Rozdział 32

2.7K 44 4
                                    

Jimmy
 Nie wiem co mnie podkusiło żeby nawiać z Jemenu. Jeśli mnie złapią będę miał przejebana. Podniosłem plecak z podłogi i wrzuciłem do niego kilka ubrań i jakieś drobiazgi. Rozejrzałem się po pokoju chłopaki spali, zabrałem plecak i po cichu wyszedłem. Przechodząc przez hol spotkałem Adama, który wracał z obchodu bazy. 
- Co kombinujesz? - Zapytała wprost.
- Nic! Idę się przewietrzyć. - Skłamałem. 
 Po jego minie wiedziałem że nie da się oszukać. 
- Pójdę z tobą. - powiedział, nie przedstawiać mnie obserwować.
 Przeszliśmy przez dziedziniec, kierując się w stronę samochodów.  Wrzuciłem plecak do tyłu i zatrzasnąłem drzwi. 
- Chcesz uciec? - zapytał. 
- Tak! - odpowiedziałem, chcą wracać do koszar. 
- Spierdalam stąd razem z tobą - oznajmił.
Dwa dni później 
 Kilka kilometrów przed nami zbierają się ciemne chmury, ledwo się wychylają znad wzgórz. W oddali słychać grzmoty. Nic mnie one właściwie nie obchodzą. Mam tylko nadzieję że nie spowolni naszej ucieczki i nie będziemy musieli spędzić przez nią choćby sekundę dłużej w kryjówce w pociągu.
- Burza idzie prosto na nas - mówi Adam, by wypełnić ciszę. 
  Przyciska oko do pęknięcia w ścianie i wpatruje się w horyzont. Podążam za jego wzrokiem i też wpatruje  się w szparę między  deskami. Nie spałem od czterdziestu ośmiu godzin i to na pewno po mnie widać.. Nie mam czasu na burze, ani pogaduszki. Marzę o spokoju, o kilku godzinach odpoczynku. Na szczęście nie mam tu wiele do roboty poza leżeniem właśnie. Jestem za wysoki na takie małe pomieszczenie, Adam zresztą też. Leżymy więc pokraczenie rozłożenii w naszej słabo oświetlone kryjówce.  Wkrótce zapadnie zmrok i jedną towarzyszką będzie noc. 
 Nie powinienem narzekać na taki środek transportu. Zachciało mi się zdezerterować. Miałem dosyć wojny i armii. W drodze do Arabii Saudyjskiej spędziliśmy połowę czasu w ciężarówce z owocami. Utknęliśmy w gigantycznym korku i większość towaru zdążyła zgnić. A to dopiero drugi dzień po naszej ucieczce. Co będzie dalej zobaczymy? 
- Dojeżdżamy do Nadżran - oznajmił Adam.
 Zerkam ukradkiem na Adama, który bacznie obserwuje okolice. - Musimy znaleźć nocleg jak będziemy na miejscu - powiedział. 
- Wiem, potrzebujemy odpoczynku - przyłożyłem głowę do ściany wagonu.
 Dwadzieścia minut później dojechaliśmy na stację. Szybko zabraliśmy plecaki i wyskoczylìśmy z pociągu. Byłem gotów przysiąc, że kiedy przebiegłem peron, kamera zakręciła łuk śledząc moje kroki. Przeszliśmy przez drogę i ruszyliśmy pierwszą boczną uliczką. Rozglądałem się z ciekawością. 
- Spójrz - powiedział Adam.
 Zerknąłem dyskretnie w jego kierunku, patrzył prosto na hostel. - Chodźmy - mówiłem, mijając go.
 Zdecydowanym ruchem zarzucił sobie plecak na ramię i szedł prosto za mną ciemną uliczką miasta. Spojrzałem na szyld który ledwie wisi przed wejściem. Mimo upływu lat nazwa nadal była czytelna "Hostel Anabell" 
- Pewnie od dawna nikt tu nie nocował? - zażartowałem.
- Nie mogę uwierzyć że jeszcze nie zawalił 
- według wszelkich teorii fizyki powinna.
 Był zbudowany z czarnej cegły, miał wiele ciemnych okien, kilka metrów przed wejściem znajdowała się otwarta żelazna brama. Wąska, a jednocześnie zajmująca całą przestrzeń. Ledwo bym się w niej zmieścił. Wychodząc do hostelu zauważyłem mały komputer, stara maszynę do pisania.
- Witam, są wolne pokoje - spytałem ponurego mężczyznę, który siedział za ladą. 
 Rozejrzałem się po recepcji, grube drewniane meble, potężny ceglany kominek i mnóstwo starych kufli.
- Anabell! - krzyknął.
 Młoda dziewczyna wyszła z zaplecza i spojrzała na nas. 
- Wypierdalać z mojego hostelu - krzyknęła, patrząc na nasze mundury.
- Złotko, chcemy tylko przenocować jedną noc 
- mówił Adam, patrząc jej w oczy.
- Nie spałem od kilku dni, więc zmiłuj się i pozwól nam odpocząć - położyłem dwieście dolarów na ladę.
 Stary recepcjonista spojrzał na nas podejrzliwie. 
- Jedna noc i zdejmijcie te mundury. Nie chcę mieć przez was kłopotów - mówiła, sięgając po klucze. 
 Wyszła zza lady i poszła w stronę schodów. Pokój znajdował się na pierwszym piętrze po prawej stronie. Otworzyła drzwi i przez chwilę nam się przyglądała. Zrobiła krok w tył i gestem zaprosiła nas do środka.  
- Przyjemnej nocy - powiedziałem, czekając aż Adam przestanie się na nią gapić.
 Nie odpowiedziała tylko odwróciła się odeszła kręcą seksownym tyłeczkiem.
 Weszliśmy do obskurnego pokoju z zaciągniętymi roletami. W pokoju stały dwa łóżka przydzielone nocną szafką. Były żelazne ich pręty rzucały cień na niebieską tapetę. 
- Zerżnął bym ją - mówił Adam, zamykając drzwi.
 Spojrzałem na niego i się zaśmiałem. 
- Jej tyłek jest idealny dla mojego fiuta - gadał, jak napalony nastolatek. 
 Miałem ochotę wziąć kąpiel, zmyć z siebie stęchły zapach munduru, ale zmęczenie wzięło górę, po prostu zdjąłem brudne ubranie. Spojrzałem na Adama, który rozebrał się i nagi poszedł do łazienki. Otworzył drzwi i zamarł, Anabell stała przede mną naga i się uśmiechała. 
- Co się tak gapisz? - zapytała.
 Jej ciało było niemal idealne, jej cudowne ciało było ukazane w całej swojej wspaniałości, podobnie jak i jej doskonale piękna twarz. Udało mi się uchwycić w jej spojrzeniu głębię tajemnic jej duszy. Widać było wszystko Jej szalony nieokiełznany temperament i ostrą jak brzytwa inteligencję, oraz jej delikatność wrażliwość. Adam wodziłem wzrokiem po jej włosach, nagich ramionach, drobnych piersiach, smukłej talii jędrnych pośladkach, zgrabnych udach. Zawładnęło nim pożądanie. 
- Nie wiesz skarbie co cię czeka - mówiły.
 Zrobił krok w jej stronę Anabell, ale ona zaczęła się cofać, a jej głos przeszedł w szept. 
- Niech się pan nie zbliża? 
 Zrobił kolejny krok w jej stronę i rozłożyłem jej szerzej nogi. W łazience zapadła kompletna cisza. Ujął twarz Anabell w dłonie, zajrzał jej głęboko w oczy i powiedział spokojny głosem. 
- Zabiorę ci całą kontrolę. Zerżnę cię jak tylko zapragnę. 
 Zaczął całować i pieścić jej szyję i piersi, jego  usta zaczęły wędrować po jej ciele, zatrzymując się na brzuchu. Wiedziałem że pragnęła tego, pieścił jej ciało. Delikatnie pieściła mu włosy i kark. Kiedy swoimi ustami schodził niżej, ona wbiła mi paznokcie w plecy. 
- Bardzo pana pragnę - szepnęła.
 Wróciłem twarzą do jej twarzy. 
- Uklęknij przed łóżkiem, i czekaj tam na mnie. Jeżeli zobaczę że zaczęłaś się pieścić, będziesz miała przejebane - odwrócił się i wszedłem pod prysznic. 
 Stała oparta o umywalkę i obserwując każdy jego ruch. 
- Idź do pokoju - powiedział, zamykając drzwi od kabiny. 
 Nie ruszyła się z miejsca, odwróciłem się tyłem i zacząłem się myć, kiedy skończył ona nadal na niego patrzyła. Wyszedł spod prysznica i gestem rozkazałem jej podejść. 
- Musiałaś się sprzeciwić - powiedział, patrząc na nią wściekłym wzrokiem.
  Nic nie odpowiedziała. Pchnąłem ją w stronę pokoju. 
- Będę cię pieprzyć, tak długo aż zabraknie mi sił - mówił, idąc za nią.
  Usiadł na brzegu łóżka. Uklękła przed nim. 
- Liz go! Ssij go! Tylko powoli i mocno, tak lubię 
- zajęczałem kiedy włożyła go do ust. 

BLISKO KRAWĘDZI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz