- Nie jesteś beznadziejna...
- Jestem. Nie zauważyłeś? Jestem niezdarna, głupia. Jestem idiotką i jestem beznadziejna.
- Podaj jeden przykład kiedy byłaś beznadziejna.
- Chodźby sam fakt, że nie poznałam wcześniej, że czarny kot to Adrien.
- Ten przystojny, utalentowany, mądry...
Zaczął wyliczać z uśmiechem na ustach. Ugh. Wkurza mnie.
- Jak zwykle wszystko musiałeś zepsuć.
Wywróciłam oczami znowu je zamykając. Usłyszałam prychnięcie ze strony chłopaka.
- Jak to "jak zwykle"?
- No jak zwykle. Czego nie rozumiesz?
- Zazwyczaj nie psuje wszystkiego.
Wymruczał mi w ucho, a mnie przeszły dreszcze. Zaśmiałam się z kpiną i zrzuciłam go z łóżka.
- Ej! A to za co?
- Za twoją debilowatość. Dobranoc.
- Dobranoc my lady.
Odwróciłam się na bok i oddałam w krainę Morfeusza.
***
Obudziłam się bardzo wcześnie bo o 5:30, poszłam się ogarnąć i jako Marinette poszłam zrobić sobie śniadanie.
Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, która była bardzo dobrze zaopatrzona. Po chwilowym rozważaniu co powinnam zrobić postawiłam na jajecznice. Znalazłam jakąś patelnie, polałam ją olejem ( osobiście wole na maśle xD dop. aut. ), rozbiłam dwa jajka, dosypałam soli. Kiedy się usmażyła zdjęłam wszystko na talerz i zaczęłam jeść.Kiedy chowałam talerz do zmywarki do kuchni wszedł czarny kot.
- O już nie śpisz? Myślałem, że jestem pierwszy.
- To źle myślałeś. - zmierzyłam go. Po co on chodzi w tym kostiumie skoro wiemy kim jesteśmy? - Wiesz, że nie musisz w tym chodzić?
- Wiem, ale tak jestem bardziej seksi.
Pokręciłam tylko zażenowana głową i wyszłam z kuchni zostawiając Agresta znaczy Czarnego kota samego i poszłam do pokoju.
- Coś nie w sosie jesteś Mari.
Usłyszałam piskliwy głosik małej przyjaciółki.
- Słaby dzień i tyle.
- Jeszcze się rozweselisz czuje to.
- A ty jak zwykle pozytywna.
Zaśmiałam się i poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu napis "Mark" i na mojej twarzy zawidniał ogromny uśmiech. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?
- Czy rozmawiam z Marinette Dupain-Cheng?
- Zależy w jakiej sprawie.Ciągle uśmiechałam się pod nosem i zauważyłam, że Adrien wparował sobie do mojego pokoju jak do siebie i usiadł na łóżku przysłuchując się mojej rozmowie.
- W sprawie, że przyjeżdżam i ktoś musi odebrał mnie z lotniska.
- Żartujesz?!
- Czyli jednak Mari.
- No jasne, że ja, a kto inny? Serio przyjeżdżasz?
- Tak, ale pod warunkiem, że mnie odbierzesz.
- No jasne! Dla przyjaciela wszystko!
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Bądź o 15 na lotnisku.
- Czemu tak późno?
- Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Oh. No dobrze. Do 15!
- Do 15.Rozłączyłam się i padłam na łóżko obok Agresta wzdychając, a on popatrzył na mnie.
- Z kim gadałaś?
Uniosłam jedną brew patrząc na niego.
- Z przyjacielem. Przyjeżdża dzisiaj.
- I spotkasz się z nim?
- Inaczej bym po niego nie szła.
- Aha.
Wstał i wyszedł, a ja podniosłam się ze zdziwienia.
- A jemu co?
Zapytała Tikki.
- Sama chciałabym wiedzieć.
No heloł maj frend!!
W końcu napisałam ten rozdział. Zbierałam się i zbierałam i zbierałam i zbierałam i w końcu się zebrałam 💪💪😹😹
Podoba się? Co mogło tak nagle ugryźć Adiego?
To tajemnica przyszłości łubudubudu
Haha, a teraz na poważnie
10 ⭐ i 10 💬 = następny rozdział :D
CZYTASZ
Miraculum || Bad boy's
Fiksi PenggemarAdrien - znany model, który po wyjeździe Marinette zmienia się w podrywacza i bad boy'a Marinette - miła, wrażliwa dziewczyna, która wyjechała do New York'u. Po powrocie nie może przyzwyczaić się do "nowego" Adriena Czy wszystko potoczy się dobrze...