👑 14 🍑

773 57 37
                                    

Weekend minął jak zwykle za szybko i nim się obejrzałam już siedziałam w szkolnej ławce, a za moment miała rozpocząć się pierwsza poniedziałkowa lekcja, którą był język angielski. Przywitałam się z właśnie przybyłą Etsuko i wyjęłam podręczniki, ale coś mi się w nich nie zgadzało. Były dobre, ale nie wyglądały jak te należące do mnie. Przy prawie codziennym korzystaniu z danej książki raczej potrafię ją rozpoznać, nawet po tak nieznacznych szczegółach jak lekkie zagniecenie, czy rysa na okładce. Wiecie, to te małe szczegóły, na które pozornie nie zwraca się uwagi, a jednak zapadają w pamięć.

Otworzyłam jeden z podręczników i na odwrocie okładki ujrzałam podpis właściciela, którym nie byłam ja, lecz Kageyama Tobio. Na drugim również widniały imię i nazwisko rozgrywającego Karasuno.

Ta sierota musiała się pomylić w sobotę i zamiast swoich książek wziąć moje, a te zostawić u mnie. Eh, no nic. O tyle dobrze, że są takie same i będę mogła z nich normlanie korzystać na lekcji. Gdybym zarobiła przez tego idiotę nieprzygotowanie chyba bym go rozstrzelała.

***

Gdy lekcja wreszcie dobiegła końca, nie spiesząc się pakowałam przybory szkolne do torby, rozmawiając przy tym z Etsuko. Wyjaśniłam jej całą sytuację z książkami i oznajmiłam, że muszę poszukać Tobio.

- Chyba jednak nie będziesz musiała nigdzie iść - odezwała się blondynka spoglądając za mnie.

Nie rozumiejąc, o co jej chodzi odwróciłam się i chciałam wykonać krok, jednak nie dane mi było dokończenie go, gdyż powstrzymało mnie zderzenie z kimś. Uniosłam lekko głowę i spotkałam się z lustrującym spojrzeniem ciemnoniebieskich tęczówek, takim samym jak ostatnim razem w sobotę.
Na to wspomnienie poczułam rosnące ciepło na twarzy. Przepraszam bardzo, co się dzieje?! Uspokój się, Anzu! Co on tutaj robi?! Jakim cudem zdążył tak szybko tu przyjść, dopiero co był dzwonek! Skąd wogóle wiedział, gdzie ma przyjść?!

- Baka, jak chodzisz?! - warknęłam w końcu po chwili ciszy, spuszczając głowę, w nadziei, że rumieńce nie będą z tej perspektywy widoczne.

- Ale to ty szłaś - powiedział niewzruszony brunet, a ja czułam na sobie jego spojrzenie.

- No to jak stoisz? - burknęłam dalej nie podnosząc głowy i akurat na moje nieszczęście to on postanowił się schylić, żeby złapać ze mną kontakt wzrokowy.

- Masz gorączkę? Jesteś cała czerwona - powiedział kompletnie ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.

I w tym momencie zobaczyłam, niczym w zwolnionym tępię jego dłoń zbliżającą się do mojej twarzy. O nie, tego już za wiele. W ostatniej chwili chwyciłam go za nadgarstek i zatrzymałam tuż przed czubkiem mojego nosa.

- Nie dotykaj mnie, baka! Nic mi nie jest - oznajmiłam i zwolniłam uścisk, a on cofnął rękę.

- Przyniosłem ci twoje książki - odezwał się, na szczęście zmieniając temat i na potwierdzenie swoich słów podniósł drugą rękę, w której trzymał książki.

- A ja właśnie chciałam ci przynieść twoje - powiedziałam, wyjęłam podręczniki z torby i również je uniosłam, dzięki czemu sprawnie się nimi wymieniliśmy.

- Coś jeszcze? - spytałam go, gdyż dalej stał w tym samym miejscu i wpatrywał się we mnie.

- Nie wiedziałem, że twoje imię można przeczytać jako "morela" - odezwał się wskazując na podpis na jednej z moich książek, przez co odruchowo również na niego spojrzała.

Król i Morela | Kageyama TobioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz