Zakazane słowa

552 26 6
                                    

Marcowa pogoda ukazywała się bez cienia skromności. Obsypywała świeżo kwitnące kwiaty i rosnącą trawę ciepłymi promykami. Nie tak wysoka temperatura natomiast dawała poczucie świeżości. Chciało się żyć i coś robić. Po prostu. W zamku panował spokój. Wynikał on z przerwy świątecznej, która tego roku nastąpiła niespodziewanie szybko. I mimo, że czarodzieje nie byli skłonni do świąt mugoli, to tak jak w przypadku Bożego Narodzenia, dyrektor ogłosił przerwę. Zdawał sobie sprawę, że część uczniów chętnie wróci na czas Wielkanocy do domów.  Przy okazji był to dobry pretekst do wyciągnięcia Severusa z lochów. Tym bardziej, że Melodie miała urodziny. Ze względu na wyjazd uczniów z Hogwartu nie było zbyt wiele czasu na świętowanie. Dlatego dyrektor i Minerva postanowili zorganizować herbatkę dzień później. 

Severus i Melodie chrapali razem w najlepsze. Dziewczynka może i nie odziedziczyła po nim całkiem pokaźnego nosa, ale dolegliwości wiążące się z przegrodą i owszem. Wydobywali z siebie okropne melodie i ani jedno, ani drugie nie obudziło się. Dochodziła dziesiąta, a Słońce próbowało wlecieć do mrocznych i ciemnych komnat przez jedyne okno w kwaterach Mistrza. Pokaźne zasłony nie zdołały całkowicie go zakryć. Drobny promień wleciał do pokoju i wylądował prosto na twarzy czarodzieja. Obruszył się delikatnie. Ponownie wydał z siebie nosowy dźwięk. Promyczek jednak nie ustępował. Raził go nieubłaganie, uwypuklając nawet najdrobniejszą zmarszczkę. Światło natężało się coraz bardziej. W końcu otworzył ślepia i zdegustowany spojrzał na materiał.

- Nigdy więcej nie kupie zasłon na Pokątnej - burknął i zaspanym, ale tak samo mrocznym spojrzeniem zabijał firanę wzrokiem. Chwycił za swoją różdżkę, która tak jak zawsze znajdowała się na szafce nocnej. Wykonał ruch nadgarstkiem i za pomocą magii zasłonił nieużyteczny, jak to stwierdził frędzel. Odłożył przedmiot na miejsce. Czuł, że ten dzień będzie jednym z gorszych. Sama myśl o spędzaniu go w gronie dwóch pierdzieli i Hala powodowała wrzody żołądka. Westchnął ciężko. Kolejna trudna noc - biorąc pod uwagę pozycję w jakiej zasnął i koszmary, które go napastowały. Jedynym pocieszeniem była kruszyna. Może jednak nie będzie tak źle. Popatrzył na nią. Była do niego przyczepiona niczym jakaś roślinka ze szklarni pani Pomfrey. Głowa opadała i podnosiła się wraz z jego miarowym oddechem. Czuł jej ciężar nad sercem. To był przyjemny ciężar. Położył rękę na czuprynie i pogłaskał powoli. Lubił te czarne, lśniące kosmyki, które wiły się na wszystkie strony. Nie były nieznośne, jak... bardzo łatwo się je rozczesywało. Końcówki zawijały się w lekkie loki. Gładził ją rytmicznie aż w końcu przysunął do siebie. Dotknął ustami czubka głowy i ucałował ją. 

- Melodie, kruszyno, wstawaj - wyszeptał. Dziewczynka nic sobie z tego nie zrobiła i zacisnęła mocniej ręce na jego koszuli.

- Melodie, spóźniliśmy się już na herbatkę. Nie, że mi zależy, ale na pewno chcesz dostać swoje prezenty, prawda? - zmieniła pozycję. Zawinęła się w kłębek. Położyła ręce pod buzię i skurczyła nogi do brzucha. Potrząsnął nią delikatnie. 

- Wstawaj śpiochu, bo dopadnie cię Bazyliszek, wślizgnie do ucha i po tobie mała - połaskotał ją i wyszczerzył się okropnie. Lubił ją straszyć, a tak w zasadzie dokuczać, bo nie bała się tego co opowiadał. Uwielbiał jej odwagę. I gdy tak się droczył, a zwinięta Melodie leżała z nogami skierowanymi w stronę jego twarzy, doznał mocnego kopniaka w nos. Kruszyna nie obudziła się, a jedynie przekręciła i aktualnie jej głowa zwisała w kierunku podłogi. Severus złapał się za obite miejsce i poprawił ją, żeby nie spadła. 

- Niby kruszyna, ale jak zawaliła, to żaden Śmierciożerca by się nie powstydził. Nie złamali mi nosa! Żaden z nich, a ty ruszyłaś swoim małym kopytkiem i zaraz pościel zamieni się w miejsce zbrodni - rozmasował go ostrożnie, a Melodie nieprzytomnie uśmiechnęła się do niego. 

Urok MelodieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz