To nic nie znaczy 27.10.2020

1.2K 141 8
                                    

Niedziela jest jedynym dniem tygodnia, kiedy rodzina Perrych bierze zasłużone wolne, po ciężkim tygodniu pracy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Niedziela jest jedynym dniem tygodnia, kiedy rodzina Perrych bierze zasłużone wolne, po ciężkim tygodniu pracy. Zamykamy się wtedy w domu i spędzamy czas na oglądaniu filmów, jedzeniu i zacieśnianiu więzi rodzinnych. Zazwyczaj robiliśmy to we troje, tydzień temu nie potrafiłam siedzieć z Devranem przy jednym stole.
Wszystko uległo zmianie.
Przewracam się na bok i podpierając głowę na dłoni, spoglądam na śpiącego u mojego boku mężczyznę. Wydaje się taki spokojny, gdy śpi. Jego jasne włosy są zupełnie potargane, jednak nie mam wyrzutów sumienia. Skanuje bezwstydnie jego ciało, każdy mięsień. Devran wykształcił się na wojownika i bez wątpienia nim był. Był też mężczyzną z trudnym charakterem i wyjątkowo dobrym kochankiem. Chodź bardzo chciałam być przy nim, gdy się obudzi, to mimo wszystko wzywały mnie obowiązki. Odrzucając delikatnie pościel, wstałam i nie przejmując się bielizną, włożyłam sukienkę. Musiałam zmyć z siebie ślady zabawiania się z Devranem i jechać do jednego z klubów, by zdemontować kamerę.

- Wybierasz się gdzieś? – ochrypły głos Devrana zaskakuję mnie.

- Nie, to znaczy tak. Muszę wyjść na chwilę. – mamrotam nerwowo, ponieważ jego twarz wydaje się całkowicie nieczytelna.

- Jest niedziela Znajdo.

- Wiem, ale muszę załatwić sprawę z ginącym towarem. – poprawiam lekko włosy – Im szybciej, tym lepiej. Posłuchaj... – urywam szukając odpowiednich słów.

- Nie zaczynaj tego gówna. – warknął i z ociąganiem podniósł się z łóżka. Kuśtykając lekko zbliżył się do mnie. – Jesteś moja.

- Jestem? - Przygryzłam wnętrze policzka, starając się ukryć uśmiech cisnący mi się na usta. Uniosłam wzrok, by spojrzeć mu w twarz. – Dlaczego zmieniłeś zdanie? Przez te wszystkie lata myślałam, że mnie nienawidzisz.

- Gdyby tak było, już byś nie żyła. – odparł prosto.

Wow

Nie spodziewałam się po nim wywodów i wylewania uczuć, jednak tego również nie. Wiedziałam jednak, że mówił prawdę. Devran nie należał do ludzi, którzy rzucali słowa na wiatr. Jeżeli chciałby mnie zabić, zrobiłby to bez mrugnięcia okiem. Był taki sam jak Alonzo w dniu, kiedy stanęłam na jego drodze w zaułku. Mimo tego, że żywiłam względem niego jakieś uczucia, chciałam również go lepiej poznać.

- Ta noc była cudowna Dev, ale chciałabym cię moc lepiej poznać.

- Mieszkamy w jednym domu.

- A mimo to Cię nie znam. – skwitowałam. – Nie jestem rzeczą, nie można mnie sobie tak po prostu wziąć. Jeżeli mnie chcesz, musisz dać się poznać i pozwolić mi samej ci się oddać.

- Ja nie randkuję.

- A ja nie jestem rzeczą. – powtórzyłam uparcie.

Byłam zdeterminowana, by lepiej to poznać. Chciałam wiedzieć, czym się zajmuje, gdy wychodzi z domu. Jakie ma poglądy na otaczający nas świat. Nie oczekiwałam wiele. Pragnęłam normalnej relacji, z nim. Devran zmrużył lekko oczy, zupełnie jakby dopiero teraz dotarło do niego, że mówię poważnie. Zrobił stanowczy krok wstecz i wskazał na drzwi.

- Droga wolna. – Zacisnęłam szczękę nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Jednak miałam przed sobą, starego Devrana. Tego, który pluł jadem i nienawidził wszystkiego wokoło.

- To wszystko, co masz mi do powiedzenia, po wspólnie spędzonej nocy? – spytałam zmierzając w kierunku drzwi, jednak zatrzymał mnie jego drwiący głos.

- Noc jak każda inna, nie byłaś wyjątkowa.

- Nie zbliżaj się do mnie więcej! – wysyczałam wściekła i wychodząc na korytarz trzasnęłam drzwiami mocniej niż to konieczne. Chodź łzy piekły mnie pod powiekami, ruszyłam do swojej sypialni na szczęście nie spotykając nikogo po drodze.

****

Godzinę później wgryzłam się w kanapkę z kurczakiem, z pobliskiej knajpki i odtworzyłam zapisane nagranie. Czułam się winna sytuacji z ginącym towarem, ponieważ do tej pory trzymałam rękę na pulsie. Niestety sytuacja z Devranem rozproszyła mnie do tego stopnia, że straciłam czujność. Kieruję wzrok na ekran w momencie, kiedy do magazynu wchodzi zupełnie obca dziewczyna. Chwilę później w zasięgu kamery pojawia się również Milo, jeden z naszych barmanów i zbliża się do niej. Nie słyszę o czym dyskutują, zauważam natomiast specyficzny ubiór dziewczyny. Wysokie szpilki, zbyt krótka sukienka i cienki top pod kurteczką. To nie jest dziewczyna, która przyszła do klubu, by się zabawić. Zatrzymuję nagranie i przez chwilę obserwuję jej twarz, po czym wyciągam z jednej z szafek zamkniętych na klucz teczkę. Mam wrażenie, że widziałam ją już gdzieś wcześniej i okazuje się, że miałam rację.

To jedna z kobiet do towarzystwa zamawianych na uciechę współpracowników Alonzo. Odtwarzam ponownie nagranie i już wiem, że suka jest bystrzejsza niż mi się wydawało. Bez żadnych skrupułów, zbliża się do Milo, a ten jej nie odtrąca. Gdy zaczynają się całować i zdejmować z siebie ciuchy pozwalam sobie przesunąć nagranie do momentu, aż jest po wszystkim. Milo poprawia ubranie i wychodzi, a ona, gdy zostaje sama robi to, na co czekałam. Pakuje do torebki dwie butelki trunku i jak gdyby nigdy nic opuszcza pomieszczenie. Kopiuje nagranie na kartę pamięci i zamykam laptopa. Przez chwilę siedzę w ciszy i rozglądam się po biurze. 

Wszystko, co się tutaj znajduje zawdzięczam Alonzo, jednak są chwilę takie jak te, gdy zastanawiam się jak wyglądało by moje życie, gdybym ich nie spotkała. Mieszkam w luksusach, jednak widmo starego domu i biedy, jaka mnie tam czekała wciąż sni mi się po nocach. Nie widziałam domu od sześciu lat, lecz w jakiś dziwny sposób tęskniłam za tym miejscem. Tylko ono przypominało o mamie i o życiu jakie miałyśmy, nim pojawił się Hugo. Nie mogłam jednak się tam pojawić, to byłoby zbyt niebezpieczne. Nie chciałam też wracać do domu, w którym obecnie mieszkałam. Po porannej sytuacji z Devranem nie chciałam nikogo oglądać. Jego samego również nie. To, co stało się między nami w nocy, było cudownie, jednak niewarte tego, co usłyszałam z jego ust. Miałam swoją godność, teraz płaciłam cenę za opuszczenie gardy. Dźwięk połączenia wyrwał mnie z ponurych rozmyślań. Wyjmując telefon z torebki, ujrzałam uśmiechniętą twarz Logana na wyświetlaczu.

- Co się stało między wami? – pyta, gdy tylko odbieram. Wydaje się zdenerwowany.

- Nic poważnego, jednak nie chce o tym mówić.

- Kendra doszło między nami do poważnej awantury. Daliśmy sobie po gębie, a później Dev bez słowa wyszedł z domu. Gdzie jesteś?

- W klubie. Nie rozumiem, dlaczego się biliście? – zapytałam zaalarmowana.

- Myślałem, że między wami wszystko dobrze, dopiekłem mu parę razy twoim związkiem z Victorem, ale cholernie go to rozdrażniło. Rzuciliśmy się na siebie, w salonie jest straszny syf. Ojciec musiał wyjąć broń, by nas rozdzielić.

- Chryste Logan! – Złapałam torebkę i skierowałam się do drzwi. – Jadę do domu.

- Czy on wie, gdzie jesteś? – zamknęłam biuro i wrzuciłam klucze do jednej z kieszonek.

- Wspomniałam mu o tym rano, co to ma do... – urwałam, gdy dobiegły mnie czyjeś kroki. Po chwili zza rogu pojawiła się dobrze znana mi sylwetka.

- Kendra?

- Nie musisz go szukać, jest tutaj. – odpowiedziałam Loganowi słysząc w odpowiedzi rzucane przez niego przekleństwa. 

Devran tym czasem szedł pewnie w moim kierunku, ani na moment nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Zaraz tam będę...

- Dam sobie radę. – oznajmiłam i rozłączyłam się, choć wcale nie miałam takiej pewności. 

Dev wyglądał na totalnie wyprowadzonego z równowagi. Gdy znalazł się przy mnie, wypuścił kulę i chwytając mnie za kark przyciągnął do swoich ust.
To by było na tyle, jeżeli chodzi o posiadanie kontroli nad sytuacją.

Miłość socjopaty. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz