2.

269 14 1
                                    


Holly zgrabnie lawirowała w tłumie bawiących się ludźmi, aby jak najszybciej dotrzeć do swojej nowej "zdobyczy".

Znała ten schemat na pamięć.

Niby niechcący wpadała na mężczyznę, a ten zmieszany całą sytuacją nalegał, aby ta wypiła z nim drinka. Następnie wdawali się w niewinną rozmowę, która po krótkim czasie zamieniała się we flirt. Gdy mężczyzna był wystarczająco zaabsorbowany jej osobą, ta niewinna nastolatka dosypywała do jego drinka GHP, czyli potocznie zwaną pigułkę gwałtu.

I nie, pod wpływem tej substancji nie zmuszała go do niczego.

Proponowała, aby zmienić miejsce i udać się do hotelu lub apartamentu milionera.

Później wszystko działo się szybko.

Gdy Holly była pewna, że pigułka gwałtu nie zaczęła jeszcze całkowicie działać, zaczynała się z nim całować, a gdy ten całkowicie odpłynął, zazwyczaj po upływie około trzydziestu minut, nastolatka aranżowała scenę seksu. Rozbierała się i delikatnie niszczyła swoje rzeczy, tak aby te wyglądały jakby poprzedniej nocy, ktoś próbował je brutalnie z niej zerwać. Rozrzucała je po pokoju i robiła na nagim ciele mężczyzny kilka jednoznacznych malinek i zadrapań na plecach. A później znów wszystko leżało w rękach Holly, alby ten umówił się z nią na kolejne spotkanie.

Nigdy nikt jej nie odmówił.

Miała ten schemat wyuczony wręcz do perfekcji. Każdy ruch, uśmiech, najdrobniejszy gest był idealnie przemyślany, aby całe "przypadkowe spotkanie" rzeczywiście na takowe wyglądało.

Przebiegłość tej nastolatki była wręcz przerażająca.

Oh, ale Holly Davis już taka była. Przebiegła, seksowna i cholernie zakłamana.

Czyli taka jak wszyscy.

W środowisku, w jakim się obracała, nie było miejsca na prawdziwą przyjaźń, czy miłość. Tutaj każdy mógł wbić nóż w plecy, nawet "przyjaciel". Ale Holly do tego przywykła. Sama kłamała jak z nut tak, że czasami sama nie umiała określić, czy aby na pewno to, co mówi, było prawdą. Potrafiła bez zająknięcia okłamać własną matkę i nie mieć wyrzutów sumienia, których nigdy nie miewała.

Czy szatana męczą wyrzuty sumienia?

Gdy Holly zauważyła w tłumie pijanych i naćpanych nastolatków Turnera wiedziała, że zabawę czas zacząć.
- Oh, najmocniej pana przepraszam. Nie zauważyłam pana.- powiedziała Holly z udawaną skruchą. Już sama nie pamiętała, ile razy jej usta wypowiedziały te słowa.
Podniosła wzrok i zobaczyła Paula Turnera, założyciela własnej, swoją drogą świetnie prosperującej firmy. Z informacji, jakie czytała wcześniej na temat mężczyzny, dowiedziała się, że ma trzydzieści cztery lata i to na czym Holly najbardziej zależało.

- To ja przepraszam, pewnie dosyć mocno Cię poturbowałem.- rzekł głębokim tonem.
Paul Turner był wysokim, barczystym mężczyzna. Jego czarne włosy niemal zlewały się z mrokiem, jaki panował w klubie. Świdrujące karmelowe oczy, prosty nos i ostre kości policzkowe, które podkreślał jego idealnie ostrzyżony zarost. Perfekcyjnie skrojony i napewno cholernie drogi garnitur podkreśl jego smukłą i zapewne umięśnioną sylwetkę.
I choć Holly nie chciała tego przyznawać przed samą sobą.

Paul Turner był piekielnie przystojny.

- Nie, nic się mi się nie stało.- uśmiechnęła się zalotnie w jego stronę, a na jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki.

- W ramach przeprosin, za moją nieuwagę, zapraszam Cię na drinka. Co Ty na to?- Paul zapytał, patrząc na Holly z uniesionymi brwiami. Każda z jej "zdobyczy" była tak samo pewna siebie i tego, że Holly się zgodzi.

Fakt, nigdy nie odmówiła, ale wiadomo dlaczego.

Gdyby takowa sytuacja zdarzyła się bez wcześniejszego dokładnie przemyślanego przebiegu zdarzeń, Holly nie spojrzałaby nawet na mężczyznę. Nie bawiło ją to. Robiła to, bo wiedziała, że przyda jej się to w przyszłości.

- Z chęcią.- powiedziała, uśmiechając się zalotnie, dając się prowadzić w stronę baru, do którego drogę znała na pamięć.

                                                                   Wszystko szło zgodnie z planem.

Destroy DevilsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz