9.

137 12 2
                                    


Czarna, skórzana spódnica przed kolano, błękitna, bawełniana koszula ze zdobnymi rękawami i kremowe, dwudziestopięcio centymetrowe szpilki wyglądały na Holly zjawiskowo. Tak jak wszystko.
Wrześniowe południe w stanie Kalifornia było jak zwykle upalne, dlatego policzki dziewczyny były delikatnie zarumienione. Włosy związane w koka, który po dość intensywnym poranku zaczęły z niego wychodzić.

Holly śpieszyła się na spotkanie z Paulem w jednej z ekskluzywnych restauracji. Dlatego teraz szła przez ulice Berkeley ze swoimi ochroniarzami. Dla brunetki ochroniarze byli codziennością. W jej domu na każdym kroku można było się na nich napotkać. Nawet gdy Holly jechała taksówką, miała świadomość, że jedzie za nią czarny samochód, w którym znajdywali się uzbrojeni po zęby ochroniarze. Było to, jedną z niezbyt lubianych rzeczy, w jej życiu. Jedną z rzeczy, do której Holly zdarzyła przywyknąć. Przywykła do wielu, dziwnych, a zarazem przerażających rzeczy, które dla niej były codziennością.

Po piętnasto minutowym spacerze Holly wraz ze swoją obstawą stanęła przed jedną z najbardziej ekskluzywnych restauracji w Berkeley.
Kiwnęła porozumiewawczo w stronę jednego z ochroniarzy, że mogą już odejść i poradzi sobie sama. Wiedziała jednak, że będą ją obserwować.
Ruszyła w stronę wejścia do ekskluzywnej restauracji, czując wzrok ochroniarzy na swoim ciele. Śledzili jej najdrobniejszy ruch. Choćby skinęła małym paluszkiem, oni by o tym wiedzieli.

Szklane drzwi otworzyły się przed nią, a do jej nozdrzy dostał się zapach włoskiego jedzenia. Cała restauracja wyglądała niczym wyjęta z włoskiego obrazka. Zachowana była w tradycyjnym, ale różnie ekskluzywnym stylu. Dominowały w niej kolory kremowe oraz motyw bardzo starego drewna. Po prawej stronie brunetki znajdywała się lada wykonana z brązowego drewna, za którą stał przyjaźnie uśmiechający się bardzo wysoki mężczyzna. Po jego ciemniejszej karnacji i bujnych, brązowych włosach można było stwierdzić, że był włoskiego pochodzenia.
- Czy mogę w czymś służyć?- zapytał uprzejmie. W jego głębokim głosie można było usłyszeć włoski akcent, który definitywnie dodawał mu uroku. Ubrany był w schludną, nieskazitelnie białą koszulę, czarne spodnie od garnituru i czerwoną muszkę, która najprawdopodobniej była znakiem rozpoznawczym pracowników tego lokalu, bo jak Holly mogła dostrzec, każdy z obecnych tutaj kelnerów taką posiadał.

- Dziękujemy, poradzimy sobie.- usłyszała na swoimi plecami dobrze znany jej głos. Jednak zanim zdarzyła obrócić się w stronę właściciela głosu, poczuła dłonie, które oplotły delikatnie jej wąską talię. Paul Turner złożył delikatny pocałunek na jej zarumienionym policzki, a następnie wyprostował się, powiedział w stronę Włocha.

- Rezerwacja na nazwisko Turner.
Chłopak uśmiechnął się, a później zaczął sprawdzać coś w komputerze, nie zwracając całkowicie uwagi na ich dwójkę.

- Stolik numer dwadzieścia, zapraszam za mną.- powiedział wesołym głosem i zaczął prowadzić dwójkę kochanków do wyznaczonego stolika. Na sali znajdowało się dość sporo osób, które rozmawiały ze sobą na najróżniejsze tematy przy swoich stolikach.
Paul chwycił Holly delikatnie pod ramię i szedł tak wolno jakby, chciał pochwalić się każdemu z osobna, że to właśnie on ma w posiadaniu tak piękną kobietę. I choć Holly nie mogła tego zrobić, najchętniej zaśmiałaby się w głos i powiedziała mężczyźnie, jak bardzo się myli. Nikt nie mógł mieć w posiadaniu Holly Davis. To Holly Davis mogła mieć kogoś w posiadaniu. To ona wyznaczała zasady. To ona pociągała za sznurki. To ona zaczynała grę i to właśnie ona ją kończyła. Ona, nikt inny. Tylko właśnie ona. I choć wielu z jej kochanków myślało, że to właśnie oni dyktują zasady w tej chorej grze, Holly zawsze pokazywała im jak bardzo się mylą. To ona ze wszystkiego wychodziła cało. Nie oni, ona. Tylko ona.

- Oto państwa stolik oraz menu. W razie potrzeby proszę pytać kelnerów.- powiedział młody chłopak, a następnie wrócił z miejsca, z którego wróciliśmy.

Paul okrążył stolik i odsunął krzesło tak, aby Holly mogła swobodnie na nim usiąść. Turner był tamtego dnia ubrany w elegancką, delikatnie fiołkową koszulę, granatowe spodnie oraz marynarkę. Z racji tego, że na zewnątrz panowała coś wysoka temperatura jak na Berkeley, mężczyzna zrezygnować z wszechobecnego krawatu, a dwa pierwsze guziki jego koszuli było rozpięte, dzięki czemu subtelny zarost na klatce piersiowej był widoczny. Jego włosy, które na co dzień były idealnie ułożone, były w porozrzucane i opadały na jego czoło, dodając mu uroku.

I choć Holly Davis mogła zapierać się rękami i nogami, musiał przyznać, że Paul Turner był cholernie pięknym i seksownym mężczyzna. Wiedział jak traktować kobietę. Wiedział co robić, aby ją onieśmielić, co w przypadku brunetki było naprawdę trudne. Paul Turner był pewnym uosobieniem prawdziwego gentlemana, którego naprawdę trudno było znaleźć w ówczesnych czasach. Jednak Holly Davis nieświadomie go znalazła i z dnia na dzień nie mogła wyjść z podziwu, jaki ogarnął ją, gdy poznała Paula Turnera.

- Czy mogę przyjąć państwa zamówienie?- przemyślenia dziewczyny na temat mężczyzny, który siedział naprzeciwko niej, przerwał głos kelnerki, która niespodziewanie zjawiła się przy ich stoliku.

- Na razie poprosimy butelkę najlepszego wina.- rzekł Turner, nawet nie obdarowując kobiety swoim wzrokiem, który był całkowicie skupiony na Holly.

- Białe czy czerwone?- ponownie zapytała, zapisując coś w notatniku.

- Czerwone.- kelnerka zapisała, a następnie odeszła. Wróciła dostosowanie po pięciu minutach, które oni spędzili we wpatrywaniu się w siebie, z dwoma kieliszkami i butelką czerwonego wina. Delikatnie otworzyła butelkę i nalała do kieliszków wina, a następnie odeszła pozostawiając dwójkę kochanków samych.

- Bardzo przepraszam Cię, skarbie za to, że nie pojawiłem się wtedy w moim apartamencie. Spotkanie z klientami straszliwie się przedłużyło. Nie miałem pojęcia, że Francuzi są tak uparci. Nie chcieli pójść na żadną ugodę związaną z kontraktem.- ujął dłoń Holly w swoją i spojrzał w jej oczy. Dziewczyna od razu przypomniała sobie feralny wieczór, kiedy zamiast Paul'a w apartamencie spotkała jego brata, a następnie odwiedziny Anathonego, który okazał się dwulicowym draniem.- A gdy wreszcie skończyliśmy spotkanie, utknąłem w korku. Najmocniej Cię przepraszam.- ponownie przeprosił, na co Holly odpowiedziała mu uśmiechem.
- Nic nie szkodzi, Paul. To nie twoja wina.- rzekła ze spokojem w głosie. Mężczyzna nadal uważnie jej się przyglądał, biorąc w międzyczasie w dłonie kieliszek z winem. Upił trochę, a następnie powiedział.
- Tamtego wieczoru chciałem zapytać Cię, Holly czy nie że zechciałabyś towarzyszyć mi w rozdaniu nagród dla najlepiej prosperujących firm w stanie Kalifornia.- rzekł, delikatnie muskając jej knykcie swoimi dłońmi. Na twarzy Holly pojawił się uśmiech, którego nie była w stanie powstrzymać. Tak jak wcześniej podejrzewała, Paul zamierzał spełnić jej zamiary. Ta gala była kolejnym znakomitym miejscem do zdobycia kolejnych wartościowych znajomości, które miały pomóc jej w zrealizowaniu jej planu.
- Z największą chęcią będę ci towarzyszyć, Paul.- uśmiechnęła się w jego stronę i upiła wina.

~~~~~
rozdział jest nudny, niby nic nie wnoszący, a jednak. mam nadzieję, że wam się podoba. zaczęłam pisać kilka innych książek, więc mam urwanie głowy, a za razem zastój pisarski. miejmy nadzieję, że minie on jak najszybciej.
stay safe :)

Destroy DevilsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz