Potrzebuje wódki, najlepiej całą butelkę

2K 192 24
                                    

Przez większość powrotnej drogi do domu, siedziałam na tylnej kanapie samochodu rozmyślając

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przez większość powrotnej drogi do domu, siedziałam na tylnej kanapie samochodu rozmyślając. Do wynoszenia towaru doszło w ciągu ostatniego tygodnia. Sprawdzając partię towaru, byłam w stanie dokładnie to określić. Problem stanowiło jednak to, że monitoring w klubie w niczym mi nie pomagał. Dla bezpieczeństwa interesów, jakie w klubie prowadził Alozno podczas ich trwania wyłączano kamery, by w razie jakichkolwiek problemów i przyjazdu policji, ciężko było cokolwiek udowodnić. Alonzo był zdania, że słowa w takich sytuacjach nie mają mocy, zawsze będą potrzebne solidne dowody. To właśnie jego słowa zmotywowały mnie do podłożenia w magazynie dodatkowej małej kamery, która udało mi się ukryć między paczkami z ubraniami dla pracowników.


- Wydaje się dzisiaj panienka zamyślona. - stwierdził Henry. Uśmiechnęłam się do starszego mężczyzny, który od lat pracował jako szofer dla rodziny Perrych.


- To tylko zmęczenie. - Spojrzałam lusterko wsteczne, napotykając jego uważny wzrok. Wiedziałam, że się martwił. Henry po prostu taki był, nigdy nie wnikałam w to, jak znalazł tę pracę, lecz bez wątpienia był dobrym człowiekiem. - Wysiądę sama.


Mimo tego, że mieszkałam z Alonzo wiele lat, nigdy tak naprawdę nie przyzwyczaiłam się do panujących w domu zasad. Życie w bogatej rodzinie przynosiło korzyści, jednak gdy mieszkałam z mamą, wpoiła mi ona zasadę samowystarczalności. Pierwsze miesiące w nowym domu były pełne lęku i niezręczności. Wychowana tak, by zawsze pomagać mamie w przygotowywaniu posiłków, czy dbaniu o swoje rzeczy, zakorzeniła się we mnie tak mocno, że mogłam mimo głodu zjeść posiłku, wiedząc, że nie pomogłam. Z czasem Mira zorientowała się, o co chodzi i zaczęła prosić o drobne rzeczy. Od tego czasu, pomagałam jej, gdy tylko mogłam. Wchodząc do domu, niemal od razu w moje nozdrza uderzył cudowny zapach musaki.


- To musi być wyjątkowa okazja, skoro przygotowujesz Libańskie przysmaki. - Oznajmiłam, wchodząc do kuchni, gdzie Mira wykładała z gorącej formy Baklavę. Nie mogąc się powstrzymać, złapałam świeżo odcięty kawałek i upchnęłam do ust.


- Kendra gorące! - nie mogłam powstrzymać jęku, gdy w moje podniecie uderzył wyjątkowy smak orzechów i migdałów.

- Nic nie poradzę, jestem strasznie głodna.


- Widzę. - Mira rzuciła w moją stronę rękawicą. - Idź się odświeżyć, zaraz podaję jedzenie.

- A gdzie reszta?

- Cała trójka zaraz po wejściu do domu zamknęła się w gabinecie. - Zbliżyła się w moją stronę, zniżając głos do szeptu. - Gdy podałam im kawę, rozmawiali na temat dalszych losów Devrana. Fizjoterapeuta nie daje mu szans, na to, by ponownie stanął na ringu, ale on nie przyjmuje tego do wiadomości.

- Nie jestem szczególnie zdziwiona. Zarówno Logan, jak i Devran zostali wychowani w zupełnie innej kulturze, przez co wyrośli na mężczyzn, nieuznających słabości.

- Życie w Nowym Jorku niczego nie zmieni Kendra, gdy ma się Libanską krew. - To była prawda.

- A szczególnie taką jak Devran. - Mira zaśmiała się, kręcąc głową.

- Ten chłopak jest tak uparty, że udowodni każdemu, że sam decyduje o swoim losie. - spojrzała w stronę drzwi gabinetu, zza których pojawił się Logan.

- Dobrze, że już jesteś. Mamy dla Ciebie trochę niespodzianek. - Na jego twarzy malowało się zadowolenie.

- Nie jestem pewna, czy po twojej ostatniej jestem gotowa na więcej. - odparłam i pozwoliłam się przytulić. Taki właśnie był Logan, mimo tego, czym się zajmował, potrafił bez oporu okazywać czułość, osobą, na jakich mu zależało. To jedna z zalet jego wychowania. W Libanie, chłopcy uczeni byli dbać o kobiety, traktować je z miłością. Choć te czasy, zdecydowanie odeszły, Alonzo dobrze wychował synów.

- Ile razy jeszcze będziesz mi to wypominać? - Zapytał z wyrzutem i wypuścił mnie z ramion.

- To zależy, ile razy znów wymyślisz wycieczkę niespodziankę i wywieziesz mnie tysiące kilometrów od domu.

- Przecież ci się podobało... - spojrzał na mnie ze skwaszoną miną.

- Podobało się. - przyznałam - Ale trzeba było mnie uprzedzić, że poznam waszą rodzinę. To inny świat i jak dała mnie zbyt pokręcony.

- Dużo rzeczy się zmieniło, odkąd tam byliśmy, ale to nieważne. Chodź, usiądziemy. - Bez słowa przeszłam za nim do części jadalnej, gdzie czekali na nas pozostali.

- No dobrze, czy ktoś mi powie, co się dzieje? - Usiadłam do stołu, przyglądając się całej trójce. Logan uśmiechał się tajemniczo, natomiast z twarzy Alozno i Devrana nie dało się niczego wyczytać. Chwytając kieliszek z winem, upiłam całkiem spory łyk.

- Logan się żeni... - wypluł z siebie Devran sprawiając, że z zaskoczenia się zakrztusiłam. Stawiając kieliszek na stole, zasłoniłam usta, starając się złapać dech między napadami kaszlu.

Logan wstał, lecz nim miał szansę podejść Devran chwycił za krzesło, gwałtownie przyciągnął mnie w swoją stronę i posadził na kolanach.

- Oddychaj znajdo. - Skinęłam głową, czując jak jego dłonie oplatają mnie w talii.

- Logan się żeni... - powtórzyłam zszokowana - Przecież on nawet nie ma dziewczyny.

- To nie jest małżeństwo z miłości Kendra. - Alonzo jako jedyny postanowił wytłumaczyć mi sytuację. - Mam bardzo dobrego wspólnika w Libanie. Od lat prowadzimy razem interesy, które przynoszą naszym rodziną korzyści. Związek Logana i Dialy będzie zabezpieczeniem. - Czułam, że Logan uważnie mi się przygląda. Teraz zrozumiałam dlaczego, od powrotu z wyjazdu wydawał się taki zadowolony.

- Wow... - szepnęłam zaskoczona.

- Nie wydajesz się zadowolona.

- Nie! To nie tak, oczywiście, że się cieszę! - wstałam i rzuciłam się w jego kierunku, mocno go przytulając. - Po prostu się tego nie spodziewałam. Nigdy nie wspominałeś o takich planach.

- Przyszedł na mnie czas siostrzyczko. Chcę byś cieszyła się ze mną.

- Cieszę się. - zapewniłam go.

- Bardzo dobrze! Teraz siadaj, zjemy coś, a później wychodzimy do klubu świętować. Nawet Dev ma ochotę dziś się zabawić. - uśmiechnęłam się nieśmiało i obchodząc stół, podeszłam do swojego krzesła, by przenieść je na miejsce, lecz Devran wciąż je trzymał. Wzruszając ramionami, wciąż w lekkim szoku opadłam na miejsce.

Logan będzie miał żonę...

Potrzebowałam wódki!

Najlepiej całą butelkę.

                             *******

Dziś ostatni rozdział... robię weekend'ową przerwę! 😁 Widzimy się w poniedziałek wieczorem! 💥

Miłość socjopaty. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz