II

264 10 2
                                    

    Jego wejście do baru zauważyli wszyscy. Nie był tu nigdy. To pierwszy raz. Ale potrzebował się napić. Odreagowywał stresy w pracy siedząc w barze. Jednak jego ulubiony bar został zamknięty na dłuższą chwilę. Wszystko dzięki panu z sanepidu, który był wyjątkowo upierdliwy. Musiał znaleźć sobie inną miejscówkę. Bar 'Ostrov' o dziwo był pełen. Muzyka z Europy Wschodniej brzmiała w jego uszach przyjemnie. Teraz wpatrywał się w tych ludzi i czekał na ich reakcję. Spojrzał na siebie. Odznakę oraz broń zostawił w samochodzie. Przyszedł tutaj jako cywil. Chciał się zrelaksować. Skinął nieznacznie głową do osób siedzących najbliżej. Mężczyźni kiwnęli również i nagle wszystko wróciło do momentu sprzed jego wejścia. Rósł gwar rozmów i strzęk szklanek z alkoholem. Tylko muzyka grała niezmiennie. Rozejrzał się dookoła. Pub był dość dużym pomieszczeniem. Układ stolików przypominał ten 'U Molly' ale było ich więcej. Najdalej od drzwi stały stoły bilardowe, gdzie mężczyźni dyskutowali zaciekle. Słyszał strzępki rozmów. Rozmawiano tutaj po rosyjsku, angielsku, niemiecku i chyba turecku. Odwrócił głowę. Tak, w kącie baru siedziała trójka mężczyzn arabskiego pochodzenia. Zrobił krok w głąb. Bar był dość długi. Obsługiwały go dwie osoby. Mężczyzna i kobieta dzielili się barem sprawiedliwie. Spojrzał na zielonooką blondynkę, kręcącą się wśród butelek z alkoholem i szklanek. Wesoło odpowiadała mężczyznom siedzącym za kontuarem. Kiedy opróżniali kieliszek ona ponownie dolewała im kolejne porcje. Szczupła i wysoka młoda dziewczyna o anielskiej twarzy. Widział,że czuła się za barem bardzo swobodnie. Podszedł do wolnego krzesełka i usiadł. Mężczyzna siedzący po jego prawej stronie zamilkł i spojrzał na niego. Jay poczuł się nieswojo. Zamrugał powiekami i odwzajemnił wzrok.
- Dobry wieczór – mruknął. Mężczyzna obserwował go chwilę. Znowu zdał sobie sprawę, że najbliższe otoczenie zamilkło. Przypatrywali się mężczyznom.
-Witia – odezwała się nagle blondynka i położyła dłoń na dłoni mężczyzny przy barze. Ten odwrócił wzrok na nią.
-Wiesz, że to bar dla wszystkich – oznajmiła spokojnie z szerokim uśmiechem. Kolor jej oczu był ciepły.
- Tak, przepraszam. Masz rację – Witia skinął głową i wyciągnął dłoń do szatyna
-Witaj w Ostrov. Mamy nadzieję, że spodoba ci się tutaj –oznajmił. Ten zaskoczony uścisnął ją.
- Dziękuje. Już mi się podoba – wyjaśnił rozglądając się na boki. Mężczyzna spojrzał na blondynkę, która uśmiechnęła się do niego i posłała całusa. Ten wyraźnie się ożywił i złapał za kieliszek. Jay obserwował tę scenę z zaciekawieniem.
-Przepraszam za niego. Witia nie przepada za nowymi twarzami –blondynka podeszła do niego i postawiła przed nim miseczkę z orzeszkami. Podniósł wzrok. Uśmiechnęła się szeroko do niego.
- Spokojnie. Niedawno się wprowadziłem do miasta i szukam sobie nowego baru – uśmiechnął się do niej.
- Skąd przyjechałeś?
- Z Montany – wyprostował się.
- Oooh to daleko. Co cię tu sprowadza? - uniosła brew – Lepiej, powiedz mi co pijesz –plasnęła dłonią o bar.
- Piwo – słysząc to skinęła głową. Odwróciła się do lodówek. Otwierając drzwi i wyciągając alkohol roześmiała się w głos. Nie rozumiał o czym rozmawiali. Mówili po rosyjsku. Po chwili postawiła przed nim butelkę. Złapał za nią przysuwając bliżej siebie. Postawiła przed sobą kieliszek. Miała niesamowitą podzielność uwagi. Gdy rozmawiała z tamtymi mężczyznami nawet nie poczuł się olany. Odpowiadała im szybko i wracała do kolejnego amatora alkoholu. Rozmawiała z każdym. Obserwował jak nalewa sobie szota do kieliszka.
- Na zdrowie – ten zwrot akurat znał. Uderzyła swoim kieliszkiem w kieliszki innych mężczyzn i wypiła. Postawiła kieliszek na blacie denkiem do góry. Mężczyźni podnieśli aplauz. Odwróciła się w kierunku szatyna. Jay obserwował ją w skupieniu. Była dziwnym zjawiskiem.
- No to mów, co się tu sprowadza – oparła się o bar. Wyglądała na człowieka, który doskonale panował nad tym całym rozgardiaszem.
- Nie wiem. Chciałem zacząć wszystko od nowa. W moim miasteczku wszyscy, wszystkich znali i nie było perspektyw – oznajmił upijając alkohol.
- Myślisz, że znajdziesz to w Chicago?
- Myślę, że tak – skinął głową
- A co chcesz robić? W sensie pracy – wlała sobie do szklanki trochę szkockiej. Uniósł brew obserwując jak upija łyk. Wzruszył ramionami.
- Wszystko. Byle zacząć – mruknął. Klasnęła w dłonie. Była bardzo radosna. Nie widział po niej zmęczenia ani nic takiego.
- Jeśli chcesz, mogę popytać tutaj w okolicy. Jest pełno firm budowlanych. Może nie jest to coś co przyniesie ci kokosy od razu ale trzeba od czegoś zacząć – wyprostował się słysząc to. Odwróciła się ponownie do mężczyzn by podać im alkohol. Obserwował ją zaskoczony. O co tu chodzi? Gdzie on się znalazł? Oczywiście, mógł jej powiedzieć prawdę. Ale tak naprawdę nie znał miejsca w którym siedział. Nie wiedział kto go słyszy. Miał taki nawyk. W takich miejscach nawet się nie przyznawał, że jest policjantem. Wtedy jego twarz pozostawała cała. No i przede wszystkim mógł słuchać. Słuchać o czym rozmawia się w takich barach. Zawsze wpadnie mu coś ciekawego. Wyłapie jakiś kąsek. Teraz było to utrudnione.  Różnorodność języków, których nie znał.
- Nie dziękuje, sam sobie poradzę– oznajmił kiedy blondynka odwróciła się w jego kierunku ponownie. Dostrzegł jak lekko jej uśmiech zbladł.
- Jak chcesz– oparła się o bar w jego kierunku – Wiesz co znaczy Ostrov? -pokręcił głową.
- Po rosyjsku znaczy wyspa. Każdy z nas jest taką wyspą. Ale najlepiej czujemy się w skupisku wysp a nie samemu. Dbamy tutaj o siebie nawzajem – poklepała jego dłoń.
-Jesteś z Rosji?
- Tak. Moi rodzice przyjechali tutaj ze mną kiedy miałam kilka miesięcy
- A właściciel? To ten Witia? -wskazał na mężczyznę obok niego. Wszyscy parsknęli śmiechem. Rozejrzał się zaskoczony. Wszyscy podsłuchiwali. To było dla niego tak oczywiste, że aż go zaskoczyło.
- To jest proszę pana właściciel – Witia wskazał na blondynkę. Szatyn zachłysnął się piwem gdy ta rozłożyła ręce szeroko. Poczuł jak obrywa boleśnie między łopatki. Ale pozwoliło mu to złapać oddech. Poczuł łzy wypływające z jego oczu. Oparł się rękoma o bar i oddychał głęboko. Poczuł dłonie na swoich ramionach. Wyprostował się i podniósł ręce.
- Ok, wszystko w porządku. Dziękuje –jęknął – Nie spodziewałem się, że...
- Że właścicielka baru będzie stać i polewać alkohol? Muszę mieć oko na swoje dziecko – oznajmiła. Roześmiał się. Usiadł ponownie przy barze.
- Że właścicielka jest taka piękna – odparł. Roześmiała się wyraźnie rozczulona jego słowami. Czasami umiał zagiąć jakąś kobietę.
- Miło mi to słyszeć – odparła. Obserwował ją w skupieniu. Odwróciła się w kierunku innych gości. Upił kolejny łyk i rozejrzał się ponownie. Wielki telebim wiszący na ścianie był wyłączony. Pewnie tylko chodził o o transmisje meczy.
- Ana, sprawdzisz to? - odwrócił głowę gdy drugi barman pojawił się obok niej.
- Jasne – skinęła głową– Panie i Panowie zostawiam was z tym miłym dżentelmenem imieniem Greg. Tylko go nie zamęczcie – poklepała go po ramieniu i zniknęła za barem. Wpatrywał się w ludzi z zaciekawieniem. Czuł się tutaj naprawdę swobodnie. Może i było kilka osób, które łypały na niego nieprzyjacielsko. Ale ten tłum. Każdy rozmawiał z każdym. Chociaż się nie znali. To mu się podobało. Spojrzał w miejsce gdzie zniknęła Ana. To było jej prawdziwe imię?
-Jeśli szukasz serio pracy to polecam ci uderzyć bardziej w centrum miasta. Są dzielnice które zaczynają odbudowywać. Potrzebować będą i kierowców i pracowników i ochroniarzy. Na pewno znajdziesz coś dla siebie – Witia nachylił się w jego kierunku. Uniósł brew.
- Skąd o tym wiesz?
- Siedzę w ratuszu. W dziale pozwoleń budowlanych – wyjaśnił. Jay przyglądał się mu w skupieniu. Wyciągnął dłoń w jego kierunku.
- Dziękuje za to. Będę miał to na uwadze. Jestem Jack
- Miło mi Jack. Powodzenia w Chicago – Witia uścisnął jego dłoń. Poczuł się dziwnie zaintrygowany tym wszystkim. Nigdy, nigdzie nie uświadczył tyle serdeczności na dzień dobry co tutaj. Oni wszyscy mieli wrażenie, że szatyn jest człowiekiem który zaczyna wszystko odnowa. 

---------------------------------------------
Życzę Wam wszystkiego co najlepszego w 2020

Jesteście Najlepsi. Zawsze! 

Baba [Chicago PD] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz