Nie powinnaś tu przychodzić

1.7K 209 35
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Kręcąc się po kuchni, podśpiewywałam cicho jedną z siedzących mi w głowie piosenek. Mimo tego, że spałam niecałe pięć godzin, nie czułam zmęczenia.

- Ktoś tu ma dobry humor. – wyszczerzyłam się do Miry, która weszła do kuchni, niosąc odebrane od ochrony zakupy.

- Po jakiego diabła nam tyle jedzenia? – Sięgam do jednej z siatek, wyjmując razowe pieczywo, jogurty naturalne i owoce. – Przecież Logan i Lorenzo wyjechali.

- Mamy w domu faceta mierzącego prawie dwa metry i wiążącego nieco ponad sto kilo. Taką maszynę trzeba nakarmić, a to nie jest łatwe.

- To wszystko dla Devrana? – Mira, słysząc moje niedowierzanie, cicho się śmieje.

- Co wiesz o boksie słonko? – zagaja rozpakowując kolejne rzeczy i wciskając mi je w dłonie.

- Niewiele. Nigdy tam naprawdę, się tym nie interesowałam, nie kręci mnie brutalność. – oznajmiłam zgodnie z prawdą.

- No właśnie. Podaj mi tacę śniadaniową. – zrobiłam, co chciała, gdy mówiła dalej. – Posiłki, jakie zjada Devran, są mocno zbilansowane. Drugie śniadanie składa się z kawałka razowego pieczywa, trzech surowych jajek, sporego kubka jogurtu naturalnego i soku.

- Nie brzmi zbyt smacznie. – Chwytam z kosza jabłko i wgryzam się w nie. – Nie jestem pewna czy chce wiedzieć, co zjada na pierwsze.

- To nie ma być smaczne Kiera. Ma być zdrowe i dostarczyć mu energii, a pierwsze to szejk z orzechów, białka i płatek owsianych. – oznajmiła, podając mi zapełnioną tacę. – Idź zanieść mu śniadanie.

- Mowy nie ma! Nie obudzę go! – Stanowczym krokiem przeszłam na drugą stronę kuchni. – Logan mówił, że potrafi być nieprzyjemny zaraz po przebudzeniu się. – Mira przewraca oczami.

- Nie jest bardziej nieprzyjemny, niż Ty czy ja. – fuknęłam cicho, zawieszając ramiona na piersi.

- Nie jestem pewna czy mówimy o tej samej osobie.

- No już dziewczyno! – Mira poprawiła ciemne włosy ułożone w koka i złapała za fartuch. – Zrobię dla Ciebie czekoladowe babeczki.

Mrużąc oczy, rzuciłam jej ostrzegawcze spojrzenie. Ta kobieta doskonale wiedziała, co zrobić, by zmusić mnie do wypełnienia wszystkiego, o co poprosi. Nigdy nie zapomnę, gdy upiekła je dla mnie po raz pierwszy. Wcześniej robiła je dla mnie tylko mama, więc gdy Mira przyniosła mi zapełniony talerz, zwyczajnie się rozpłakałam.

- Dobra, już dobra. – zabrałam tacę i ruszyłam na górę.

Tak naprawdę nie chciałam tego robić, nawet za cenę rozpływających się w ustach babeczek, ale ciekawość jak wygląda miejsce, w którym Devran spędzał w poprzednich latach mnóstwo czasu, wygrała. Wchodząc na piętro, skierowałam się w lewo i starając się nie rozlać niczego, co znajdowało się na tacy, cicho zapukałam.

- Devran? – Wszystko, co otrzymałam w odpowiedzi to cisza.

Uznając, że najlepszym rozwiązaniem będzie wejście do środka i zostawienie śniadania cicho otworzyłam drzwi. Znając choć trochę Devrana i jego charakter, spodziewałam się nieco innego wnętrza, bardziej mrocznego. Tu jednak mimo tego, że ściany w kolorach czerni i szarości, wciąż było wystarczająco jasno, bym mimo zasłoniętych okien mogła zobaczyć, dzięki światłu wpadającemu z korytarza gdzie co jest. Powoli stawiając kroki, ruszyłam przed siebie, by odstawić tacę na stojącą w rogu, zaraz obok całkiem sporego łóżka. Gdy upewniłam się, że nic nie spadnie, starając się być cicho zerknęłam na Devrana, który spał na brzuchu.
Zawsze wiedziałam, że ma tatuaże, jednak nigdy nie mogłam znaleźć się wystarczająco blisko, by móc im się dobrze przyjrzeć. W szczególności interesował mnie ten zajmujący całość jego pleców. Ludzie decydują się tatuować sobie różne rzeczy. Jedne są bliższe ich sercu, inne pozbawione jakiegokolwiek sensu, lecz ten wydawał się inny, choć nie mogłam zaprzeczyć, że pasuje do Devrana.
Piękna ciemnowłosa dziewczyna z pękającym policzkiem całująca szkieletora, a to wszystko zamknięte w dwóch kartach rządzących całą talią. Królowa i król, patrząc na to nawet przez chwilę, nie miałam złudzeń, że ma on podwójne znaczenie. Dla mnie mniej więcej takie, że miłość nie zna granic, jednak dla kogoś, komu głębsze uczucia są całkowicie obce, może przedstawiać miłość, jako wyjątkowo toksyczną relację.

Niszczącą tak jak pękający policzek dziewczyny.

Nieosiągalna jak, chociażby sama wytatuowana sytuacja.

Nie wiedzieć czemu, nagle moją pierś wypełnia niewiarygodne uczucie względem mężczyzny, który nawet nie wie, że tu jestem. Jak trudno, musi mu być, żyć w świecie pozbawionym wszelkich odczuć. Devran kręci się niespokojnie przez sen i przewraca swoje wielkie ciało w moją stronę. Jasne włosy opadają mu na twarz, która ponownie się rozluźnia.
Nie przejmując się konsekwencjami, jakie mogą ponieść moje czyny, delikatnie przysiadam na brzegu łóżka i wyciągam dłoń zatrzymując ją jednak, milimetry od jego skóry.

Tak bardzo chciałabym go dotknąć, niestety wiem, że nie mogę. Obiecałam samej sobie, że będę działać powoli. Cofam dłoń, lecz w tym momencie Devran gwałtownie otwiera oczy i szybkim ruchem unosi się z łóżka, łapiąc mnie za dłoń i szarpiąc. Z moich ust ucieka okrzyk zaskoczenia, gdy wciąga mnie niemal na środek posłania, przykrywając własnym ciałem. Walcząc o oddech, zamykam w panice oczy, oczekując, aż spadnie pierwszy cios.
Nie powinnam tu przychodzić, krzyczę w myślach, gdy w pokoju ponownie zapada cisza. Devran oddycha ciężko, a jego pierś gwałtownie unosi się i opada, stykając się co jakiś czas z moją klatką piersiową.

- Co Ty tu kurwa robisz?! – wypluwa z siebie.

- Śniadanie... – odpowiadam, zdając sobie sprawę z tego, w jakim położeniu się znalazłam. Moje dłonie unieruchomione są nad głową, w mocnym uścisku, a klatka piersiowa i kolana ocierają się o jego ciało.
Błękitne oczy omiatają spojrzeniem pokój, aż wreszcie zauważa tacę, która postawiłam na szafce nocnej. Gdy patrzy na mnie ponownie, w jego oczach nie ma już gniewu.

- Nie powinnaś tu przychodzić – szepcze.

- Ty obserwowałeś mnie wiele razy... – również szepcze, czując nagłą suchość w ustach.

- To co innego. – poprawia swoją pozycję, opierając cały ciężar ciała na zdrowej nodze.

–  Dlaczego? – moje ciało reaguje na jego bliskość w sposób, na jaki nie jestem w stanie nic poradzić. Przygryzam dolną wargę, czując w uszach dudnienie krwi.

– Bo teraz, gdy mam Cię w tym łóżku, nie będę w stanie już się powstrzymać. – Oznajmia, a chwilę później, wypuszcza z uchwytu moje dłonie, tylko po to, by złapać moją twarz i złączyć nasze usta w wygłodniałym pocałunku.

                        *********
Skończyłam pisać dosłownie przed paroma minutami, więc gorący rozdział w wasze łapki 😋

Miłość socjopaty. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz