Respektowanie prawa

1.7K 170 15
                                    

Stwierdzenie, że Dewran był wkurzony, po narkozie, było sporym niedopowiedzeniem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Stwierdzenie, że Dewran był wkurzony, po narkozie, było sporym niedopowiedzeniem. Wchodząc do sali, w której leżał, trzymałam się blisko Logana. Teraz gdy wiedziałam, do czego zdolny może być, wolałam być niewidoczna, dopóki się nie uspokoi.

- Mówiłem żadnej narkozy! – jego niski sprawił, że na całe moje ciało pokryła gęsią skórką.

- Nie mów do mnie tym tonem chłopcze. – Alonzo usiadł w jednym z foteli. – Rosjanin w ostatnich chwilach życia nabawił Cię złamania nasady kości piszczelowej, operacja i narkoza były konieczne.

- Gówno prawda! – wychyliłam się zza Logana, widząc jak Devran zrzuca z siebie materiał, którym był przykryty i ogląda opatrunek. 

Widok jego mocno umięśnionego ciała był czymś, o czym nie powinnam teraz myśleć, a już na pewno nie w taki sposób. Jednak nie mogłam zrobić nic, by to powstrzymać.

- Wiesz, że to koniec? – Spojrzenie Devrana powędrowało w naszym kierunku, lecz nie spojrzał na tego, który zadał pytanie. 

Błękitne oczy, zatrzymały się na mojej twarzy, zupełnie tak, jakby starał coś z niej wyczytać, po czym nas jego twarzy pojawił się mały kpiący uśmiech.
- Przybłęda... miło, że postanowiłeś się pojawić, ale mam z rodziną do obrażania ważną kwestię, więc- machnął ręką wskazując na coś, za mną. – tam są drzwi.

- Nigdzie się nie wybieram. – zaciskając pięści, wyszłam zza pleców Logana, czując jak cały się spina. – Ja też należę do rodziny. – Devran w odpowiedzi parsknął śmiechem.

- Wyjdź sama albo...

- Albo co? – wtrąciłam. Nie wiedziałam, co takiego dzieje się między nami, ale widocznie Dev potrafił w ułamku sekundy wyprowadzić mnie z równowagi. – Chyba nie powiesz, że mnie wyniesiesz, bo tak się składa, że nie możesz wstać.

- Kiera spokojnie. – Logan złapał mnie za łokieć, lecz chwilę później puścił, widząc jak Devran podnosi się z łóżka. 

Wiedziałam, że nie powinien był tego, robić. Każdy normalny człowiek po skomplikowanej operacji, powinien jak najwięcej odpoczywać, najwyraźniej Devran wziął sobie za misje, bym zniknęła.

- Odsuń się Logan. – Poczułam uderzenie gorąca i palące niedowierzanie, widząc jak pewnie idzie w moim kierunku, ledwo utykając. Z każdym jego krokiem ogarniało mnie coraz to większe zdenerwowanie. Nie powinien móc wstać.

- I co teraz zrobisz Znajdo? – zadarłam głowę, by spojrzeć my w twarz. W tym samym czasie Logan zrobił krok w bok, ponownie kryjąc mnie za własnym ciałem.

- Odpuść bracie. Kiera wie o większości spraw, jakie dotyczą rodziny. Wychowała się w naszym domu, tylko ty nie potrafisz tego zaakceptować, w dodatku znów ją straszysz.

- Nie boję się. – wyszeptałam cicho, po czym dodałam głośniej. – Miał tyle okazji, by zrobić mi krzywdę, a wciąż żyje. Skończyłam ze strachem. – Szybkim ruchem Devran szarpię brata, odpychając go w stronę ściany.

- Skąd wiesz?! – chrypi, zbliżając się na tyle blisko, bym czuła furię buzującą w jego ciele.

- Mogłeś znikać nad ranem, lecz zapach cedru, piżama i drewna długo jeszcze unosił się w powietrzu. Na początku, nie rozumiałam skąd się wziął. – wspięłam się na palce i opierając dłonie na jego klatce piersiowej, wciągnęłam w płuca dokładnie tę samą mieszankę perfum. – Teraz już wiem. – jego dłonie złapały mnie za biodra, lecz żadne z nas nie powiedziało słowa. Staliśmy, tak wystarczająco blisko, bym czuła ciepło jego ciała. Dopiero sugestywne chrząknięcie Alozno, sprowadziło mnie na ziemię.

- Koniec tych bzdur, dzieciaki. W tej chwili każde z was ma siadać! – rozkazał z twardą nutą w głosie, którą można było usłyszeć, tylko wtedy, gdy wydawał rozkazy podwładnym. Logan bez słowa usiadł na drugim z foteli, a Devran ociągając się lekko wrócił do łóżka. – Kiera, siadaj na łóżko i nie przeszkadzaj. – Logan zachichotał, widząc moje zmieszanie. 

Chrząknęłam cicho i niepewnie podeszłam do łóżka na którego skraju siedział Devran. Starając się dać mu jak najwięcej przestrzeni, zdjęłam buty i zwinęłam się w kłębek, układając pod głową poduszkę.

- Wygrałeś tę walkę, to oczywiste, ale nie będzie z tego żadnych korzyści. – Przymknęłam powieki, gdy Alonzo rozpoczął rozmowę.
- Co masz na myśli?
- Rosjanin zabezpieczył się na wypadek przegranej. Wszystko, co posiadał godzinę przed walką, zapisał swojej kobiecie. Wchodząc na ring, nie miał już nic, poza nazwiskiem.
- Mógł to zrobić? – głos Logana był wyjątkowo chłodny.
- Normalny zniewolony wojownik, nie miałby takiego prawa. Ale ten chłopak, miał dobre plecy. Tak się składa, że miał poślubić córkę Ivanowa i to jej wszystko przepisał.
- Wpuścili w szeregi kobietę? – Devran brzmiał na rozbawionego. – W takim razie, w dupie mam ich kasę, mamy jej tyle, by wyżyły z tego kolejne dwa pokolenia, a nawet dzieci Znajdy. Plan był taki, by zrobić zamęt w ich szeregach, poszło idealnie.
- Jest jeszcze jedna opcja. – na chwilę zapadła cisza, a ja poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Nie byłam pewna, co takiego chce powiedzieć Alonzo, lecz wzięłam głębszy oddech, starając się udawać, że zasnęłam.
- Śpi. Większość dnia spędziła w Sempre, ogarniając dostawę.
- Dobrze. Teraz słuchać mnie uważnie. Cały, ten Nikolai, nie miał nic, o co moglibyśmy się ubiegać. Nic materialnego. Została nam zatem jedna opcja, powołamy się na prawo dziedziczenia.
- Chodzi Ci o córkę Ivanowa? – Logan nie krył zaskoczenia.
- Dziewczyna, jest wszystkim, co po nim zostało. Byli po słowie, a za dwa miesiące mieli brać ślub. To świetna okazja. Nawet oni nie będą respektować prawa, jakim każdy z nas musi się kierować. Rosjanka jest w wielu, naszej Kendry, co może wiedzieć o byciu Pakhanem.
- Jeżeli będzie tak, jak mówisz, to żeniąc się z nią, będę mógł decydować o wewnętrznych sprawach Bratwy.
- Dokładnie tak. Jesteś mądry Devran, trochę ją oczekujesz, aż wreszcie odda ci władzę, zdając sobie sprawę, że nie jest do tego stworzona. – Słysząc każde wypowiedziane przez nich słowo, siłą woli, starałam się leżeć w miejscu, choć miałam ochotę krzyczeć.
Alonzo i Logan, zdawali sobie sprawę, z tego, co czuje do Devrana, jednak kompletnie się tym nie przejmowali. Byłam i zawsze będę wdzięczna Alonzo, za to, że przyjął mnie pod swój dach i dał bezpieczeństwo. Kogo chciałam oszukać, byłam zwykłą znajdą, niewystarczająco dobrą, dla takiego mężczyzny jak Devran. Zmęczenie po zawirowaniach poprzedniego dnia w pracy dało o sobie znać, a ja nie miałam siły z nim walczyć. Wtulając się mocniej w poduszkę pachnącą facetem, który okazał się poza moich zasięgiem, odpłynełam.

Tylko tyle mi zostało

Miłość socjopaty. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz