Rozdział 18

1.8K 29 0
                                    

Scarlett 
  Wyszłam ze szpitala i zauważyłam po drugiej stronie ulicy jest park. Zaczęłam spacerować wąskimi alejkami osłoniętych deszczem drzew. Po trawnikach i ścieżkach spacerowali przechodnie, pogrążeni w rozmowie. Usiadłam na ławce naprzeciwko małej fontanny. Po drugiej stronie siedział starszy mężczyzna i przewracał strony gazety. Miałam  ogromna ochotę zrobic coś czego nie robiłam od śmierci rodziców. Z leżącej na moich kolanach torby wyjęłam szkicownik, spojrzałam na mężczyznę po drugiej stronie, wyglądał na smutnego. Nie wiem dlaczego ale zaczęłam go szkicować z ogromną dokładnością. Dzięki rysowaniu zapomniałam o własnych problemach. Chociaż czasami to nie wystarczyło. Naszkicowanie mężczyznę zajęło mi kilka minut. Wstałam z ławki i podeszłam do niego. 
- Dzień Dobry - mężczyzna spojrzał na mnie i nic nie odpowiedział.
 Położyłam szkic obok niego i odeszłam. Kilka metrów dalej odwróciłam się i spojrzałam na niego, zamrugał kilka razy oczami i lekko się uśmiechnął. Wróciłam do szpitala tylko po to żeby powiedzieć wszystkim że wracam do Nowego Jorku. 
 Weszłam do pokoju Sam i zobaczyłam ją  pogrążona we śnie, a ja nie chciałam jej budzić. Zamknęłam po cichu drzwi i odwróciłam się tak szybko że w coś, a raczej kogoś uderzyłam. Spojrzałam w górę i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Jimiego. 
- Kurwa Jimi - wyszeptałam. 
 Jego pełne fascynacji spojrzenie prześlizgnął się po mojej twarzy i szyi. Przymknęłam oczy, gdy dotknął mojego policzka. Otworzyłam je dopiero, gdy zabrał rękę. Jego usta rozciągnęły się w delikatny uśmiech. 
- Posłuchaj James - zrobiłam krok do przodu tak, że dzieliło nas kilka centymetrów. 
- Wracam do Nowego Jorku, a ty załatw swoje sprawy rodzinne - powiedziałam wymijając go.
  Odwróciłam się i spojrzałam na niego, przeszłam korytarzem do windy. Gdy tylko otworzyły się drzwi weszłam do środka i wcisnęłam parter. Stałam kilka minut przed wejściem, poczułam jak serce mi wali z tęsknoty za nim. Chciałam wróci do szpitala i powiedzieć że na niego zaczekać, ale nie zrobiłam tego. 
 Podeszłam do pierwszej lepszej taksówki i kazała się zawieźć na lotnisko. Obróciłam się do okna i wytarłam twarz dłonią, zobaczyłam parę wpatrujących się we mnie błękitnych oczu. Stał przy wejściu i gapił się na mnie. 
 Wylądowałam o dwudziestej na lotnisku, a Greg czekał na mnie przed wejściem. Weszłam do samochodu Ginger i smutno się do niej uśmiechnęła.
 - Jedziemy do baru - powiedziałam, gapiąc się w telefon.
- Dlaczego? - zapytał Greg, nie odrywając wzroku od Ginger.
- Muszę was o coś powiedzieć - mówiłam pisząc smsa do Cler.
 Scarlett: Spotkajmy się w barze za dwadzieścia minut.
 Spojrzałam na Grega który bacznie mnie obserwował. 
 Cler: O co chodzi? Myślisz że nie mam nic lepszego do roboty. 
 Scarlett: Wiem że masz, ale tutaj chodzi o nowego właściciela baru.
 Cler: Ok będę 
  Przejeżdżaliśmy obok mojego penthausu, lekko się uśmiechnęłam, kiedy zauważyłam Jess i Kevina wprowadzających się do mojego mieszkania. 
  Gdy tylko podjechaliśmy pod bar, wygramoliła się z samochodu. W drzwiach czekała na nas Cler, wyglądała na lekko rozczarowana moim powrotem. Podeszłam do niej i przytuliłam ją na przywitanie. 
- Jak tam? - zapytała.
- Nijak - odpowiedziałam.
 Weszliśmy do środka i podeszłam do baru.  
- Greg zrób nam drinka - powiedziałam siadając na krześle. 
 Dziewczyny usiadły obok mnie, Cler delikatnie się uśmiechnęła. 
- Gadaj Scarlett, o co chodzi z nowym właścicielem 
- Grega podał nam szkoty.
 Wypiłam trunek jednym haustem. Po dłuższej chwili popiłam alkohol woda. Po kilku minutach zaczął działać, ale poczułam, że to za mało żebym wróciłam do równowagi. Wypiłam drugiego szkota i oparłam się o krzesło. Powoli zbierałam się na odwagę żeby im powiedzieć prawdę. Wyjęłam telefon i sprawdziłam historię połączeń, nie miałam żadnego połączenia od Jimiego. Odłożyłam telefon na bar i spojrzałam na Grega. 
- Ja jestem nowym właścicielem Dinosaur Bar-B-Que - powiedziałam, odbierając kieliszek od Grega.
 Dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione.
- Co ty pieprzysz? - zapytała Cler.
 Uśmiechnęłam się i popatrzyłam jej w oczy. Miała piwnych oczy, a przy ustach tworzących uśmiech znajdowały się malutkie dołeczki, których bardzo jej zazdrościłam. Była kobieta bardzo elegancką, a pewność siebie wprost od niej emanowała.
- Jestem twoja szefową - zaśmiałam się. 
- To już wiem, ale skąd miałaś forsę na wykupienie lokalu? - zapytała z niedowierzaniem.
 Greg pochylił się za lady z lekkim uśmiechem.  
- Cler skarbie - powiedział z rozbawieniem.
- Scarlett, to córka Phila Morrisa - mówił, podając jej kieliszek whisky.
- Ma więcej kasy niż mogę zliczyć.
 Dziewczyny nie mogły w to uwierzyć, a ja miałam to gdzieś. Wstałam z krzesła i powiedziałam tylko jedno zdanie. 
- Zatrudnij kilka osób.
 Podeszłam do wyjścia, a jak tylko się odwróciłam żeby spojrzeć na moich pracowników usłyszałam ją Ginger krzyczy na Grega. 
- Ty dupkę dlaczego nic mi nie powiedziałeś, że Scarlett jest milionerką. 
 Zamówiłam taksówkę i pojechałam do hotelu Plaza.

BLISKO KRAWĘDZI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz