Wolnym krokiem przemierzałam puste szkolne korytarze. Po pokonaniu schodów znalazłam się na piętrze, a co za tym idzie, korytarzu pełnym okien na ścianie równoległej do klas. Tam również nikogo nie było, ta sytuacja była coraz dziwniejsza. Nerwowo poprawiłam swoją marynarkę od mundurku. Nagle usłyszałam obok siebie pęknięcie. Spojrzałam w bok i w szybie z boku ujrzałam charakterystyczną pajęczynkę od pęknięcia. Z każdą sekundą się powiększała, aż w końcu pękła i powstała dosyć spora dziura dokładnie na środku okna. Zbliżyłam się do niej, aby zobaczyć co ją spowodowało i gdy tylko zrobiłam krok w tę stronę znów usłyszałam odgłos pęknięcia, a raczej pęknięć, bo tym razem pajęczynki pojawiły się na wszystkich pozostałych oknach. I wtedy rozległy się strzały. Wszystko zdarzyło się dosłownie w ułamku sekundy. Pociski latały wszędzie, zmierzały również w moją stronę i trafiłyby mnie, gdyby nie... Kageyama?! Wyskoczył nagle z jednej z klas i rzucił się na mnie przygniatając swoim ciałem do podłogi i tym samym ratując mnie od niechybnej śmierci lub poważnego zranienia. Przeczołgaliśmy się pod okna i siedzieliśmy pod ścianą, a strzały ciągle nie ustawały. Kawałki szkła wirowały wokół nas i co poniektóre rykoszetem odbijały się ode mnie. Na szczęście na razie żaden mnie nie zranił, jednak brunet to zauważył i otoczył mnie swoimi ramionami, aby osłonić mnie przed kolejnymi trafieniami. Wtedy czas jakby zwolnił. Obydwoje z nutką przerażenia patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zacisnęłam mocno powieki i nagle poczułam coś na ustach. Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam twarz bruneta tuż przed moją. Zrozumiałam, że nasze wargi były złączone.
- Anzu! Wstawaj! Masz gościa! - usłyszałam głos mojej mamy i wszystko zaczęło zanikać, a ja się obudziłam.
Przetarłam oczy i przez chwilę leżałam nieruchomo na łóżku. Czy ja właśnie całowałam się we śnie z Kageyamą?! Co, jak, czemu....? Nie wiem, co mój mózg odwalił. Jeszcze te strzały! Zdecydowanie za dużo filmów akcji.
Najchętniej leżałabym tak dalej, w końcu sobota, ale znów usłyszałam wołanie rodzicielki. Niechętnie zwlokłam się z łóżka, zarzuciłam szlafrok i zeszłam z mojego pokoju na dół. W korytarzu, w towarzystwie mojej mamy, zastałam kogo? Oczywiście nikogo innego tylko delikwenta ze snu!
- Yo - odezwał się, gdy mnie zobaczył.
- Tobio? Co ty tu robisz tak wcześnie? - spytałam, o dziwo spokojnie jak na mnie.
Nadal byłam zaspana.
- Anzu, nic nie mówiłaś, że odwiedza cię dzisiaj jakiś chłopak - zaćwierkotała matula. - Może byś mi przedstawiła tego młodego człowieka?
No świetnie - pomyślałam. Kobieta już pewnie wyobraża sobie nie wiadomo co na temat mnie i Kageyamy.
- Kageyama Tobio - wyręczył mnie brunet i skłonił się lekko.
- Och, miło cię poznać Tobio-kun - odpowiedziała przesłodzonym głosem moja rodzicielka. - Anzu, weź gościa do siebie, zaraz przygotuję wam jakąś przekąskę.
- Schodami, drugie drzwi na prawo - zwróciłam się do chłopaka i poczekałam, aż pójdzie żeby zamienić kilka słów z kobietą.
- Och, tak się cieszę, Anzu, ale mogłaś coś o nim wspomnieć - wypaliła od razu.
- Mamo, to nie tak jak myślisz! Tobio i ja mamy się UCZYĆ - podkreśliłam ostatnie słowo, żeby to do niej dotarło. - Poza tym chciałam ci dzisiaj powiedzieć, że wpadnie, ale nie myślałam, że będzie tak wcześnie.
- No tak, bo ty jak zwykle musisz spać do południa, nawet się nie ubrałaś - odparła na to moja mama.
A do mnie dopiero teraz dotarło jak wyglądam. Rozczochrane włosy, piżama - świetnie. Teraz Kageyama będzie się ze mnie nabijał chyba do końca roku.
CZYTASZ
Król i Morela | Kageyama Tobio
FanfictionAnzu Yoshida rozpoczyna naukę w liceum Karasuno. Jest dziewczyną z "charakterkiem", przez co często wpada w konflikty. Jednak nie wie, że jeden z tych konfliktów przerodzi się w coś więcej... Ō-sama (王) - jap. król Anzu (アンズ) - jap. morela Grafika...