Niedobrze mi, gdy tak ją nazywasz.

1.7K 180 9
                                    

Przecierając oczy spomiędzy moich warg, uciekło udręczone westchnienie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przecierając oczy spomiędzy moich warg, uciekło udręczone westchnienie. Ten tydzień zdecydowanie mnie wykończył, a do końca pracy pozostało jeszcze kilka godzin. Zamykając kolejne zestawienie, wysłałam je Loganowi i opadłam na oparcie fotela. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy moje myśli po raz setny tego wróciły do mężczyzny, który od paru dni na dobre w nich zagościł. Od czasu naszego pierwszego pocałunku Devran całkowicie się zmienił, pozwalając się poznać od strony, o którą nigdy nie mogłabym go podejrzewać. Wciąż zdarzały się sytuacje, gdy przerażał mnie, swoim zimnym i bezwzględnym zachowaniem, lecz trwało to tylko chwilę.

- Kendra masz chwilę? – Do biura niepewnie zerknęła Stella. Stanowczym gestem wskazałam, by weszła dalej.

- Co dla mnie masz? – Zerknęłam na trzymany przez nią stos dokumentów. Stella pracowała dla Alonzo od pięciu lat, zajmując się sprawami zamówień i obsługą „specjalnych imprez” dla wyjątkowych gości Alozno, z którymi podczas spotkań załatwiał interesy. Doskonale wiedziałam, kim są ci ludzie. Bossowie rodzin, ich zastępcy, doradcy czy zwykli żołnierze, a nawet przywódcy grup zewnętrznych zwani Capi. To właśnie dla takich gości mieliśmy prywatną salę i wszelkie możliwe męskie udogodnienia. Alkohol z najwyższych półek i znajomego sutenera, który za odpowiednią kwotę, wypożyczał dla nas do ich towarzystwa swoje najlepsze dziewczyny.

- Chyba mamy problem. – Brunetka stojąca przed biurkiem, podała mi papiery.

- Siadaj i mów co się dzieje. – oznajmiłam przeglądając je. Stella podobnie jak ja lubiła w pracy, trzymać rękę na pulsie, dlatego wiedziałam, że jeżeli przyszła z czymkolwiek do mnie, sprawa nie była błaha.

- Z magazynu znika alkohol.

- Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem widząc, jak zaczyna nerwowo kręcić się na krześle.

- Ostatnio w klubie zaczął się gorący okres. Z braku czasu, parę razy odpuściłam podliczanie towaru, a wczoraj, gdy w końcu to zrobiłam zauważyłam, że brakuje kilkunastu sztuk.

- I mówisz mi o tym dopiero dzisiaj?! – Wrzasnęłam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, co to znaczy. Ktoś z personelu bezwstydnie nas okrada.

- Czego brakuje? – Mruknęłam.

- Zniknęło siedem butelek Royal salute i cztery Bannistera.

- Kurwa!

- Kendra przepraszam! Przez ostatnie miesiące podliczałam wszystko naturalnie i było dobrze. Nie spodziewałam się, że taka sytuacja może mieć miejsce. – W oczach Stelli niespodziewanie pojawiły się łzy. – Wiem, że nawaliłam, ale nie mogę stracić tej pracy. Sama wychowuję Lilly, muszę mieć pieniądze na opłaty. – tłumaczyła się chaotyczne. Znałam jej sytuacje, ale w tym momencie nie mogłam okazać żadnej litości, czy zapewnić jej, że nie straci pracy. Mogłyśmy utrzymywać przyjacielskie stosunki w pracy, ale biznes to biznes.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?

- Wstydziłam się. Spójrz na siebie, jesteś córką mojego szefa, wszystko robisz bardzo sumiennie. Gdybyś to Ty, podliczała towar, nigdy do czegoś takiego by nie doszło. – Miała rację. Gdyby to na mnie spoczywała za to odpowiedzialność, nic takiego nie miałoby miejsca. Starałam się pracować najlepiej jak potrafię, by Alonzo nie musiał mnie chronić. Zrobił dla wystarczająco wiele, dając mi dach nad głową i nazwisko, tym samym dla osób publicznych przedstawiając jako córkę i owoc swojego romansu. Nikt nie miał pojęcia, jaka była prawda i tak miało zostać.

- Zapytam cię tylko raz, więc odpowiedz mi szczerze. Możemy przyjaźnić się w miejscu pracy, ale muszę na pierwszym miejscu stawiać dobro mojej rodziny. Miałaś z tą kradzieżą coś wspólnego?

- Nie miałam. – widzę w jej oczach szczerość i smutek. – Ten klub, to moje jedyne źródło utrzymania. Nigdy nie odważyłabym się na cos takiego, nie względem Perrych. Słyszałam plotki i nie jestem głupia. – puszczam mimo uszu jej ostatnią uwagę. Pierwsza zasada, jaką wpoił mi Alozno huczała w mojej głowie

Jesteś świadkiem mojego błędu Crystal. Będziesz żyć, dam Ci dom i bezpieczeństwo, ale nigdy pod żadnym pozorem, nie wolno ci zdradzić tajemnic mojej, a wkrótce i twojej rodziny. Jeżeli to zrobisz, czeka Cię śmierć.

Nie miałam wątpliwości, że może to zrobić. Wyjmuję z szuflady kartkę i spisuję szybki rozrachunek

- Masz jakieś podejrzenia, kto mógł to zrobić. Royal to whisky z górnej półki, złodziej wyniósł ponad siedem tysięcy dolarów. – Stella przez chwilę milczy, lecz i tak kręci głową.

- Nie wiem Kendra. Staram się pilnować, kto wchodzi do magazynu, gdy jestem na zmianie, ale nie ma mnie tu, dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Tak, wiem. Dobra, potrzebuje byś przyniosła mi ostatnie trzy rozpiski zamówień.

- Są u Pana Perrego. Po odbiorze towaru wszystkie wkłada do teczki.

- W porządku. Muszę mu powiedzieć, co się dzieje, więc sama go o nie poproszę. Wróć do pracy i udawaj, że ta rozmowa nie miała miejsca.

- Co planujesz? – Stella wstała z miejsca, wygładzając idealnie leżący strój.

- Lepiej, byś nie wiedziała. – ja również wstałam i zamknęłam laptopa, po czym ruszyłam do drzwi, przepuszczając Stellę.

W pierwszej kolejności, musiałam poinformować o wszystkim Alonzo i poprosić o dokumenty. Byłam niemal pewna, że będę w stanie stwierdzić, kiedy wniesiono towar. Kierując się na drugą stronę, podeszłam do drzwi i cicho zapukałam.

- Proszę. – stłumiony głos Alonzo, brzmiał na rozbawiony. Chwyciłam klamkę i weszłam do środka widząc całą trójkę Perrych. 

Mój wzrok na krótką chwilę zatrzymał się na siedzącym z wyciągniętą przed siebie na drugim krześle nogą Devranie, który nie zauważył mojego wejścia zajęty telefonem.

- Rodzinne spotkanie i nikt mi nie dał znać? – Zażartowałam, gdy Logan wstał, bym mogła zająć jego miejsce. 

- Spokojnie siostrzyczko, wszystkiego dowiesz się podczas wieczornej kolacji.

- Niedobrze mi, gdy tak ją nazywasz. – Devran rzucił telefon na stolik, piorunując brata wzrokiem. Logan parsknął śmiechem.

- Wcale się nie dziwię. Gdybym ja...

- Pierdol się Logan. – Wyraźnie widziałam, jak Dev zaczyna tracić kontrolę, ale jego bratu najwyraźniej wcale to nie przeszkadzało.

- Sam się Pierdol... – odparował, lecz gdy spojrzał na mnie, szybko poprawił. – Albo i nie...

Chrząknęłam znacząco, zerkając na Alonzo, który w geście bezradności przetarł twarz.

- Potrzebowałaś czegoś dziecko? – Zapytał.

- Potrzebuje dokumenty związane z zamówionymi alkoholami. Najlepiej ostatnie dwa, mamy tutaj problem. – oznajmiłam nerwowo. Alonzo rzucił synom wymowne spojrzenie, jakie nawet ja potrafiłam odczytać.

Koniec żartów.

- Mów co się dzieje. – Przełknęłam nerwowo, kluskę, która utworzyła się w moim gardle, aż wreszcie czułam, że mogę cokolwiek powiedzieć.

- Ktoś nas okrada.

Miłość socjopaty. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz