpadają. Obstawiam, że nikomu nie będzie się chciało męczyć w kiecce i na szpilkach. W zasadzie to zapewne dżinsy i koszulki zestawione z butami sportowymi będą panującą stylizacją wieczoru. Tak więc stwierdziłam, że tak się ubiorę. A nawet jeśli nie trafiłam to i tak tam nie pasuje. I to pewnie do tego stopnia, że nieodpowiedni ubiór będzie moim najmniejszym problemem.

Ostatecznie ubrałam na siebie zwykły szary T-shirt z napisem 'The demons respect me'. Do tego czarne rurki z dziurami i czarne adidasy. Przejrzałam się w lustrze, a w mojej głowie ponownie pojawiło się pytanie, co ja w ogóle wyprawiam? Z wiekiem robię się strasznie sztywna. Kiedyś takie spontaniczne wyjście nie byłoby problemem. A teraz? Aż czasem mi słów na samą siebie brakuje.

Już miałam wychodzić, kiedy dotarła do mnie jeszcze jedna rzecz. Powinnam pozbyć się opaski na nodze. Ponoć zdjęcie jej jest niemożliwe, jednak dla Starków nie ma rzeczy niemożliwych. Przeszłam więc do warsztatu. Za pomocą kilku specjalnych urządzeń przebadałam opaskę. Wbiła się do skóry, przez co zdjęcie jej będzie trudne. Jednak nie niemożliwe. Ostatecznie użyłam własnych pazurów. Wyrwałam ją z nogi i podłączyłam do komputera, tak by nikt się nie zorientował. Nieco krwi popłynęło mi z nogi, to jednak nie był problem. Wilkołaki mają bardzo dobrą regenerację, a w czasie pełni to już w ogóle.

Przemyłam nogę zwykłą wodą i usiadłam, by wstępnie się zagoiło. Nie widziałam potrzeby zakładanie opatrunków. Zwłaszcza, że one tylko spowalniają gojenie. W międzyczasie zamówiłam taksówkę. Miejsce imprezy było zlokalizowane na obrzeżach. Nie zamierzałam iść tam na nogach. A swoim autem też jechać nie chciałam. Tak więc wyszło na to, że taksówka będzie najlepsza.

Kiedy noga się wygoiła, naciągnęłam nogawkę spodni i zeszłam na dół. Na moje szczęście nie musiałam długo czekać. Wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres. Oczywiście nie ten dokładny tylko ten umówiony. Wilkołaki serio lubują się w tajemnicach. Co, biorąc pod uwagę ich ostatnie wybryki, nie było wcale aż tak dziwne. Całą drogę spędziłam patrząc przez okno. Na szczęście kierowca załapał, że nie chce rozmawiać. Kiedy byliśmy już na miejscu, zapłaciłam i wysiadłam. By dotrzeć na miejsce musiałam przejść jeszcze spory kawałek. I na co ja się zgodziłam? Mogłam teraz pić wino i oglądać serial, a zamiast tego włóczę się po jakimś zadupiu. Ostatnio nie jestem dobra w podejmowaniu słusznych decyzji.

Kiedy byłam już blisko do moich uszu doszły dźwięki wycia i głośnej muzyki. Przynajmniej teraz jestem pewna, że nie zabłądziłam. Weszłam na teren posesji, która w dużej mierze wypełniona była wilkołakami. Rozglądałam się uważnie, by stwierdzić, że są to bardzo młode osobniki. Chociaż czego innego mogłabym się spodziewać.

Weszłam do domu. Niemal od razu uderzył mnie smród papierosów wymieszanych z alkoholem i potem. Muzyka była tak głośna, że z trudem skupiałam się na własnych myślach. Już zdołałam zapomnieć, jak to jest. Alkohol i zabawa do białego rana. Zero zasad. Jakby piekło nigdy nie istniało. Zdążyłam się już odzwyczaić.

Nagle ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Podskoczyłam zaskoczona, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam Alaricka. Był chyba najstarszą osobą w całym towarzystwie. Chociaż u nas wygląd bywa zwodniczy. Poruszał ustami najwyraźniej chcąc mi coś powiedzieć. Ja jednak kompletnie go nie słyszałam. Ostatecznie złapał mój nadgarstek i wyprowadził mnie przed dom, gdzie było nieco ciszej.

- Miało cię nie być. - stwierdził rozbawiony wbijając dłonie do kieszeni spodni.

- Jak mam być szczera to i tak nie miałam nic lepszego do roboty. - wzruszyłam ramionami obojętnie. - Nie obiecuje jednak, że zostanę długo.

- Zobaczysz, że jak się rozkręcisz, to nie będziesz umiała skończyć. - oświadczył, kierując się w stronę budynku. - Także wyjmij ten kij z tyłka i zabaw się.

- I kto to mówi? - ruszyłam za nim wkurzona.

- Gość, który mógłby być twoim ojcem. - spojrzał na mnie z wyższością, czego tak bardzo nienawidziłam. - I gość, który zastanawia się, gdzie podziałaś swoją radość życia?

- Umarła wraz z moim ojcem. - oświadczyłam, a na mojej twarzy pojawił się grymas. To naprawdę nie był wymarzony temat na imprezę.

- Więc wyjmij ją z grobu, a w jej grobie pochowaj żałobę. - mówił to w taki sposób, jakby to naprawdę było łatwe. Jednak wcale takie nie było. - Chociaż na ten jeden wieczór.

- Nie mów, że liczysz na to, że po tym jednym wieczorze zdecyduje się zostać alfą. - skrzyżowałam ramiona na piersiach. - Mnie tak łatwo nie przekonasz.

- Oj daj spokój. - w tym momencie stał się o wiele bardziej poważny. - Nie wszystko, co robię ma na celu stworzenie z ciebie Alfy. To robię dla ciebie. A może raczej dla tej wesołej dziewczynki, którą kiedyś byłaś.

- Tę dziewczynkę zabił trud życia i wieczna strata. - chciałam go ominąć, by wejść do środka. Naprawdę musiałam się napić. On jednak złapał mój nadgarstek. Jak ja nienawidzę, kiedy on to robi.

- Przestań. Nie da się ciebie słuchać. To nie przez okrutny los twoje życie się sypie. To tylko i wyłącznie twoja wina. - spojrzał mi prosto w oczy. Niczym zawiedziony ojciec. - To ty odpychasz od siebie wszystkich, którzy chcą ci pomóc. Bo ty nie chcesz czuć się lepiej. - puścił mój nadgarstek i zniknął w tłumie.

Czarna Wilczyca II ・Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz