Wbiegłam do lasu, a kiedy upewniłam się, że jestem na tyle daleko, by nikt mnie nie zobaczył zaczęłam się rozbierać. Czułam się skrajnie niekomfortowo. Robiłam już w życiu wiele głupich rzeczy, ale jeszcze nic takiego. Rozbieranie się po nocy w lesie, żeby pobiegać sobie jako wilk. Doprawdy cudowny pomysł. Jestem pewna, że gdyby mama żyła byłaby dumna. Tata zresztą też.
Odłożyłam ubrania i zaczęłam się przemieniać. Nie był to u mnie proces tak płynny, jak u innych wilkołaków. Nie przemieniałam się zbyt często. Chociaż określenie nie przemieniałam się w ogóle chyba jest bardziej właściwe. Dlatego też moje ciało nie zdołało przećwiczyć tego procesu. Przez chwilę walczyłam sama ze sobą, jednak dzięki pomocy pełni poszło ostatecznie nie tak najgorzej. Już przemieniona rzuciłam się do biegu. Chciałam znaleźć tego, który namówił mnie do tego szaleństwa.
Wciągałam powietrze nosem, szukając jego woni. Ostatecznie natrafiłam na trop i ruszyłam jego śladem. Na samym jego końcu znajdował się szary wilk, który patrzył w księżyc. Podeszłam do niego, a ten podniósł się z ziemi i podszedł nieco do przodu. Ja niewiele myśląc, ruszyłam za nim. Tom zatrzymał się dopiero na wzniesieniu. Zamknął oczy i wyglądał jakby wsłuchiwał się w brzmienie lasu. Przyglądałam mu się przez chwilę, nie mogąc wyjść z podziwu. Wyglądał, jakby dosłownie przeniósł się do innego świata.
W końcu otworzył oczy i spojrzał na mnie swoimi żółtymi ślepiami. Szturchnął mnie nosem, jakby chciał zachęcić do zrobienia tego samego. Nie chcąc protestować, po prostu zamknęłam oczy i wytężyłam słuch.
Było kompletnie inaczej. Moje zmysły szalały, jednak nie było to tak uciążliwe jak w mieście. Tutaj było po prostu przyjemnie. Słyszałam rzekę, która musiała znajdować się niedaleko. Udało mi się wyłapać również sowy. Zapachy, które mnie otaczały były równie piękne. Zapach trawy i drzew mieszał się z setkami innych woni, których nigdy wcześniej nie czułam. Pod łapami trawa zamiast paneli podłogowych. Przemiana w lesie niczym nie przypominała tej w mieście. Była przyjemna. Czułam się tak, jakbym narodziła się po raz drugi. Jednak najlepsze w tym wszystkim było to, że teraz było mi bliżej do zwierzęcia. Problemy świata ludzi straciły swój ciężar. Pod postacią wilka nie myślałam o byłym czy egzaminach. Byłam od nich kompletnie wolna.
Nagle wilk stojący obok mnie ruszył do przodu. Początkowo najadłam się strachu, jednak dotarło do mnie, że szary wilk chce pobiegać. Warknęłam cicho wkurzona, ostatecznie ruszając za nim.
Wilk okazał się bardzo szybki i zwinny. Na pierwszy rzut oka widać było, że spędził w tej formie więcej czasu niż ja. Byłam nieco niezdarna niczym dziecko, które dopiero uczyło się chodzić. Nie przejęłam się tym zbytnio. Czerpałam czystą radość z tej chwili, która szybko mogła się nie powtórzyć. W końcu słońce wstanie, a ja wrócę do swojej biurowej rzeczywistości.
W końcu udało mi się dogonić samca. Moje mięśnie w końcu rozruszały się lub postanowił dać mi fory. Wskoczyłam na jego plecy, przewracając nas oboje. Wilk nie pozostawał mi dłużny. Zaczął trącać mnie pyskiem, wyraźnie nadal będąc w nastroju na zabawę. Ja odwzajemniłam jego zaczepki, przez co już po chwili wygłupialiśmy się jak szczeniaki.
Wbrew swoim obawom nie odczuwałam gniewu. Nie miałam też ochoty na polowania. Jedyne czego chciałam to się wyszaleć. Wilczyca dostała odrobinę wolności, którą zamierzała się w pełni nacieszyć.
Jeszcze zanim wzeszło słońce, wróciłam na miejsce, gdzie zostawiłam ubrania. Włożyłam je na sobie i ruszyłam w kierunku drogi. Przepełniał mnie dziwny spokój. Taki jakiego tak dawno nie odczuwałam. Jakbym w jakiś sposób pozbyła się wszystkich negatywnych emocji, które jeszcze niedawno mną szargały.
- I jak się czujesz? - Tomowi udało się mnie dogonić, co szczerze mnie ucieszyło.
- Jest cudownie. Tak inaczej, jakbym pozbyła się wszystkich problemów. - na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Dałaś swojemu wewnętrznemu zwierzęciu to, czego najbardziej potrzebowało. I sama w końcu spędziłaś pełnię w swoim naturalnym środowisku. - przeczesał zmierzwione włosy palcami w nadziei, że uda mu się je opanować. - W mieście w końcu wszystko wróci.
- Wiem. Nie spodziewam się cudów. - przyznałam, wbijając ręce do kieszeni. - Jednak nawet taka chwilowa ulga jest cenna.
- Nie chciałabyś tak żyć? Nie uczyniłoby cię to szczęśliwą? - dopytał, a ja potrzebowałam chwili na przemyślenie odpowiedzi.
Zapewne jeszcze wczorajszego wieczoru nie potrzebowałabym nawet chwili namysłu. Moja odpowiedź brzmiałaby nie. I nie byłoby na ten temat żadnej dyskusji. Jednak teraz po nocy spędzonej w lesie nie byłam tego aż taka pewna.
- Nie namawiaj mnie do zostania alfą to... - chciałam jeszcze coś powiedzieć, on jednak mi na to nie pozwolił.
- Nie chodzi o to, byś została alfą. Mi przynajmniej o to nie chodzi, mimo że fajnie byłoby mieć alfę. - przyznał podwijając rękawy koszulki. - Chodzi tylko o to, że powinnaś przemyśleć to, co czyni cię szczęśliwą.
- Zapewne masz rację. - westchnęłam cicho, w głowie analizując poprzednią noc. - Nie wiem, czy to dla mnie. Stado i te wszystkie wilki. Nie czuje się w tym.
- Na razie poznałaś ich od tej najgorszej strony. Daj im dugą szanse. - przeniósł na mnie spojrzenie, idąc spokojnie drogą. - Wbrew temu, co ci się wydaje, wataha naprawdę mogłaby zapełnić pewną pustkę, którą odczuwasz.
- Wow. - rzuciłam lekko rozbawiona. - A już liczyłam na rozmowę z kimś, kto nie wspomina o śmierci moich rodziców.
- Nie chodzi tylko o to. - wyjaśnił, chyba próbując się usprawiedliwić. - Od razu widać, że jesteś samotna. Potrzeba ci kogoś bliskiego, z kim mogłabyś szczerze porozmawiać.
- Przyjmuje porady psychologiczne od wilkołaka poznanego na imprezie z okazji pełni. - stwierdziłam, śmiejąc się sama z siebie. - Samotność to mój najmniejszy problem.
- Hej u specjalisty wydałabyś krocie za takie porady. U mnie masz za darmo.
- Spokojnie stać mnie na wydanie kroci na psychologa. - spojrzałam na niego, uśmiechają się subtelnie.
- Wow. - rzucił lekko zrezygnowany. - A już liczyłem na rozmowę z kimś bogatym, kto nie wspomni o tym, jaki jest nadziany.
- No to jesteśmy kwita. - oświadczyłam, odgarniając włosy z twarzy.
- Na to wygląda.
Nie spodziewałam się, że będzie mi się z nim tak dobrze rozmawiało, a jednak. Mimo słabego początku to była chyba najlepsza pełnia w moim życiu.
- To do zobaczenia. - rzuciłam, kierując swoje kroki w stronę taksówki. - Bo liczę, że jeszcze się spotkamy.
- Zapewne tak. - uśmiechnął się do mnie, po raz ostatni ruszają w własnym kierunku.
Wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres. Byłam na prawdę zmęczona i chciałam wrócić do domu. Nawet jeśli to wiązało się z powrotem wszystkich moich problemów.
CZYTASZ
Czarna Wilczyca II ・Avengers
Fanfiction❝Czyli chcesz mi powiedzieć, że teraz mam żyć tak jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło?❞ Rebel Stark nigdy nie była pewna tego, kim naprawdę jest. I chyba nigdy jakiś, szczególnie jej to nie przeszkadzało. Aż do momentu, w którym musiała odpowi...