Znajda

2.9K 227 35
                                    

Wymuszają z sobie uśmiech, przywitałam się ze znajomymi Logana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wymuszają z sobie uśmiech, przywitałam się ze znajomymi Logana. Mimo tego, że mieszkałam z nimi przez długi czas, niewiele wiedziałam o ludziach, którzy ich otaczają. Po części dlatego, że byłam samotniczką. Zdecydowanie bardziej, wolałam zostać w domu i obejrzeć maraton seriali, niż włóczyć się po klubach. Jednak byłam tu dzisiaj, wlewając w siebie zdecydowanie zbyt duże ilości alkoholu, ponieważ tym razem potrzebował mnie Logan. 

Zapragnąłbym dzieliła z nim moment, w którym oznajmił swoim znajomym o ślubie. Nie mogłam odmówić, nie po tym, jak wiele razy zarywał całe noce starając się być najlepszym przyjacielem. Drugą rzeczą, jaką zdecydowanie działała na mnie kojąco, była obecność Devrana. Od momentu, gdy wyszłam, że swojego pokoju, pozwalając mu zobaczyć efekt pracy, jaki sądziłam w to, by dobrze wyglądać nie opuszczał mnie na krok. Świadomość tego, że do zdobycia jego uwagi wystarczyła uwydatniająca moje kobietę kształty czerwona sukienka na cienkich ramiączkach i szpilki, była upajająca.

W całym chaosie, jaki miałam w głowie, po jego pojawieniu się, zapomniałam, każdy mężczyzna, nawet walczący w klatkach lubi skąpo ubrane kobiety.

- Przepraszam za spóźnienie stary. – Zamarłam, słysząc za sobą głos mężczyzny, którego nie byłam gotowa ponownie oglądać. Logan wstał wymieniając z Victorem braterski uścisk.

- Nie odpowiedziałeś na wiadomość. Myślałem, że nie zdążysz się pojawić. – Z tymi słowami Logan posłał mi przepraszające spojrzenie, zwracając tym samym na mnie uwagę Victora.

Nim jednak nasze spojrzenia się spotkały, odwróciłam wzrok, starając się udawać, że widzę coś ciekawego pośród tańczących ludzi. Nie wiadomo skąd, nagle przed oczami przeleciały mi wszystkie chwilę, w jakich wierzyłam, że mogę być z nim szczęśliwa.

- Kendra... – Moje imię w jego ustach brzmiało niebywale miękko. Zagryzając wnętrze policzka, rzuciłam obserwującemu mnie Devranowi spłoszone spojrzenie, po czym niechętnie zerknęłam na Victora.

- Hej Vic. – Mruknęłam cicho, gdy Logan pociągnął go, by usiadł.

Wyjmując z torebki papierosy, bez słowa wstałam i czując na sobie spojrzenia wszystkich zebranych, ruszyłam na jeden z tarasów.

Rozpaczliwie potrzebowałam powietrza.

Opierając się o metalową barierkę, odpaliłam papierosa, czując jak z każdą chwilą, napięcie spowodowane pojawieniem się Victora opada. Zobaczenie go, po tylu miesiącach otwarło stare rany. A może było poczucie winy, że nawaliłam nie potrafiąc poczuć nic, do takiego mężczyzny jak on.

- Powinnaś rzucić to cholerstwo znajdo. – drgnęłam nerwowo słysząc za plecami niski głos Devrana, lecz wciąż wpatrywałam się w widok manhattanu, jaki prezentował się z przede mną.

Miłość socjopaty. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz