Minęło już kilka dni od Złotego Tygodnia. Siedziałam w klasie, a moje myśli bardziej zajmował wynik meczu z Nekomą, niż trwająca właśnie matematyka. Ciekawe jak się trzyma Tobio?
Gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie zagłuszył ją dźwięk dzwonka, a zaraz po nim zobaczyłam Etsuko wybiegającą szybko z sali. Kolejne toaletowe wezwanie.
Stało się już swoistym zwyczajem, że gdy moja przyjaciółka udawała się tam, gdzie król chodzi piechotą, ja brałam za cel automat z przekąskami.
Kiedy byłam już prawie na miejscu zobaczyłam Kageyamę agresywnie wciskającego guziki ów maszyny i dwóch chłopaków kawałek dalej, którzy patrzyli z niepokojem na bruneta i szeptali między sobą.
Im bliżej byłam, tym bardziej sama widziałam srogą, wręcz wściekłą minę rozgrywającego. Gdy stanęłam za nim nie wykonał najmniejszego ruchu, co oznaczało, że się nie zorientował.
- Problemy z posłuszeństwem? - spytałam, a ten wyprostował się gwałtownie, na co zaśmiałam się pod nosem.
Wystraszył się?
- Anzu - odwrócił się w moją stronę. - Co? Nie, po prostu skupiłem się na preeliminacjach - powiedział i wyciągnął z automatu mleko.
- Preeliminacjach?
- Hai, do turnieju krajowego - wyjaśnił.
Pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza.
- Słyszałam od Hinaty o meczu z Nekomą - odezwałam się.
- Byli silni - odparł.
Znów nikt się nie odzywał.
- Co do ostatniej sytuacji... - powiedzieliśmy w końcu obydwoje równocześnie.
Tobio spojrzał na mnie wyczekująco dając mi pierwszeństwo wypowiedzi. Właściwie nie wiedziałam zbytnio, co chciałam powiedzieć, więc palnęłam pierwsze co mi przyszło na myśl.
- Zgodziłam się, ale nie wyobrażaj sobie za wiele Kageyama , jasne? - burknęłam spuszczając wzrok.
- Jasne, Joō-sama - odparł, a ja spojrzałam na niego z niedowierzeniem.
- Nie pozwalaj sobie, bo będzie cię trzeba spowrotem zaprzysiężyć - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy i trącając go palcem wskazującym w klatkę piersiową, po czym odwróciłam się i pospiesznym krokiem wróciłam do budynku szkoły. Przekraczając jego próg czułam jak na usta, nie wiadomo czemu, wkrada mi się niekontrolowany uśmiech, ale gdy dotarłam pod swoją salę zdążyłam się opanować, chociaż przed oczyma cały czas miałam zdumiony wyraz twarzy Tobio. Przez to zamyślenie zderzyłam się z kimś w drzwiach.
- Oi... - już chciałam tego kogoś ochrzanić, ale nie dane mi było dokończyć.
- Gomen - usłyszałam znajomy głos - to był Shōyō.
- Nie szkodzi - powiedziałam do pocierającego policzek chłopaka, ale nic poza tym, przepraszanie nie leżało w mojej naturze.
Chociaż chyba uderzył w mój bark, więc zrobiło mi się go trochę żal.
- Ach, to ty Anzu-chan - po chwili rudzielec podniósł głowę, a ja nieco uniosłam brwi na dźwięk przyrostka zdrobniającego, ale nie zwróciłam mu żadnej uwagi.
- Słyszałam od Kageyamy, że jedziecie na preeliminacje.
- Hai, już nie mogę się doczekać meczy na dużej hali! - oznajmił z entuzjazmem.
- Będę za was trzymała kciuki - odezwałam się.
- Dzięki, Anzu-chan - uśmiechnął się i zaczął mnie wymijać.
- Przekaż Kageyamie, że życzę powodzenia! - rzuciłam jeszcze, gdy był parę metrów dalej. - No i reszcie drużyny! - dodałam, gdy spojrzał się na mnie zdziwiony.
Szczerze, to sama byłam zdziwiona, że takie słowa wyszły z moich ust.
Hinata skinął głową, z uśmiechem pomachał mi na odchodne i odbiegł, a ja weszłam do sali w której już czekała na mnie Etsuko.
- Znowu byłaś po mleko, Anzu-chan? - spytała, gdy podeszłam do jej ławki.
- Ja... - zaczęłam, ale przerwałam i uderzyłam dłonią w czoło.
Zapomniałam o mleku!
~~~
Widzieliście 1 odc 4 sezonu? Już jutro drugi!
*Joō-sama - jap. królowa
~ 524 słowa
CZYTASZ
Król i Morela | Kageyama Tobio
FanfictionAnzu Yoshida rozpoczyna naukę w liceum Karasuno. Jest dziewczyną z "charakterkiem", przez co często wpada w konflikty. Jednak nie wie, że jeden z tych konfliktów przerodzi się w coś więcej... Ō-sama (王) - jap. król Anzu (アンズ) - jap. morela Grafika...