7.

154 13 0
                                    

Po wczorajszej wizycie u Anathonyego Johansona Holly była spokojniejsza. Czuła się pewniej, bo wiedziała, że informacje, które otrzyma od znajomego, ułatwią jej pozbycie się Michaela.
Dotąd, nigdy wcześniej nie miała takiej sytuacji. Nie wiedziała, o co może chodzić Michaelowi, ale wolała być przezorna i po prostu zniszczyć go, aby ten jej nie przeszkadzał w realizacji dalszej części planu. Holly chciała osiągnąć swój cel i jak zwykle usunąć się w cień. Nie miała jeszcze nigdy takiej patowej sytuacji jak ta. Ale Holly Davis była nieustępliwa i zaparta, więc nie pozostało nic innego jak zniszczenie Michaela Turnera.

Od wizyty w kancelarii prawniczej minął jeden dzień. Długi, nudny i bezcelowy dzień. Bez informacji od Johansona dziewczyna nie mogła dalej działać. Ale cóż był jeszcze jeden Turner.

Po tym, jak Holly opuściła wraz z Paulem bal charytatywny, udali się do jego apartamentu, znajdującego się na najwyższym piętrze jednego z budynków w mieście. W drodze powrotnej dziewczyna dyskretnie dopytywała się o jego brata, zasłaniając się czystą ciekawością. Cóż, Holly była cholernie ciekawa Michaela i jego zamiarów. Nie mogła dać po sobie poznać, że brat Paula ją zaniepokoił. Wiedziała, że milioner zacząłby wtedy węszyć wokół jej przeszłości, którą idealnie maskowała. Informacji na jej temat było niewiele, z czego Holly, była zadowolona. Gdy znaleźli się w apartamencie Paula, który ocieka bogactwem, mężczyzna znów zaczął grać w swoją grę. Cóż wygrał. Tamtej nocy sypialnie milionera wypełniały krzyki i jęki Holly Davis.

Teraz, ubrana w szpilki od Christiana Louboutin, czarną, długą spódnicę zweżaną w talii od Chanel i czarny obcisły top ze zdobieniami na dakolcie Tyffany'ego szła zgrabnie po marmurowych kafelkach, które znajdywały się w głównym holu firmy Paula Turnera. Wyglądała zjawiskowo i zdecydowanie wyróżniała się z tłumu pracowników, którzy byli ubrani bardziej oficjalnie niż ona. Holly przyszła na osobiste życzenie szefa firmy, czyli na nikogo innego jak Paula Turnera. Miała nadzieję, że jej wizyta wiąże się z tym, że mężczyzna poprosi ją w towarzyszeniu w corocznym rozdaniu nagród dla najlepiej prosperujących firm w stanie Kalifornia. Dlatego teraz Holly kroczyła pewnym siebie krokiem w stronę głównej recepcji.

- Dzień dobry, ja do szefa.- powiedziała uprzejmie do recepcjonistki, która wyglądała jak ofiara nieudanych operacji plastycznych. Długie tlenione blond włosy, sztuczny biust i jeszcze większe usta, masa sztucznych rzęs, które na pewno utrudniały jej widzenie, oraz długie, szpiczaste paznokcie pomalowane odcieniami soczystej czerwieni.
Holly nie lubiła sztuczności. Preferowała naturalność. Nigdy nie poddała się operacji plastycznej, choć wiele osób jej to zarzucało. Holly była naturalna w każdym calu, była idealna, bo taka została stworzona. Drobna twarzyczka i idealne, cholernie seksowne ciało.
- Imię i nazwisko, poproszę.- powiedziała piskliwym głosem, na co dziewczyna się skrzywiła.
- Holly Davis.- na jej pomalowanych na czerwono ustach zakwitł uśmiech. Reakcja każdego na jej nazwisko była taka sama. Strach w czystej postaci. Jakże Holly to uwielbiała. Uwielbiała ten strach i przerażenie. Dawało jej to cholerną satysfakcję, która się karmiła. Nagle każdy stawał się potulny, miły. To śmieszyło Holly najbardziej. Jak bardzo ludzie się jej bali. Może nie jej a jej rodziny i nazwiska. Cóż, jak to mówią, rodziny się nie wybiera.
- Ostatnie piętro, numer piętnaście po prawej stronie.- powiedziała szybko i zamilkła wpatrując się w Holly ze strachem w oczach. Ta jedynie uśmiechnęła się chytrze i uniosła głowę wysoko. Odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i zaczęła kierować się w stronę windy. Miała wrażenie, że każdy śledził jej ciało wzrokiem. Jakby czas przystanął w miejscu. Jakby jej krok nie trwał kilka sekund, a kilka długich godzin. Po tym, jak wypowiedziała swoje nazwisko, wydawało jej się jakby wszyscy zamilkli. Spowodowało to jeszcze szerszy uśmiech na twarzy dziewczyny.
Po dosłownie minucie znajdywała się na najwyższym piętrze Turner Company. Gdy znalazła się pod gabinetem Paula, delikatnie zapukała, a po chwili usłyszała zgodę na wejście do środka. Nieśmiało postawiła pierwszy krok w gabinecie. Zamknęła drzwi, które wydały z sobie ten charakterystyczny dźwięk. Za biurkiem, które znajdywało się pod ścianą, siedział Paul, który poderwał się z siedzenia, gdy zobaczył, że osobą, która weszła do gabinetu, była Holly.
Gdy ta podeszła do niego i delikatnie musnęła jego policzek, który pokrywał zarost, uśmiechnął się przyjaźnie w jej stronę. Paul jak zwykle był ubrany w idealnie skrojony garnitur, śnieżnobiałą koszulę i krawat, który znacznie poluzował. Miał podciągnięte rękawy koszuli, a jego marynarka była zawieszona na krześle, które stało za biurkiem.

- Holly, skarbie, cieszę się, że przyszłaś.- powiedział radosnym głosem, chwycił jej dłoń i zaczął prowadzić ją w stronę dwóch foteli, które znajdywały się naprzeciwko masywnego biurka.
Gabinet Paula był utrzymany w odcieniach szarości i czerni. Ściany były koloru szarego tak samo, jak kafelki. Masywne, mahoniowe biurko było wręcz czarne tak samo, jak fotel, który stał za i przed biurkiem. Za plecami Paula znajdywała się panorama Berkeley. Z tak dużej wysokości ludzie, którzy przechodziło pod budynkiem, bardziej przypominali mrówki niżeli ludzi. Tego dnia niebo było bezchmurne, przypominały oczy Holly.
- Chciałbym Cię zaprosić na kolację, u mnie w apartamencie, co ty ma to?- zapytał szarmancko, biorąc jej drobną dłoń w swoje ręce, które wydawały się takie duże. Holly uśmiechnęła się, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby i pokiwała głową na znak zgody.- Więc widzimy się u mnie o 19, będę miał dla ciebie pewną propozycję.- i zaczęli rozmawiać o rzeczach ważnych i tych błahych. Dziewczyna lubiła rozmawiać z Paul'em, był bardzo inteligentny i dojrzały.
Po około godzinie Holly opuściła gabinet mężczyzny ze szczerym śmiechem na twarzy.

Wszystko szło po jej myśli.

~~~~~~~~

Zegar wybił godzinę 19, gdy Holly Davis ubrana w długą, zwiewną czerwoną suknię z koronkowymi rękaw od Ralpha Laurena i czółenkach od Christiana Louboutin wysiadła z taksówki i stanęła przed budynkiem, gdzie mieszkał sam Paul Turner. Holly wyglądała zjawiskowo i cholernie seksownie w tej piekielnie drogiej sukni. Była tego świadoma i bardzo zadowolona. Szła wolnym, ale pewnym siebie krokiem, który miał w sobie dużo wdzięku i klasy. Klasyczne czółenka od Christiana Louboutin z czerwoną podeszwą prezentowały się pięknie i idealnie zwieńczały całą stylizację. Włosy, które podkręciła w zwiewne fale, delikatnie opadały na jej szczupłą twarz.

Apartament Paula mieścił się na dwudziestym piątym piętrze przeszklonego budynku, więc droga nie zajęła jej zbyt dużo czasu. Po wpisaniu kodu, drzwi windy wydały z siebie charakterystyczny odgłos i otworzyły się na oścież przed Holly. Była trochę zdziwiona, gdy zobaczyła wszechobecną ciemność, która zalewała cały apartament.

W co ty grasz Paul?

Niepewnie weszła do pomieszczenia, które było skąpane w ciemności. Jej szpilki charakterystyczny dźwięk przy zderzeniu z płytkami, które znajdywały się w przedpokoju. Ostrożnie zaczęła kierować się w stronę salonu, który znajdował się w głębi korytarza. Holly była zdezorientowana i nie wiedziała, co się dzieje. Paul nigdy nie robił jej takiego typu niespodzianek, więc była zaskoczona, i to bardzo.
Gdy znalazła się w salonie, tyłem do niej stał mężczyzna, ktory wpatrywał się w widok za oknem. Holly była przekonana, że jest to milioner, dlatego zaczęła.

- Paul, o co chodzi?- zapytała spokojnie, choć miała ochotę krzyknąć. Nie wiedziała, o co chodzi, ani dlaczego robił to w taki sposób. Jednak jej wszystkie myśli związane z tym, odsunęła na bok, gdy zobaczyła, że mężczyzną był Michael Turner. Tak samo, jak jego starszy brat był ubrany w idealnie skrojony garnitur, który podkreślał jego umięśnione ciało. Wyglądał nienagannie w ciemnoniebieskim garniturze i w jasnej koszuli, która podkreślała jego mieście brzucha, które nawet z tej perspektywy mogła bez problemu dostrzec.

- Michael? Co ty tutaj robisz? Gdzie jest Paul? Miał się dziś ze mną spotkać.- zasypywała go pytaniami, na które nie odpowiedział. Milczał, intensywnie się w nią wpatrując. Ilustrował jej sylwetkę bardzo uważnie. Dziewczyna również wpatrywała się w niego, aż nagle Holly zauważyła plik kartek, które mężczyzna trzymał w swojej wytatuowanej dłoni. Zaniepokoiło to dziewczynę.- Co to za dokumenty?- zapytała po raz kolejny, wskazując paznokciem, który był pomalowany w odcieniach szarości na kartki, które trzymał w dłoni.

- Oh, to...- powiedział, zrobił kilka dużych kroków w stronę szklanego stolika, który stał w głębi salonu i rzucił papiery na niego z impetem. Dziewczyna zadrżała na jego ruch.- To są wszystkie informacje na Twój temat.- rzekł z zadziornym uśmiechem i zbliżył się do Holly, która była całkowicie zdezorientowana. Stał tak blisko, że dziewczyna bez problemu czuła jego oddech i intensywną woń perfum.- Nie tylko Ty grasz nieuczciwie, Holly Davis.

Destroy DevilsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz