Śmiertelne przepowiednie

460 21 4
                                    

- Oj Sevciu, świat nie kręci się wokół ciebie. Nikt, to nie wszyscy, a wszyscy, to nie ty. Nieważne. W każdym razie, tak sobie myślałem, gdy składałeś Melodie życzenia Albusie, że nie bez powodu podałeś właśnie te cechy, wydaję mi się, że coś sugerowałeś. Nie mylę się? Zupełnie jakbyś mówił o tej drugiej cząstce, która też ją tworzy...

- Nie myślisz chyba, że to może trwać wiecznie, Severusie?

- Jak możesz ją okłamywać?

- Ona się kiedyś dowie.

- Severusie, chyba nie mówisz na poważnie?!

- Ona kłamała!

- Nie zrobię tego!

- Cudownie, znikaj!

- Jesteś tchórzem Severusie Snape! Zwykłym tchórzem.

- Ona przepadała, nie umarła!

- Zamknij się Hal!

- Lily

***

- Tatusiu - w końcu zwrócił uwagę. Spojrzał na nią. Znów ten nieprzytomny i zamglony wzrok. Nie słuchał co mówiła. Nie słuchał, co mówił Hagrid. Czuł się słaby, co go wręcz irytowało - przez uczucia. Zastanawiał się, jakim cudem, zachował zimną krew i zdążył uciec przed Halem. Niewiele brakowało. Chciał się poddać. Nienawidził siebie. Pragnął ukatrupić Hala. Po tym, jak uciekł z gabinetu, powędrował do Hagrida. Nie mógł znieść charakteru pół olbrzyma, ale chociaż przez chwilę mógł odpocząć i udobruchać Melodie historiami gajowego. Nie była pocieszona wcześniejszym wyjściem z herbatki, ale udało się. W tym czasie miał chwilę by pogrążyć się w wszechogarniającym go żalu, niepokoju i bólu. Nikt nie chciałby go doświadczyć. Było, tak blisko i tak niebezpiecznie. Nigdy nie bał się tak, jak w tamtej chwili. Rozszarpywał rany. Bolały go bardziej niż wszelkie nieznośne blizny. Pomyślał, że nawet tortury Czarnego Pana tak go nie męczyły, jak napływające wspomnienia.

- Tatusiu... - powtórzyła ciszej. Dopiero teraz dostrzegł, że wyglądała na przerażoną. Ponownie poczuł się winny dzisiejszego dnia. Z tego wszystkiego nawet próbował zignorować obecność Hagrida i uśmiechnąć się. I chociaż szczerych chęci mu nie brakło, nie potrafił, nie mógł.

- Tatusiu, jesteś na mnie zły? - nie wytrzymał, podszedł szybko do niej i zabrał z fotela. Przygarnął do siebie. Nie czekał długo, a ona zawinęła się, jak to zwykle robiła. Przycisnął ją do siebie. Przytulił, tak mocno, że dziwiło go, że nie skarżyła się. Nie może być słaby, nie może jej tego pokazać. Po prostu nie może! Serce mu pękało. Jak ona mogła tak pomyśleć? Niszczył wszystko, zawsze wszystko niszczył...

- Kruszyno, nawet nic takiego nie mów. Ja... ja po prostu... Papcio musiał cię, jak najszybciej zabrać od gości, bo nie mogłem się doczekać by dać ci prezent - tak, jak się domyślał, wstąpiła w nią nieopanowana energia. Kłamstwo spowoduje, że będzie szczęśliwa. Był tego pewien. Jego samopoczucie ciągle się pogarszało, ale Melodie była ważniejsza. Nie zawiedzie jej. Chociaż ona musi być dzięki niemu bezpieczna.

- No, tak, tego ten. Psorze, jak psor mówi. Napar już jest gotowy- Hagrid przez cały czas kompletnie ,,spokojnie''robił herbatę i udawał, że nie widzi i nie słyszy tej sceny. Cenił Mistrza i wiedział, że jest potężnym czarodziejem. Naprawdę go lubił, ale czasami go przerażał. Nawet jeśli często wątpił, to brał ufność Dumbledore'a pod uwagę. I tak, jak bał się ,,normalnego'' Snape'a, tak ten uczuciowy i pełny miłości przerażał bardziej. Nie zdążył się przyzwyczaić do tej anomalii - ,,Severus i empatia''. Melodie spowodowała, że ten okrutnie szczery, bezpośredni i niesamowicie powściągliwy człowiek stał się bardziej enigmatyczny, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie znali go takiego. W zasadzie, dzięki temu, mieli okazję poznać jego prawdziwą stronę. Objawiała się zazwyczaj w momentach, w których normalnie by wybuchł lub obrzuciłby kogoś inwektywami, które same w sobie mogłyby zabić. To było pewne, ogłupiał na jej punkcie. Zresztą, wcale mu się nie dziwił. Uwielbiał tę dziewczynkę. Zdaniem wszystkich, rolę szpiega wykonywał dwa razy bardziej niż za czasów Voldemorta. Jego panem została ta niewinna dziecinka, która nie wiedziała, co ojciec przed nią kryje. Przez to Hagrid wariował, gdy zjawiali się u niego w chatce. Ona nie wiedziała nic, a on skakał nad nią i był potulny, jak wąż. Oczywiście Hal próbował mu, to wiele razy wyjaśnić i przekonać, że jest w porządku, ale bez skutków. Sam powód tego dziwnego niepokoju, najprawdopodobniej wiązał się również z szacunkiem. Prawdę mówiąc, Mistrz Eliksirów dawał bardzo często do zrozumienia, że szacunek mu się należy.

Urok MelodieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz