Weszliśmy do pomieszczenia i rozejrzeliśmy się. Było cicho, a na środku stało pudełko. Bez namysłu podeszłam do niego i podniosłam je.
- MARINETTE NIE!- usłyszałam ze strony Adriena i dopiero wtedy zauważyłam, że pociągnęłam jakąś linkę. Zbladłam, a potem poczułam jak coś ciężkiego uderza mnie w głowę, a potem ponowny krzyk Adriena i ciemność.***
Otworzyłam oczy czując okropny ból głowy. Potarłam oczy i rozejrzałam się. Byłam w jakiejś klatce chyba w piwnicy. Przede mną było coś w rodzaju wielkiego okna, a obok mnie stała klatka w której był Adi. Przyjrzałam mu się uważnie i rozejrzałam znowu. Pod sufitem zobaczyłam klatke, w której były kwami...wróć. Przyjrzałam się uważnie klatce i widziałam dwa stworzonka: czerwono czarne kwami, czyli Tikki i małęgo czarnego kota...TO BYŁ PLAGG! Spojrzałam na Adriena...byłam pewna, że miał Plagga przy sobie, a teraz się okazuje, że go też stracił...to pewnie przez to tak się bał o to czy oboje tu będą...ale dlaczego nic nie powiedział? Dlaczego ja nic nie zauważyłam?! Tak bardzo byłam zajęta rozmyślaniem o Tikki, że nawet nie zauważyłam, że Adrien też mógł teraz potrzebować pocieszenia i, że w ogóle coś się stało.
- A-adrien?- szepnęłam patrząc na niego, ale nie widziałam, żeby się ruszył tym bardziej, że było dość ciemno. - Adrien- powiedziałam głośniej, a ten się poruszył. Przysunęłam się bliżej i powtórzyłam jego imie pare razy.
- Marinette? - spojrzał na mnie i zerwał się przysuwając do krat. - Czemu od razu podeszłaś do pudełka? Nie wpadłaś na to, że to może być pułapka?- szepnął patrząc na mnie. Miał ranę na policzku.
- Przepraszam...- szepnęłam i przełożyłam ręce przez kraty dotykając jego policzka na co się odsunął. - Kto ci to zrobił?- dodałam ciszej patrząc na niego zmartwiona. Złapał moją dłoń i pokręcił głową całując jej wierzch co niewiele, ale troszke mnie uspokoiło.
- To nic takiego Marinette...trzeba się stąd wydostać...- szepnął i chwilę potem usłyszeliśmy za sobą kroki. Oboje odwróciliśmy się, a za nami, wolnym krokiem szedł Władca Ciem we własnej osobie. Patrzyliśmy na niego, a Adrien dalej trzymał moją dłoń co powodowało delikatne rumieńce, ale na czym ja się teraz skupiam?! Nasz odwieczny wróg szedł właśnie do nas i był na wygranej pozycji. Spojrzałam kątem oka na klatkę z naszymi kwami i puściłam jego dłoń.
- TIKKI KROPKUJ!- krzyknęłam, ale nic się nie stało. Adrien spojrzał na mnie. - T-TIKKI KROPKUJ!!!- krzyknęłam po raz kolejny, ale wciąż nic.
- PLAGG WYSUWAJ PAZURY!- krzyknął Adrien, ale on też się nie zmienił. Otworzył usta, żeby zrobić to po raz kolejny, ale WC nam przerwał.
- Nie męczcie się...to na marne- powiedział i pokazał nam nasze miracula, które miał w ręku. Zbledliśmy oboje. - Naiwniacy...to było prostsze niż mi się wydawało- zaśmiał się i stanął przed nami. Światło oświetlało Władce Ciem przez co widzieliśmy go aż za dobrze.
- Zawiodłem się Adrienie...- powiedział patrząc na niego co po chwili zrobiłam i ja.
- C-co?- spytał nie rozumiejąc słów złoczyńcy. Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał na mnie, a potem znów na niego.
- Ojca nie rozpoznajesz synu?- spytał, a kątem oka widziałam jak Adrien otworzył z zdziwienia usta.
- C-co?- powtórzył, a ja byłam w takim samym szoku jak on.
- P-pan Agrest?- odezwałam się patrząc na WC zdezorientowana.
- Marinette...na tobie też jestem nieco zawiedziony- powiedział i spojrzał na mnie. - Wyglądałaś mi na rozsądną i taką, która nie będzie wchodziła mi w drogę, a tu prosze- westchnął i zacisnęłam zęby.
- Oddaj nasze miracula!- warknęłam patrząc na mężczyzne wkurzona, a ten się tylko zaśmiał.
- Wolne żarty dziewczyno...myślałaś, że ci je tak po prostu oddam?- podszedł bliżej i patrzył na mnie. - Nie po to tyle czasu się męczyłem, żeby ci je tak po prostu oddam- warknął i nacisnął jakiś przycisk na pilocie, a moa klatka zaczęła się podnosić...razem ze mną! Rozejrzałam się spanikowana.
- Mari!- krzyknął Adrien patrząc w moją stronę i złapał dół klatki kiedy jeszcze mógł szarpiąc niąprzez co gwałtownie poleciałam w bok uderzając głową w kraty. - Przepraszam!- dodał, a ja odsunęłam się od krat.
- Nie pomagasz!- warknęłam, a WC się zaśmiał.
- Adrien...synu porozmawiajmy jak rodzina- Adrien puścił moją klatkę, która zawisła przy suficie blisko klatki naszych kwami. To była moja szansa.
- Jako kto? Nie należ- przerwał mu jego ojciec odmieniając się i spojrzałam na nich.
- Daj mi wyjaśnić moje poczynania- nacisnął inny guzik wypuszczając tym samym Adriena.
- Słucham- warknął chłopak podnosząc się. Ja natomiast spojrzałam na klatke obok i wysunęłam rękę przez moją kraty, a potem dotknęłam ich klatki.
- Tikki?- szepnęłam, a kwami natychmiast podleciało do krat.
- Marinette! Jak dobrze cię widzieć!- krzyknęła piskliwym głosem na co pokazałam jej, żeby była cicho. Pokiwała główką i wskazała na pana Agresta. - On ma pilot do klate- powiedziała cicho.
- Musicie go zdobyć- odezwał się Plagg.
- Widzisz synu...- zaczął WC, a ja spojrzałam na niego- Napewno zrozumiesz moje intencje jeśli ci powiem, że dzieki waszym miraculom(?) będę mógł przywrócić życie twojej matce- spojrzałam na reakcje Adriena, który się wyraźnie uspokoił co mnie zaniepokoiło. - Nie chciałbyś znów jej zobaczyć?- odsłonił obraz pani Agrest.
- Mama...-powiedział podchodząc w stronę obrazu. - Mógłbyś przywrócić jej życie?- spytał patrząc na obraz matki, a ja już wiedziałąm, że nic dobrego z tego nie będzie.
- Oczywiście synu- stanął obok niego. - Przyłącz się do mnie, a zobaczymy ją znowu..i będzie tak jak przed jej śmiercią- powiedział kładąc dłoń na ramieniu syna.
Rozszerzyłam oczy patrząc na nich.
- Adrien nie słuchaj go- powiedziałam, a oboje na mnie spojrzeli. - N-nie może przywrócić życia komuś kto od dawna nie żyje- powiedziałam patrząc na Adriena, który spojrzał na ojca.
- A co ty możesz wiedzieć. Będę miał moc porównywalną do mocy Boga..będę mógł wszystko. Dlatego siedź grzecznie i słuchaj- warknął i spojrzał na Adriena. - Więc jak będzie? Pomożesz mi czy wolisz przegrać razem z Biedronką?- spytał, a Adrien patrzył ciągle na niego i na mnie.
- Tato...ja...- spojrzał na mnie w tym samym momencie co po moim policzku spłynęła łza. Wiedziałam, że wybierze pomoc ojcu.- Nie mogę- powiedział i wyrwał ojcu pilot uwalniając mnie oraz nasze kwami. Nie przemyślał tylko tego, że byłam nad ziemią, a upadek był bolesny.
Kurde za co...
- ADRIEN!- krzyknął jego ojciec, a ten podbiegł do mnie i pomógł wstać. Przemienił się spowrotem w Władce Ciem i zrobiłabym to samo, ale nie miałam kolczyków.
- Trzeba mu odebrać wasze miracula!- powiedziała Tikki, a my jej przytaknęliśmy.***
Po mniej więcej 40 minutach walki oboje byliśmy wykończeni, obolali i poranieni. Ledwo staliśmy czekając na kolejny jego atak aż zauważyłam coś ciekawego. Wypuścił nasze miracula w walce. Rzuciliśmy się z Adrienem po nie w tym samym czasie co on jednak my byliśmy szybsi i zabraliśmy miracula tuż sprzed jego nosa.
Odsunęliśmy się i założyliśmy je.
- TIKKI KROPKUJ!!/PLAGG WYSUWAJ PAZURY!!- krzyknęliśmy w tym samym momencie i po raz kolejny byliśmy bohaterami.
- Uważacie, że to coś zmieni? Nie jestem jak moje ofiary! Ja mam o wiele ważniejszy cel niż Bańkor albo Lady Wi-fi! Nie pokonacie mnie!- krzyknął i walka po raz kolejny się zaczęła. Wykorzystałam po chwili szczęśliwy traf jedynak to co z niego wypadło było dość dziwne i nie miałam pojęcia co z tym zrobić. To był gwóźdź.
- Naprawdę? Co mam z tym zrobić?- westchnęłam rozglądając się. Po chwili już wiedziałam.
- I na co wpadłaś Kropeczko?- usłyszałam i poczułam motyle w brzuchu, na których skupiłam się niepotrzebnie bo sekunde potem otrzymałam laską w brzuch z taką siłą, że odleciałam kawałek dalej, a gwóźdź upadł na podłogę. - Mari!- krzyknął Kot, a Władca Ciem chcąc go zaatakować nadepnął na gwóźdź upuszczając pilot od klatek, który poleciał w moją stronę. Adrien cofnął się, a ja podniosłam pilota i opuściłam jedną z klatek na ojca Adriena. Adrien czytając mi chyba w myślach zabrał przez kraty brożke ojcu i podszedł do mnie pomagając wstać...znowu.
- Adrien naprawdę będziesz przeciwko ojcu?!- spojrzał na nas, a my na niego.
- Przepraszam tato...taki mój obowiązek- powiedział i nacisnęłam jakiś przycisk na pilocie, a dookoła klatki pojawiło się pole elektromagnetyczne. Czym prędzej opuściliśmy to pomieszczenie jak i budynek, a ostatnie co usłyszeliśmy to, że to jeszcze nie koniec.***
Kiedy policja zabrała ojca Adriena nas już dawno nie było. Siedzieliśmy na dachu na którym jakiś czas temu całowałam się z Nino, a teraz patrzyłam na Paryż oświetlany latarniami i księżycem gdyż było już dość późno.
- Adrien...odezwij się- poprosiłam w końcu kiedy od prawie godziny siedzieliśmy w milczeniu.
- Nie mogę w to uwierzyć...mój ojciec chciał mnie zniszczyć, a ja tego nie widziałem- powiedział patrząc pusto w niebo na którym błyszczały gwiazdy i przepiękny księżyc.
- J-ja...mi też w to ciężko uwierzyć Adrien...- powiedziałam patrząc na niego współczująco.
- Nie tylko w to nie mogę uwierzyć- spojrzał na mnie.
- A w co jeszcze?- spytałam przyglądając mu się uważnie.
- Nie mogę też uwierzyć w to jaki okropny dla ciebie byłem...a ty nie zasłużyłaś- wyznał paatrząc mi prosto w oczy. Ja zamilkłam. - Wybacz mi Marinette- złapał mnie za rękę z łzami w oczach.
- Proszę..tylko ty mi zostałaś- dodał błagalnym tonem. Uchyliłam usta w zdziwieniu. Pierwszy raz widziałam jego łzy...i znów poczułam, że jedyne czego dla niego chce to szczęście.
- A-adrien...-szepnęłam zaciskając dłoń na jego dłoni, a on splótł nasze palce razem. - Wybaczyłam ci już dawno...- skończyłam szeptem. Widziałam, że w jego oczach coś błysło, a potem namiętnie mnie pocałował. Niemal natychmiast odwzajemniłam pocałunek zamykając oczy i przyciągnął mnie bardziej sadzając sobie na kolanach. Moje marzenie właśnie się spełniało, a ja bałam się, że to sen i zaraz się obudzę.
Po chwili się odkleił odsuwając na kilka milimetrów. Otworzyłam oczy napotykając jego patrzące na mnie jak na największy cud tego świata.
- Kocham cię Marinette..od dawna- wyznał, a ja poczułam łzy w oczach i uśmiechnęłam się.
- Też cię kocham Adrien- szepnęłam i pocałowałam go co odwzajemnił.
- Wyjdź za mnie- powiedział kiedy się oderwaliśmy od siebie z głupim uśmieszkiem.
- Musze wrócić przed północą- odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Stykaliśmy się klatkami.
- Wyjdź za mnie..-powtórzył poważniejąc. - Chce być z tobą do końca...- uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno. Marzenia jednak się spełniają.
Hejaaa!
Tak, to koniec tego, ale czy napewno?
Co mogą znaczyć słowa "to jeszcze nie koniec"?
Jak myślicie?
Dziękuję za cierpliwość co do mnie i mam nadzieję, że czytało się dobrze!
A może zrobić 2 część? Jakbyście chcieli? Czekam na kom skarby!kocham was xx
wikusia-chan
CZYTASZ
Miraculum || Bad boy's
FanfictionAdrien - znany model, który po wyjeździe Marinette zmienia się w podrywacza i bad boy'a Marinette - miła, wrażliwa dziewczyna, która wyjechała do New York'u. Po powrocie nie może przyzwyczaić się do "nowego" Adriena Czy wszystko potoczy się dobrze...