8.

164 16 0
                                    

Oddech zamarł gdzieś w drodze do płuc, gdy dziewczyna usłyszała te słowa.

Nie tylko Ty grasz nieuczciwie, Holly Davis.

Jej serce biło z niewyobrażalną prędkością. Wiedział o niej wszystko, znał ją i jej rodzinę, znajomych. Jednak nie znał jej zamiarów i dlatego Holly nadal była krok przed nim.

Dziewczyna zrobiła krok w stronę mężczyzny, który okazał się być bardziej przebiegły niż myślała. Michael Turner prawie ją przechytrzył. Prawie. Zamiary Holly były mu nadal nieznane co napawało ją spokojem. Mógł znać każdy szczegół, najdrobniejszy aspekt jej życia, ale bez skutku, ponieważ nie był, wstanie wychwycić z jej życiorysu planu, który Holly obmyśliła, żeby zdobyć swój cel.

- Co, więc zamierzasz z tym zrobić?- zapytała ze spokojem w głosie. Jej pełne usta, pomalowane na bordowo, wygięły się w uśmiech, którego Michael nie potrafisz absolutnie odszyfrować. Myślał, że ją zdemaskował. Myślał, że ją przechytrzył. Myślał, że wiem o niej wszystko. Myślał, że będzie go błagać, aby ten nic z tym nie zrobił. Jednak jej uśmiech wręcz wykrzyczał mu w twarz, jak bardzo się mylił.

Holly Davis po raz kolejny go zaskoczyła.

Spokój w jej głosie nie oznaczał dla Michaela nic dobrego. Użył swoich niezbyt legalnych sposobów, aby zdobyć pokaźną sumę informacji na temat tej tajemniczej dziewczyny. Jednak nadal nie miał pojęcia, kim był Holly Davis.
Wyglądała na niewinną nastolatkę, jednak on był pewien, że ma ona niecne plany.

Zrobiła kolejny krok w stronę mężczyzny. Zmniejszyła odległość od ich ciał do minimalnej. Woń jego perfum stała się jeszcze bardziej intensywna. Holly na chwilę zatraciła się w tym boskim zapachu, który otulił jej umysł. Przymknęła oczy, aby po chwili je otworzyć i spojrzeć prosto w oczy mężczyzny.

- Co ze mną zrobisz?- zapytała poraz kolejny, gdy nie usłyszała odpowiedzi na wcześniejsze pytanie. Atmosfera gęstniała z każdą chwilą, która trwała bardzo długo.
Oboje byli nieustępliwi. Oboje byli zaparcia. Oboje chcieli zniszczyć siebie nawzajem.
Mieli bardzo podobne charaktery, jednak jeszcze o tym nie mieli pojęcia. Wydawali się tacy różni, choć byli tak podobni.

- Zniszczę Cię, Holly Davis.- powiedział przez zaciśnięte zęby, starając się zachować spokój. Na jego słowa Holly zaśmiała się dźwięcznie. Mimo tego, że był to ironiczny śmiech, pełen jadu jej twarz wyglądała tak beztrosko i spokojnie. Oczy zaświeciły złością, którą maskował śmiech. Delikatnie podkręciła głową i wyminęła mężczyznę, kierując się w stronę szklanego stolika. Michael odwrócił się i obserwował najmniejszy ruch brunetki. W pomieszczeniu panowała cisza, którą przerywały jedynie odgłosy szpilek Holly.
Powoli kierowała się w głąb pomieszczenia, a gdy była w odpowiedniej odległości, alby dostrzec jeden, tak mały, ale jakże ważny szczegół na kartach. Pieczątka pewnej kancelarii prawniczej. Westchnęła przeciągle i ruszyła dalej. Stanęła przed przeszkloną szybą i wpatrywała się w panoramę miasta, którego tak serdecznie nienawidziła.

- Jak zamierzasz to zrobić? Jak zamierzasz mnie zniszczyć?- mówiła wolno z opanowaniem. Wpatrywała się w miasto, które pomimo wczesnej pory było już delikatnie opustoszałe. Świeciły się neony klubów. Było ich naprawdę wiele, jednak z największy i najbardziej przykuwający uwagę znajdywał się najdalej. Klub Devil. Tam zawsze wszystko się zaczynało. Tam również wiele rzeczy się kończyło. Długie milczenie ze strony mężczyzny przekonało ją o tym, że nie miał pojęcia co z nią zrobić. Była to bardzo wymowna cisza. Holly uśmiechnęła się przebiegłe i odwróciła się w stronę mężczyzny, który jak się okazało, że nie stał tam, gdzie byk dosłownie przed chwilą. Stał za Holly, wpatrując się w jej osobę. Stał tak blisko, iż znów poczuła zapach jego intensywnych perfum. Ich twarze znajdywały się blisko siebie. Mierzyli się intensywnie wzrokiem.
Holly wyglądała na jeszcze mniejszą w tak bliskiej odległości od mężczyzny. Oboje czuli nutkę niepewności i pożądania, które rosło z każdą chwilą.
Michael wyjął dłonie z kieszeni swoich cholernie drogich spodni i delikatnie musnął odkryte plecy Holly. Następnie delikatnie się do niej zbliżył, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Atmosfera gęstniała z każdą chwilą, która wydawała się nie kończyć. Zaczął powolnym, ale stanowczym ruchem przypisać ją do szyby, która znajdywała się za nimi. Holly zadrżała, gdy poczuła zimną powierzchnię na swojej nagiej skórze. Oboje mogli bez problemu wyczuć przyspieszone tętno i oddechy, które mieszały się ze sobą. Patrzyli sobie w oczy jakby, chcieli wyczytać z nich każde kłamstwo i pragnienie.
Mężczyzna przyparł drobne ciało Holly z większą siłą do szyby. Cichutko jęk wyrwał jej się spomiędzy ust. Dziewczyna zaczynała odpływać i myśleć logicznie. Było to zapewne spowodowane bliskością mężczyzny, której z jednej strony ją intrygował, a z drugiej przerażał.

- Kim jesteś, Holly Davis?- zapytał głębokim tonem, gdy zauważył stan dziewczyny. Pytanie mężczyzny podziałało na brunetkę jak wiadro zimnej wody. Momentalnie ocknęła się z letargu, w który mimowolnie popadła. Delikatnie wyswobodziła się z objęć mężczyzny i odepchnęła co od siebie. Pewnym siebie krokiem zaczęła kierować się w stronę wyjścia z przestronnego salonu i apartamentu. Gdy znajdywała się w progu salonu, odwróciła się w stronę Michaela, który stał w tej samej pozycji jak chwilę temu i rzekła.

- Jestem Twoją zgubą.

A następnie opuściła apartament, w którym znajdywali się mężczyzna. Wpisała pospiesznie kod do windy i weszła do środka. Gdy była już w holu budynku wyjęła ze swojej czarnej kopertówki od Prady telefon. Musiała wykonać jeden ważny telefon. Sprawnym ruchem wybrała numer i czekała, aż osoba po drugiej stronie podniesie słuchawkę. Gdy wreszcie usłyszała głos po drugiej stronie, powiedziała.

- Połącz mnie z moim ojcem Karen, teraz.

~~~~~~~~

Wracając taksówką do domu, kazała kierowcy jechać trochę inną drogą niż zwykle. Kazała jechać przez centrum miasta. Musiała odwiedzić znajomego. Droga do tego miejsca trwała około trzydziestu minut ze względu na korki, które zawsze się tam pojawiały i pożar, który wybuch niespodziewanie.
Dźwięki syren policji i straży dało usłyszeć się już dwie przecznice wcześniej. Na twarzy Holly zakwitł uśmiech.
Kazała zatrzymać się kierowcy po drugiej stronie ulicy od płonącego budynku. Zgrabnie wysiadła z taksówki i ostrożnie weszła na teren, którego piłowali policjanci. Nikt nie zwracał na nią uwagi, choć powinni. Wszędzie panował gwar. Ratownicy medyczni uwijali się jak mrówki, aby jak najszybciej opatrzyć wszystkich rannych. Policjanci pilnowali, aby na miejsce katastrofy nie wyszedł nikt niepożądany. Jak widać z marnym skutkiem. Strażacy próbowali ugasić szalejące płomienie, które pustoszyły niegdyś piękny budynek.
Jednak brunetka nie zwracała na to uwagi. Szukała jednej osoby, którą po dłuższej chwili zauważyła stojącą przed budynkiem. Ruszyła w tamtym kierunku. Szła po marmurowych schodach, które niegdyś lśniły. Teraz jednak były popękane i brudne od smoły i innych dziwnych substancji. Jej czarne czółenka z czerwoną podeszwą od Christiana Louboutin idealnie komponowały się do płonącego budynku przed nią. Wyglądało to wręcz majestatycznie. Czas znów stanął w miejscu, gdy szła wolno i dostojnie z głową uniesioną wysoko. Brunetka wiedziała, że wygra.
Holly zatrzymana się około pięciu metrów od mężczyzny, który jak we śnie wpatrywał się w niegdyś Johanson legal chamber. Wpatrywał się w płonący budynek, który był jego wszystkim. Jego twarz była delikatnie ubrudzona sadzą lub jakąś inną nieznaną substancją, a garnitur uszyty przez jednego ze znanych projektantów podziurawiony i podpalony w niektórych miejscach.

- Chciałeś przyczynić się do mojego zniszczenia, Anthony.- powiedziała głośno, bo przez syreny policyjne niewiele było słychać. Mężczyzna oderwą swój wzrok od budynku i z przerażeniem spojrzał na drobną nastolatkę, która uśmiechała się do niego zwycięsko. Wyrwany z letargu, który go ogarnął, wpatrywał się w osobę, przez którą budynek płonął ogniem tak piekielnym, iż sam szatan drżał ze strachu.- Więc ja zniszczyłam Ciebie.- powiedziała poważnie i intensywnie wpatrywała się w mężczyznę. W jej błękitnych oczach odbijał się płonący budynek, który był wszystkim dla Anathonyego Johansona. Teraz stał w płomieniach. - To jeszcze nie koniec.- i odeszła w akompaniamencie krzyków mężczyzny, który stracił wszystko.

~~~~~
wiem, że nie mam wielu zasięgów, ani tysięcy odsłon, ale może trafi to chociaż do kilku osób. bądźcie dla siebie mili i tolerancyjni. wydarzenia z ostatnich dni jak zabicie niewinnego czarnoskórego mężczyzny przez białego policjanta, czy uniewinnienie p. Godek choć jawnie obraziła osoby homoseksualne i szerzy mowę nienawiści. jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy, ale nie wtrącajmy się w życie innych, pomyślimy kilka razy zanim napiszemy coś w internecie bo po drugiej stronie jest taki samo człowiek jak my. człowiek, którym ma uczucia. nie mam słów, żeby opisać to co dzieje się na świecie jak i w Polsce. bądźmy dla siebie mili, pamiętajmy, że jesteśmy ludźmi, którym należy się szacunek, równość i prawo do kochania kogo chcemy. love is love, kochani.
TPWK <3

Destroy DevilsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz