XIV

235 17 0
                                    

Wraz z Sarą i jej projektantem obejrzałam już chyba z pięć mieszkań. Żadne nie było jednak odpowiednie. Chyba byłam zbyt wybredna. W końcu znalezienie w dosłownie każdym mieszkaniu jakiejś wady to nie lada sztuka. Wszystkie były zbyt duże albo nie podobał mi się wystrój lub rozkład pomieszczeń mi nie leżał. Pewnie zdążyłam swoim wybrzydzaniem już wszystkich zirytować, jednak co ja poradzę? W końcu będę mieszkać w jednym z tych mieszkań. Więc chciałabym wybrać takie, której najbardziej by mi odpowiadało. A robienie remontu już na starcie nie jest moim marzeniem. Chcę kupić mieszkanie i najlepiej od razu do niego przenieść.

- To już musi ci się spodobać. - stwierdziła Sara, otwierając drzwi do kolejnego mieszkania.

- Bo już tak bardzo was wkurzyłam, że chcecie się mnie pozbyć. - dopytałam, chcąc nieco rozluźnić atmosferę.

- Nie. Po prostu najlepsze zostawiłam na koniec. - blondynka otworzyła drzwi, puszczając mnie przodem.

Weszłam do mieszkania i od razu stwierdziłam, że jest cudownie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przeszkolona ściana. Wpuszczała dużo światła, przez co mieszkanie było bardzo jasne. Kuchnia była połączona z salonem, dzięki czemu mieszkanie nie wydawało się klaustrofobiczne. Meble kuchenne wykonane były z jasnego drewna, natomiast blaty jak i cała elektronika były białe. Salon również utrzymany był w jasnej kolorystyce. Większość mebli wykonana była z drewna w tym samym kolorze co kuchenne. Tak samo jak podłogi. Całość przełamywała czerwona kanapa i dwa fotele w tym samym odcieniu. Dodatki również były czerwone. Następnym pomieszczeniem była łazienka. Płytki imitowały wyglądem panele, co bardzo mi się spodobało. Reszta wyposażenia była biała. Na koniec pozostała już tylko sypialnia. Było to jedyne pomieszczenie znajdujące się na piętrze. W pokoju tak samo, jak w reszcie mieszkania dominowało jasne drewno. Łóżko stało na lekkim podwyższeniu. Przez co stanowiło centralny punkt pomieszczenie. Obok łóżka stały dwie szafki nocne. Po prawej stronie pomieszczenia znajdowały się drzwi, za którymi kryła się zabudowana szafa. A po lewej stronie stała toaletka.

- Tu podoba mi się najbardziej. - oświadczyłam z szerokim uśmiechem, co spotkało się z wyraźną ulgą mężczyzny jak i Sary.

- Rozumiem, że nie planujesz tutaj zostać na zbyt długo. - stwierdził mężczyzna, najwyraźniej sugerując się jego wielkością. - Umowa najmu czy kupno?

- Kupno. - odpowiedziałam niemal od razu. - Nie zamierzam być tutaj na czyjejś łasce.

- W porządku. Przygotuje umowę na jutro. - wyjął telefon z kieszeni i coś na nim zapisał. - Chcesz się jeszcze rozejrzeć czy już wychodzicie?

- Ja już widziałam wszystko, co chciałam. - ruszyłam w stronę wyjścia.

- Więc się zbieramy. - oświadczyła Sara, po chwili mnie doganiając. - Dzięki Zack. - rzuciła jeszcze na odchodne, opuszczając ze mną mieszkanie. - Powinnyśmy uczcić twoją przeprowadzkę dzisiaj wieczorem.

Już chciałam się zgodzić, kiedy uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest pełnia. Niby nie wywołuje ona przemiany, jednak wolałam nie ryzykować. W końcu utrzymanie sekretu to dla mnie podstawa.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała. - zaczęłam, nie chcąc by brzmiało to jakbym się migała. A właśnie to robiłam. - Jednak mam jutro spotkanie z zarządem i nie mogę się opić. Strasznie cię przepraszam.

- Nie przepraszaj. - machnęła ręką olewczo. - Uczcimy przeprowadzkę już w nowym mieszkaniu.

- Umowa. - posłałam w stronę dziewczyny lekki uśmiech, który ta odwzajemniła.

- W tym wypadku, skoro dzisiaj nie świętujemy, to wrócę do mieszkania i się pouczę. - podeszła do swojego białego BMW. - Zdzwonimy się, to pomogę Ci przy przeprowadzce.

- Ty mi pomożesz czy twoi 'koledzy'? - dopytałam, uśmiechając się cwaniacko.

- Rebe nie przeginaj. - ostrzegła mnie Sara, wsiadając do samochodu.

Kiedy odjechała, ja wsiadłam do własnego samochodu. W moich planach na dzisiaj znajdowały się jeszcze poszukiwania tych papierów dla Petera, a potem leżenie i nic nierobienie. Pełnia była jednym z tych dni, kiedy byłam ogólnie do niczego, jeśli chodziło o pracę i naukę. Na niczym nie mogłam się skupić, a usiedzenie na krześle wydawało się niemal niemożliwe. Jednak bieganie po całej wierzy i szukanie papierów to już nieco inna bajka.

Wróciłam do wierzy i od razu udałam się do warsztatu taty. Nienawidziłam tam chodzić. Wszystko tak mi go przypominało. I mimo, że były to dobre wspomnienia, potwornie bolały. Właśnie takie miejsca dobitnie uświadamiały mi, że jego już nie ma. Nigdy go już nie zobaczę i nigdy nie przeżyje z nim żadnej radosnej chwili. Chyba nie powinnam o tym myśleć. Dobijanie się tym faktem, nic mi nie da, a jedynie pogarsza mój nastrój, który i tak ostatnimi czasy był niezbyt dobry.

Podeszłam do jednego ze stolików, na którym panował straszny chaos. Zresztą tutaj był on wszechobecny. Zaczęłam przeszukiwać wszystkie rzeczy z nadzieją, że wpadnę na te papiery. Szansa, że były one akurat tutaj, była niewielka. Mimo to chciałam, by okazało się, że trafiłam. Naprawdę nie miałam ochoty przeszukiwać wszystkich pomieszczeń w tower. W ogóle muszę chyba zatrudnić kogoś, kto to posprząta.

Przeszukanie całego gabinetu zajęło mi godzinę. Chociaż przyznam, że nie szukałam zbyt dokładnie, miałam po prostu nadzieję, że papiery będę leżały gdzieś na widoku. No cóż, skoro tutaj ich nie ma to może w sypialni? Ruszyłam w stronę windy o mało nie zabijając się o puste butelki leżące na ziemi. Naprawdę muszę tutaj posprzątać.

Kiedy jechałam windą wyjęłam telefon. Przez ostatnie spotkanie z Peterem byłem ciekawa co u niego. Tak więc, jak ostatnia stalkerka weszłam na Instagrama. Ned czasem wrzucał jakieś ich zdjęcia. Peter ani MJ nie czuli takiej potrzeby. Weszłam na konto chłopaka i zaczęłam je przeglądać. Mało na którym zdjęciu był sam. Na przeważającej większości był z kimś. Głównie z pozostałą dwójką z paczki. Przeglądałam zdjęcia, kiedy na jednym z nich natrafiłam na MJ całującą Petera w policzek. Najwyraźniej dziewczyna nie widziała, że Ned robi zdjęcie. Inaczej nie pocałowałaby Petera. No tak Peter i MJ są parą. To w żaden sposób nie powinno mnie ruszać. W końcu to ja się od nich oddaliłam. Na własne życzenie ich straciłam. Jednak poczułam ukłucie w sercu.

Wyłączyłam telefon i chciałam schować go do kieszeni, kiedy przyszedł mi SMS. Odblokowałam urządzenie. Alarick wysłał mi adres i godzinę dzisiejszej imprezy. Westchnęłam cicho, chowając telefon do kieszeni. Przez chwilę biłam się z myślami. Szczerze to nie miałam ochoty na spotkanie się z innymi wilkołakami. No i mam to dziwne coś na nodze, przez co mogę mieć kłopoty. W końcu jednak doszłam do wniosku, że pójdę. Nie mam nic do stracenia. Najwyżej wyjdę po godzinie i tyle. I tak będę siedzieć i pić, a już lepiej pić z kimś, żeby nie czuć się aż tak dziwnie. No i przy moich oczekiwaniach gorzej nie będzie. A kto wie, może będzie fajnie?

Czarna Wilczyca II ・Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz