Otwierając drzwi czarnego mercedesa, chwytam dłoń jednego z ochroniarzy, który pomaga mi wysiąść i kieruje się do domu.
Jestem zmęczona, ale jak każdego dnia, od trzech lat nie zamierzam narzekać. Praca w klubie Alonzo Perrego dała mi przynależność i pewność siebie, jakiej nie znałam od momentu śmierci mamy. Wciąż nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tamtego wieczora nie podzieliłam losu, jednego ze znajdujących się w uliczce mężczyzn.
Alonzo powtarzał, że nie zabija dzieci, ale mieszkałam w jego domu wystarczająco długo, by widzieć i słyszeć tyle rzeczy, by obalić te słowa. Nigdy jednak tego nie zrobiłam. Mieszkanie przez nawet tak krótki czas na ulicy pokazało mi, że własny kąt do spania i możliwość dachu nad głową, jest warte milczenia. Wspinam się po marmurowych schodach mijając zdjęcia rodzinne Perrych, aż wreszcie docieram do tego, które zawsze przyciąga moją uwagę.Ostatnim razem, gdy widziałam Dewrana, byłam ledwo piętnastoletnią dziewczynką, która powoli wkraczała w świat zainteresowania chłopakami. Cały problem polegał jednak na tym, że najstarszy syn Alonzo, nie był chłopcem i w żadnym przypadku go nie przypominał. Był wysportowanym mającym prawie dwa metry wzrostu mężczyzną, poświęcającym mi tyle uwagi, ile zgarnęłaby przylepiona do chodnika guma. Nie wiedziałam jak to możliwe, że ktoś tak słodki i uczuciowy jak Logan mógł mieć jakiekolwiek braterskie uczucia względem Devrana ale tak właśnie było.
- Kendra! – o wilku mowa. Logan zatrzymał się u szczytu schodów i cierpliwie czekał, aż wejdę na górę.
Kendra
To właśnie takie imię wybrał dla senior Perry, gdy wyjawiłam mu prawdę, co zrobiłam Hugo.
Byłam nieletnia, poszukiwała mnie policja w całym kraju, zgodziłam się bez wahania zmienić dane, by tylko nikt nie mógł mnie znaleźć. Byłam dwiema różnymi osobami. Crystal Madoc ukrywającą się przed policją i zarzutami za morderstwo oraz Kendrą Perry, młodą kobietą zarządzającą klubami jednego z najbardziej docenianych mafiozów Nowego Jorku. Pozycja rodziny, z którą mieszkałam dawała mi nietykalność, lecz wiedziałam, że gdyby kiedykolwiek ktoś nabrał podejrzeń, Alonzo, bez wahania odstrzelił mu łeb.
- Myślałam, że Cię nie będzie. Mieliście lecieć do Rosji czy gdzieś. – stwierdziłam, stając na palcach i złożyłam na policzku przybranego brata pocałunek.
- Ojciec i Dewran polecieli sami. – Logan ułożył swoją wielką dłoń, na mojej głowie mierzwiąc mi włosy. – Zostałem, by przypilnować interesów.
- Nie martwisz się? – Odsuwając się ruszyłam korytarzem do swojej sypialni. – Co, jeżeli ta twoja bzdura, z przynoszeniem szczęścia starszemu bratu się sprawdzi i on przegra?
- Kiedy z nim rano rozmawiałem, warczał. – Logan bez dalszych wyjaśnień rzucił się w kierunku mojego łóżka i rozłożył na nim swoje wielkie cielsko.
Uśmiechnęłam się w duchu, bo mimo tego, że starałam się udawać złą. Nawet jeżeli kazałabym mu zejść, nie ruszyłby się z miejsca. Wiele razy, wyobrażałam sobie, że to nie on, a Dewran tam leży. Jak bez żadnego skrępowania zanurzam dłoń w jego śnieżnobiałych włosach, sprawiając, że się odpręża. Niestety wiedziałam, że to nigdy nie będzie miało miejsca. Devran Perry, był najbardziej antyludzką osobą, jaką dane mi było poznać. Mieszkaliśmy pod jednym dachem tylko rok, widując się parę razy. Moja obecność w miejscu, które zajmował, okazała się dla niego na tyle uciążliwa, że w końcu się wyprowadził. Od tego czasu, miałam przelotne romanse, starałam się o nim zapomnieć, lecz wystarczyło przelotne spotkanie, by wszystko wracało ze zdwojoną siłą.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. – oznajmiłam, znikając w garderobie, gdzie zmieniłam żakiet i szpilki na wygodny dres.
Kiedy wróciłam do pokoju, Logan dalej rozłożony na łóżku przeglądał kanały w telewizji.
- Spokojnie siostrzyczko. Tam jest druga w nocy, zapewne już po wygranej szykują się do wyjazdu do domu. – Gdy tylko skończył mówić, odezwał się jego telefon.
Poczułam lęk, sama nie wiedziałam dlaczego, wystarczyło, że Logan odebrał i słuchał, co mówi osoba po drugiej stronie. Z każdą mijającą sekundą jego mina pochmurniała, rzadko zdarzało się, bym mogła ujrzeć na jego twarzy gniew. Logan z natury był przeciwieństwem Devrana, jego nastawienie do życia, było pozytywne, przez co jeszcze mocniej się przestraszyłam. Kiedy wstał i bez słowa skierował się do mojej garderoby, przynosząc mi płaszcz, byłam już pewna, że coś poważnego się stało.
- Gdzie idziemy?! – zapytałam, odbierając czarny materiał i niemal biegnąc za nim korytarzem.
- Lecimy do Moskwy. Devran zaczyna być właśnie operowany. – krzyknęłam cicho, przyciągając tym uwagę Logana.
Tylko on jako jedyny, potrafił dotrzeć do mnie jako nastolatki. Dzieliliśmy się sekretami, więc jako jedyna bliska osoba, której w pełni zaufałam, po zamieszkaniu tutaj, wiedział, jak wygląda sprawa.
- Co się dzieje? Proszę Cię, powiedz, że będzie z nim dobrze. – w kilku krokach podchodzi do mnie i zgarnia w ramiona.
- Myślałem, że ci przeszło siostrzyczko. Dev ma poważnie złamanie nogi, ważą się losy jego dalszej kariery w klatkach. Choć tego nie powie, potrzebuje nas, Ciebie blondyneczko też.
- Yhm. – wymamrotałam w jego klatkę piersiową. Chwilę później byliśmy już w drodze na lotnisko.
Czy Devran tego chciał, czy nie, spotkamy się po raz kolejny. Jednak tym razem nie zamierzałam odpuścić, dopóki nie będę pewna, że wszystko z nim w porządku.
CZYTASZ
Miłość socjopaty.
RomanceCzternastoletnia Crystal ucieka z domu po śmierci swojej kochanej matki, nie mogąc więcej wytrzymać krzywd wyrządzanych przez ojczyma. Dziewczyna tuła się samotnie po ulicach Nowego Jorku, śpiąc w miejscach, do których nikt się nie zapuszcza. A przy...