Luciano
Cała kolekcja już była gotowa, uwinęli się z tym o wiele szybciej niż zakładał plan. Za kilka dni będzie można wysłać ciuchy do sklepów, jednak nadal nie rozpoczęliśmy kampanii reklamowej.
— Margaret, zadzwoń do RISD i zapytaj czy już wszyscy chętni studenci zrobili sesję dla La Torre – powiedziałem przez interkom i nie czekałem na jej odpowiedz.
Postanowiłem, że jak jeszcze raz spierdzieli robotę, szczególnie nie wymagającą niewiadomo jakich umiejętności, to ją zwolnię. Dość miałem jej partactwa. Zamiast odciążać mnie, dokładała więcej pracy.
Przeglądałem właśnie umowy dotyczące podwykonawców budujących hotele, które otrzymałem z działu prawnego, kiedy moja sekretarka wpadła do gabinetu, wcześniej nie pukając, mówiąc, że ostatni ze studentów będzie dziś robił zdjęcia.
Gdy ją odprawiłem, mrożąc spojrzeniem, bo jej zachowanie było naganne w tak poważnej firmie, zebrałem się, by pojechać na Rhode Island.
Poinformowałem Alfreda, tak jak i Gordona, mojego ochroniarza, by byli gotowi. Po niecałych piętnastu minutach już byliśmy w drodze.
By nie marnować czasu, w trakcje jazdy przeglądałem dokumenty i umowy, sprawdzając czy wszystko było tak jak być powinno. Tak bardzo pochłonęła mnie praca, że nawet się nie spostrzegłem, kiedy dojechaliśmy pod uczelnię.
Wysiadłem z samochodu i parsknąłem pod nosem.
Nie wierzę! Znowu ona?! – pomyślałem, kręcąc głową.
Choć stała do mnie tyłem, jej pośladki zapamiętałem doskonale. Zresztą kolor włosów też się zgadzał.
Podszedłem w jej stronę; była otoczona kilkoma osobami i zawzięcie dyskutowali o czymś.
— Nie możesz dać tych zdjęć na konkurs! On to ten psychol! To on chciał sprzedać cebulki moich włosów! – krzyknęła do swojego kolegi spanikowanym głosem.
Boże, ona naprawdę miała nie po kolei w głowie!
— Zapewniam panią, że nie to było moim zamiarem – powiedziałem głośno, stojąc tuż za jej plecami.
Spięła się i lekko podskoczyła, chyba nie tego się spodziewała. Ja szczerze się zastanawiałem, czy ona przypadkiem nie urodziła się pod jakąś pechową datą. Może w piątek trzynastego? Lub potłukła w życiu dużo luster.
— Z pani głową już wszystko w porządku? – zapytałem, przecież jeszcze wczoraj leżała nieprzytomna w moim samochodzie po niefortunnym wypadku.
Zaczęła powoli się obracać. Kiedy stanęła twarzą do mnie, spojrzała mi w oczy i wybuchła płaczem, upadając na kolana.
— Nie, z nią nigdy nie było w porządku! Niech pan da mu szansę, ja przepraszam za wszystko! Nie jest pan psychopatą! To mnie powinni zamknąć w pokoju bez klamek!
Jezu, co za dziewucha! Jak jakiś paparazzi zrobiłby teraz zdjęcia to domysły i spekulacje jakie by gazety wyciągały, mogłyby mi zaszkodzić!
— Niech pani wstanie! – warknąłem i nachyliłem się, ciągnąć ją za ramię, by się podniosła.
— Nie! Niech pan mi obieca, że będzie obiektywny podczas rozstrzygania konkursu!
CZYTASZ
Wariacje rzeczywistości
RomantikKomedia romantyczna o dwojgu, różniących się od siebie na każdej płaszczyźnie życia, ludziach. On poważny - ona roztrzepana. Ona pozytywna - on ma kij w tyłku. On stateczny i dobrze wychowany - ona zwariowana, nie przejmująca się normami społeczny...