👑 10 🍑

1.1K 63 2
                                    

Zaczął się czerwiec. Do przerwy letniej było coraz bliżej, o czym świadczył nie tylko kalendarz, ale i coraz piękniejsze dni. Wyższe temperatury, bezchmurne niebo i wyśmienity nastrój uczniów. Niestety, nie udzielał się on członkom klubu siatkarskiego.

Już każdy w szkole słyszał o porażce, zarówno męskiej, jak i żeńskiej drużyny, choć tej pierwszej udało się zajść dalej, a i rywalizacja w ich ostatnim meczu była bardzo wyrównana. Lecz nie zmieniało to faktu, że przegrali i bardzo to odczuwali. Dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Nie mogłam już dłużej patrzeć na przygnębionego i wyjątkowo cichego Hinatę. Choć czasami było to irytujące, brakowało mi tego wulkanu energii i uśmiechu. Już miałam do niego podejść, ale uprzedził mnie czarnowłosy okularnik z naszej klasy - Kobayashi.

- Hinata, chodź jeść - zawołał do rudzielca i usiadł w ławce obok niego. - Słyszałem, że wczorajszy mecz był bardzo wyrównany. W zeszłym tygodniu nasza drużyna też odpadła przy trzecim meczu. A ci, którzy nas pokonali pojadą na krajowe... - mówił bez skrupułów, dopóki nie przerwał mu szur krzesła wstającego Hinaty.

- Co ci jest? Nie będziesz jadł? - spytał, nie rozumiejąc jego zachowania, pomimo patrzenia się prosto na jego spuszczoną głowę.

Dla mnie to było oczywiste, ale niektórzy widocznie wolniej kumają nastroje i emocje, zwłaszcza chłopcy.

- Muszę do łazienki - odparł krótko Shōyō i z dłońmi w kieszeniach skierował się w stronę wyjścia z klasy.

Ruszyłam za nim, jednak zatrzymałam się jeszcze przy ławce Kobayashiego. Patrzyłam na niego z góry z rękoma opartymi na biodrach, stosując oczywiście moje mordercze spojrzenie. Zaś sztywno siedzący chłopak najwidoczniej dalej nie wiedział, o co chodzi.

- Baka - skwitowałam tylko i odeszłam.

- Hę? - usłyszałam jeszcze zza pleców zanim zdążyłam opuścić pomieszczenie.

Nie wiedziałam jednak gdzie się kierować. Nawet jeśli Hinata faktycznie poszedł do łazienki to nie mogę wejść za nim do męskiego. Mimo wszystko i tak zaczęłam się tam kierować, może spotkam go po drodze. Minęłam właśnie zakręt na półpiętrze i miałam wchodzić na kolejne schody, gdy zobaczyłam przed sobą menadżerkę męskiego klubu.

- Kiyoko-san... - zaczęłam, lecz ta zatkała mi buzię dłonią, na co ja szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia.

Ta przyłożyła sobie palec do ust, pokazując mi, że mam się nie odzywać i wskazała w górę. Faktycznie, dochodziły stamtąd znajome głosy. Po chwili rozpoznałam wsród nich Sawamurę, Sugawarę i chyba tego Asahiego.

- Ich przyszłość rysuje się obiecująco - mówił kapitan. - I myślę, że lepiej będzie pozwolić im zostać filarami nowej drużyny. Dzięki temu będzie...

- Daichi - przerwał mu Suga. - Naprawdę tak myślisz? Wiem, że jako kapitan czujesz się w obowiązku myśleć o przyszłości drużyny, ale nie ma potrzeby, abyś całkowicie rezygnował przy tym z siebie. Jeśli już podjąłeś decyzję, nie będę się sprzeciwiał, ale jeśli to jeszcze nie ostateczne, doprowadź chociaż tę sprawę do końca - westchnął. - Ja już zdecydowałem, że zostaję. Jeśli ktoś z młodszych poprosi bym odszedł, wtedy zastanowię się nad tym. Ale zostaję, nawet jeśli ty i Asahi odejdziecie.

- Mówiłem ci już wczoraj, że zostaję - odezwał się wspomniany. - Nie mam zamiaru iść na studia. Jeśli ktoś z młodszych klas poprosi, żebym odszedł, będę się czuł z tym fatalnie.

- Ja... - głos znów zabrał Sawamura. - To oczywiste, że chcę nadal grać! Wciąż chcę grać z wami w siatkówkę!

Potem żaden z nich nic już więcej nie powiedział, a po chwili odeszli schodami w górę.

Król i Morela | Kageyama TobioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz